Pierwszy etap budowy polskiego koncernu multienergetycznego, czyli fuzja Orlen-Lotos, już za nami, natomiast jesienią powinno rozstrzygnąć się drugie połączenie, tym razem grup Orlen i PGNiG. Czy ta fuzja jest ważna z punktu transformacji ekologicznej w Polsce i budowy zielonej energetyki? Polska wciąż niestety ma w tej dziedzinie wiele do nadrobienia.
Słyszymy – zwłaszcza ze strony polityków prawicy – narzekania na tempo zmian, które narzuciła Komisja Europejska. Słyszymy, że nie można jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienić energetyki opartej o węgiel w energetykę bazującą na nisko- i zeroemisyjnych źródłach energii. Zamiast narzekać, trzeba starać się maksymalnie przyspieszać prace nad zmianami.
Główną ideą, uzasadniającą narodowego koncernu multienergetycznego, konsolidującego trzy grupy kontrolowane przez Skarb Państwa, było stworzenie silnego podmiotu, zdolnego do bycia liderem energetycznej transformacji. Po fuzji Orlen-Lotos ogłoszono zwiększenie inwestycji w morską energetykę wiatrową i w technologie wodorowe. Nawiasem mówiąc, Saudi Aramco, partner Orlenu przy fuzji, zapowiedział że chce być światowym liderem w zakresie tych ostatnich. Co z kolei – w zakresie przebudowy polskiej energetyki – da połączenie z PGNiG? To bowiem powinno być podstawowe kryterium tez fuzji. Dzisiaj bowiem takie hasła, jak suwerenność energetyczna, bezpieczeństwo energetyczne mają jeden, wspólny mianownik: zero- i niskoemisyjną energetykę. Nie da się być bezpiecznym ani suwerennym energetycznie, opierając się na węglu.
Nie ma wątpliwości, że w najbliższych latach, w wyniku postępującej transformacji energetycznej, będzie rósł udział OZE w miksie energetycznym naszego kraju. To oznacza też zwiększenie roli gazu ziemnego jako paliwa przejściowego, będącego uzupełnieniem dla mocy OZE. Tu od razu pojawia się pytanie: a skąd ten gaz, skoro rosyjskie „błękitne paliwo” wypadło z naszego bilansu? PGNiG od kilku lat dywersyfikuje dostawy, m.in. zwiększając wolumen dostaw LNG – od br. zwiększono możliwości importu LNG poprzez terminal w Świnoujściu, do ponad 6 mld metrów sześciennych rocznie. W maju uruchomiono gazociąg Polska-Litwa o przepustowości 1,7 mld m sześc. Rocznie, a od października ma ruszyć Baltic Pipe, umożliwiający przesyłanie do Polski gazu wydobywanego na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Dodajmy do tego import gazu z Niemiec, Czech i Słowacji oraz – w mniejszym stopniu – wydobycie krajowe.
Pamiętajmy jednak: gaz ma być paliwem przejściowym, uzupełnieniem źródeł odnawialnych. Natomiast, jak deklarują Orlen i PGNiG, połączenie ma przynieść korzyści również w zakresie koordynacji zasobów wytwórczych i wspólnych działań obu grup. To zaś ma pozwolić na zwiększenie skali inwestycji w innowacyjne i niskoemisyjne źródła energii, czyli OZE, wodór i biogaz.
Warto śledzić, na ile zapowiedzi związane z fuzją przekładają się na konkrety – i jak szybko się będą przekładać. Czynienie z budowy koncernu multienergetycznego kwestii politycznej jest bowiem grubym nieporozumieniem. Jedynym zasadnym kryterium oceny prowadzonego procesu jest bowiem to, czy tworzony gigant udźwignie brzemię niezbędnej zielonej transformacji.
Damian Kuraś
Dyrektor Instytutu ESG Fundacji im. XBW Ignacego Krasickiego