Główni rozgrywający na naszym rynku czekają na regulacje i pieniądze. Efektem może być osłabienie ich pozycji względem europejskiej konkurencji.
Główni rozgrywający na naszym rynku czekają na regulacje i pieniądze. Efektem może być osłabienie ich pozycji względem europejskiej konkurencji.
Jeszcze na początku roku PGNiG deklarowało, że rozwój dystrybucji i magazynowania wodoru jest jednym z jego priorytetów, a posiadane przez spółkę kompetencje i infrastruktura predestynują ją do odegrania kluczowej roli w realizacji rządowej strategii. Prezes koncernu Paweł Majewski nie wykluczał zaangażowania się w produkcję paliwa z gazu ziemnego i biometanu. – To są naturalne obszary naszego działania – mówił.
Na wodór chciał stawiać poprzedni szef PGNiG Jerzy Kwieciński, który widział w tej technologii szansę na zagospodarowanie nadwyżek energii z morskich farm wiatrowych i dywersyfikację działalności spółki. Za jego prezesury grupa przystąpiła do stowarzyszenia Hydrogen Europe oraz Europejskiego Sojuszu na Rzecz Czystego Wodoru. W maju ub.r. ogłosiła zaś wart ponad 30 mln zł program, w ramach którego miały zostać zbadane m.in. możliwości magazynowania i przesyłu wodoru. Na dwa projekty PGNiG ubiega się o dofinansowanie (odpowiednio w NCBiR i Brukseli).
Ponad rok po starcie programu kierownictwo największej spółki gazowej wydaje się bardziej sceptyczne co do szans na szybkie wdrożenia tej technologii. – Odpowiedź, jak dużo będzie można wodoru bezpiecznie zatłaczać do sieci gazowniczej, jeszcze przed nami. Literatura przedmiotu wskazuje, że to może być od kilku do nawet 20 proc. – powiedział wiceprezes PGNiG ds. rozwoju Arkadiusz Sekściński zapytany o to przez DGP na czwartkowej konferencji prasowej. Na razie spółka jest na etapie tworzenia stanowiska do badań wodorowych w swoim warszawskim laboratorium, gdzie mają być prowadzone testy mieszanek gazu ziemnego z wodorem i biometanem, oraz przygotowań do uruchomienia pilotażowego projektu w Odolanowie, gdzie powstaje instalacja do produkcji zielonego wodoru z wykorzystaniem energii słonecznej.
Nieoficjalnie słyszymy, że ostrożne tempo działań nie jest przypadkowe, a kierownictwo PGNiG uważa, że w sprawie wodoru nie należy wychodzić przed szereg. – Za mało wiemy, jak będzie wyglądał przyszły rynek tego paliwa, czekamy wciąż na ramy regulacyjne – mówi nam osoba z władz PGNiG. Jak dodaje, bardziej perspektywiczny na ten moment wydaje się rozwój biometanu. Według informacji DGP władze spółki są też sceptyczne wobec perspektyw prognozowanego przez ekspertów ograniczenia udziału gazu ziemnego w europejskich miksach. – Na razie nie spodziewamy się radykalnej obniżki popytu po 2030 r. – słyszymy. Więcej entuzjazmu niż wodór zdaje się budzić w spółce kontrowersyjna technologia wychwytu i magazynowania CO2 (CCS). – Mamy dużą wiedzę, narzędzia, technologie, współpracujemy z innymi podmiotami, również ze środowiskiem naukowo-badawczym, by sprawdzić możliwość i poziom opłacalności w przypadku wychwytu, transportu i zatłaczania dwutlenku węgla, bo wiemy, że jest to w interesie wielu przedsiębiorstw, również naszym – mówi wiceprezes ds. operacyjnych Robert Perkowski.
Wodór jest też odległą wizją dla Gaz-Systemu, operatora gazociągów przesyłowych, „autostrad” gazowych, w których gaz płynie pod wyższym ciśnieniem niż w prowadzącej do odbiorców sieci dystrybucyjnej. Zapytana przez DGP o przesył wodoru spółka odpowiada, że możliwości wprowadzania domieszek paliwa do istniejącej infrastruktury oraz budowy specjalnych „wodorociągów” są analizowane, jednak warunkiem inwestycji jest zainteresowanie wodorem na rynku oraz znajomość ram regulacyjnych. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, spółka dopiero przygotowuje wniosek o unijne dofinansowanie w zakresie projektów wodorowych. Ale już teraz spodziewa się, że ze względu na wyższe ciśnienie warunki przesyłu wodoru w istniejącej sieci przesyłowej są gorsze niż w sieci dystrybucyjnej.
Krajowa strategia wodorowa ma zostać przyjęta przez rząd jesienią. Skierowany do konsultacji projekt dokumentu zakłada, że w ciągu najbliższych pięciu lat wydamy na projekty inwestycji wodorowych 2 mld zł, a do końca 2030 r. kolejnych 15 mld zł. Efektem ma być budowa mocy wytwórczych na poziomie 2 GW do końca dekady. Dla porównania, plany wodorowe Niemiec to 5 GW do 2030 r. i kolejne 5 GW nie dalej niż w 2040 r. Ma to kosztować naszych sąsiadów ok. 20 mld euro. Wiosną Berlin ogłosił listę 62 projektów wodorowych, które mają być realizowane z udziałem środków unijnych. Polska wyłoniła dziewięć takich projektów. Specjaliści podkreślają, że osiągnięcie proponowanych celów nie będzie możliwe bez przyspieszenia rozbudowy OZE.
Dzisiejsze regulacje są uznawane przez zdecydowaną większość ekspertów za niewystarczające do rozwoju sektora. W raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego za niedostateczne uznano też środki na badania i rozwój technologii wodorowych w Polsce – aż 40-krotnie niższe niż u unijnych liderów, Francji i Niemiec.
– Bez dużych dotacji publicznych trudno dziś mówić o biznesowym potencjale wodoru. Dopóki te pieniądze nie pojawią się na stole, spółki energetyczne są ostrożne i nie dziwię się, że nie biorą tego na sztandary – komentuje Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego. Ocenia zarazem, że w interesie spółek byłoby wywarcie presji na rządzących, by jak najszybciej pojawił się impuls regulacyjny i finansowy do rozwijania technologii wodorowych, na co szanse dałaby realizacja Krajowego Planu Odbudowy. – To przede wszystkim pod względem polityczno-prawnym jesteśmy dziś zapóźnieni. I będzie to miało swoje koszty, bo nasze firmy będą kilka kroków za europejską konkurencją – podkreśla ekspert.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama