Założenia Europejskiego Zielonego Ładu wyznaczają Staremu Kontynentowi ambitny cel osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. To wyzwanie, które muszą podjąć wszyscy uczestnicy życia gospodarczego. Polskie koncerny energetyczne już zaczęły

Przez ostatnie lata nie raz słyszeliśmy o nowych celach klimatycznych stawianych przez Unię Europejską, a większość z nas odnosiła mylne wrażenie, że nie dotyczy to ogółu społeczeństwa, a jedynie branży energetycznej.
Dotychczas faktycznie – to sektor elektroenergetyczny i branże energochłonne ponosiły główne ciężary związane z celami klimatyczno-środowiskowymi UE. Teraz, w kontekście Europejskiego Zielonego Ładu mówimy już nie tylko o źródłach wytwarzania energii, ale o całej gospodarce. I – co charakterystyczne – że to koncerny energetyczne (być może za sprawą doświadczeń ostatnich lat i konieczności podejmowania w związku z tym działań ograniczających emisję) jako pierwsze podejmują wyzwanie wynikające z EZŁ. Osiągnięcie zeromisyjności do 2050 r. zadeklarowała już m.in. PGE Polska Grupa Energetyczna.
Takie deklaracje to wyraz szczególnej odpowiedzialności w przypadku polskiej energetyki, która ze względów historycznych jest w znacznie większym stopniu niż w innych krajach europejskich oparta na węglu. Trzeba w krótkim jak na tę branżę czasie trzech dekad cały segment produkcyjny zastąpić nowym. Skala wyzwania jest bezprecedensowa.

Wielka przemiana gospodarcza i społeczna

Wielkie koncerny energetyczne to również organizmy społeczne – z zatrudnionymi dziesiątkami tysięcy ludzi, rodzinami, infrastrukturą socjalną, dlatego czeka je nie tylko przestawienie produkcji na inne źródła. O tym jak wiele czynników należy brać pod uwagę i jak wielkiej skali wyzwanie czeka polską gospodarkę pokazują transformacyjne plany dla Bełchatowa i Turowa.
W październiku 2020 r. PGE zaprezentowała nową Strategię Grupy do 2030 r. z perspektywą do 2050 r. Zakłada ona, że do 2030 r. połowa produkowanej przez koncern energii elektrycznej będzie pochodzić ze źródeł zeroemisyjnych, a do 2050 r. 100 proc. Zobaczmy, na czym takie zmiany będą polegać.
Zacznijmy od Bełchatowa. Działa tam największa na świecie elektrownia konwencjonalna, wytwarzająca energię elektryczną z węgla brunatnego, stanowiąca znaczącą część bilansu energetycznego kraju. Do niedawna była to stosunkowo tania energia. Była, bo ze względu na cenę praw do emisji koszty produkcji szybko rosną. Kopalnia, elektrownia i firmy współpracujące zatrudniają tysiące osób, a trzeba też brać pod uwagę całe związane z nimi otoczenie socjalne, handlowe usługowe. Nie można wszystkim z dnia na dzień powiedzieć żeby szukali innej pracy. Dlatego plany PGE obejmują nie tylko przestawienie się na nowe źródła wytwórcze, ale mają znacznie szerszy zakres – biorą pod uwagę nie tylko wąsko pojęte interesy firmy, ale i regionu. To także dlatego nowe już bezemisyjne źródła energii powstaną w tamtym regionie, dając lokalnej społeczności nowe ekonomiczne perspektywy.
Będzie to wieloletni, intensywny proces. W ramach prac zespołu ds. sprawiedliwej transformacji została stworzona „Koncepcja transformacji regionu Bełchatów”. Zawiera ona szereg projektów inwestycyjnych, które z jednej strony przestawią koncern na bezemisyjne tory, z drugiej ograniczą skutki społeczne tych zmian.
W Bełchatowie powstaną zatem – zgodnie ze wspomnianą „Koncepcją transformacji regionu Bełchatów” m.in. trzy farmy wiatrowe o mocy sięgającej 100 MW, farmy fotowoltaiczne o mocy ok. 600 MW, ale również magazyny energii o mocy do 300 MW, czy instalacja termicznego przekształcania odpadów z odzyskiem energii o wydajności 180 tys. ton odpadów rocznie.
PGE zamierza również przekształcać otoczenie biznesowe. Dlatego planuje utworzenie centrum technologicznego OZE na bazie dzisiejszych spółek wsparcia, które będą się zmieniać w kierunku realizacji projektów odnawialnych. W obliczu tak radykalnej transformacji trzeba jednak również myśleć o rozwoju innych linii biznesowych – planowana jest np. rozbudowa linii kruszyw i kamienia wapiennego.
Przy tych wszystkich przemianach nie można zapominać o ludziach. Dlatego powstanie też Centrum Rozwoju Kompetencji dla pracowników elektrowni i kopalni, którzy nie będą mogli dokończyć pracy w kompleksie z uwagi na wiek i nieosiągnięcie wieku emerytalnego przed wyłączeniem kompleksu Bełchatowa z użytkowania, jak również mieszkańców.

Nie tylko Bełchatów

Chociaż jest największy, Bełchatów nie jest jedynym zagłębiem węgla brunatnego i opartej na nim energetyki w Grupie PGE. Podobne problemy dotyczą Turowa i koncern przygotował program także dla tego regionu.
Do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego trafiły już projekty, które mają wesprzeć regionalny plan sprawiedliwej transformacji. Wśród nich są farmy wiatrowe i fotowoltaiczne, magazyny energii, nowa elektrociepłownia mająca zaspokoić potrzeby mieszkańców Bogatyni. Wszystkie projekty opiewają na kwotę 2,3 mld zł.
Na polecenie prezesa zarządu PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna został również powołany zespół roboczy ds. transformacji kompleksu górniczo-energetycznego Turów. Jego głównym zadaniem jest wypracowanie koncepcji przeobrażenia z uwzględnieniem uwarunkowań zewnętrznych, jak i wewnętrznych, określenie projektów możliwych do zaimplementowania w zakresie energetyki nisko i zeroemisyjnej oraz uwzględnienie lokalnych uwarunkowań związanych z rekultywacją i wykorzystaniem terenów pogórniczych.
Ważnym elementem transformacji obu regionów będzie szeroki program przekwalifikowania pracowników w kierunkach związanych z rozwojem energetyki nisko i zeroemisyjnej oraz innych zawodów, na które będzie zapotrzebowanie w regionie.

Wydzielenie aktywów węglowych

Nowe źródła wytwarzania, nowe miejsca pracy – to wszystko oznacza wielomiliardowe inwestycje. Do niedawna w odniesieniu do transformacji Bełchatowa PGE mówiło o projektach wartych 2,5 mld zł, ale pomysłów na inwestycje przybywa. Obecnie w koncepcji w pierwszym etapie przewidziane są do realizacji projekty warte już ponad 4,7 mld zł, a całkowite nakłady inwestycyjne na transformację Grupy PGE w ciągu najbliższej dekady wyniosą aż 75 mld zł. Połowa tej kwoty pójdzie na budowę nowych mocy OZE.
PGE jest w stanie wziąć na siebie taki wysiłek finansowy, ale jest jeden warunek – wydzielenie aktywów węglowych do odrębnego podmiotu. Argumentów „za” jest klika. Z jednej strony koszty uprawnień do emisji CO2 oraz koszty pozyskania finansowania czy ubezpieczenia przez przedsiębiorstwa posiadające aktywa węglowe stale rosną, a ich wydzielenie przyczyni się do zwiększenia szans PGE na zapewnienie korzystnego finansowania inwestycji w OZE. Zdecydowana większość działających w Europie instytucji finansowych nie finansuje już aktywów węglowych, zarówno górniczych, jak i energetycznych. Może to dotyczyć również korporacji takich jak PGE, która wprawdzie chce pozyskać finansowanie na OZE, ale jako koncern z dużym udziałem aktywów węglowych jest przez instytucje finansowe traktowana z dużą dozą podejrzliwości. Może to oznaczać odmowę albo przynajmniej wyższe koszty kredytów.
Ponadto wydzielenie ułatwi pozyskanie wsparcia z UE. Regiony węglowe będą poddane stopniowej transformacji. Odbywać się ona będzie przy wsparciu funduszy unijnych. Już teraz Komisja Europejska ujęła region bełchatowski w swoich oficjalnych raportach jako wymagający pomocy z UE.

Trzeba wziąć lekcję od innych

Takie wydzielenie nie byłoby niczym wyjątkowym w skali Europy. Wiele regionów górniczych ma ten proces już za sobą lub jest w znacznym stopniu bardziej w nim zaawansowanych. Jako przykład można podać np. Zagłębie Łużyckie w Niemczech. Pierwszą fazę redukcji działalności wydobywczej region przeszedł na początku lat 90. XX wieku. Między 1989 a 1995 rokiem liczba miejsc pracy w sektorze węglowym, tylko w regionach Łużyckim i Środkowoniemieckim, spadła o 112 tys. (ze 138 tys.).
W celu realizacji działań związanych z likwidacją działalności i późniejszą rekultywacją oraz zagospodarowaniem terenów, niemiecki rząd utworzył na mocy prawa górniczego podmiot o nazwie Lausitzer und Mitteldeutsche Bergbau und Verwaltungsgesellschaft (LMBV). Zapewnił finansowanie ze źródeł federalnych i lokalnych, ale spółka miała prowadzić działalność na zasadach rynkowych. 32 z 39 działających w 1990 r. kopalń zostało znacjonalizowanych i włączonych do LMBV, wraz ze zobowiązaniem do zabezpieczenia, rekultywacji i przygotowania do ponownego zagospodarowania terenów. LMBV zatrudnia ok. 825 osób, właścicielem pozostaje federalne ministerstwo finansów. Działalność jest finansowana na podstawie umowy samorządowo-federalnej, a rząd pokrywa ok. 3/4 kosztów.

Ważne wsparcie rządu

W Wielkiej Brytanii w 1984 r. powołano do życia BCE (British Coal Enterprise), która miała formę jednoosobowej spółki skarbu państwa i miała wspierać rozwój przedsiębiorczości na terenach pogórniczych. Formami jej działania było: finansowanie tworzenia firm, zagospodarowywanie przestrzeni, wspieranie lokalnych agencji rozwoju przedsiębiorczości, pomoc w znajdowaniu zatrudnienia dla zwalnianych górników i to zarówno na miejscu, jak i poza regionem, szkolenia i kursy przekwalifikowujące. Zadania swoje agencja realizowała przy pomocy kredytów i dotacji od rządu. W latach 1985–1995 jej budżet przekraczał 300 mln funtów rocznie.
W Niemczech w przypadku procesu restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego w Zagłębiu Ruhry i w kraju Saary istotnymi elementami były inwestycje w badania i rozwój, tworzenie centrów badawczych (w obszarach IT, medycyny i biotechnologii), tworzenie uniwersytetów i parków technologicznych, wsparcie dla transferu technologii oraz wsparcie dla małych i średnich firm. Nowe miejsca pracy tworzone były przede wszystkim w sektorze usług.
Transformacja energetyczna, przed jaką stoimy w najbliższych dekadach, to wyzwanie dla całej gospodarki. Koncerny energetyczne będą wprawdzie na pierwszej linii tego frontu, ale do zwycięstwa potrzebne będzie zaplecze – wspierające proces regulacje prawne, pomoc organizacyjna i finansowe ze strony państwa, współpraca z samorządami. To już jest wyzwanie przekraczające możliwości sektora elektroenergetycznego.

Opinia: Janusz Steinhoff były wicepremier i były minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka

Janusz Steinhoff były wicepremier i były minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka / Materiały prasowe
Trzeba dać koncernom finansowy oddech
Transformacja polskiego sektora elektroenergetycznego to olbrzymie wyzwanie związane z wielomiliardowymi nakładami. Konieczne będą inwestycje w nowe źródła energii – wiatr, fotowoltaikę, gaz – który ma być paliwem przejściowym, biogazownie, być może w dalszej perspektywie również energetykę jądrową. Trzeba jednak zaznaczyć, że dzisiaj technologie jądrowe są bardzo drogie.
Z tego punktu widzenia, pojawiający się pomysł wydzielenia aktywów węglowych do odrębnego podmiotu wydaje się racjonalny. Umożliwi pozyskanie przez koncerny energetyczne finansowania transformacji sektora. Dzisiaj większość instytucji finansowych odmawia finansowania podmiotom, które mają aktywa węglowe. Jeżeli koncerny energetyczne mają mieć pieniądze na transformacje, muszą wydzielić węgiel.
Drugim powodem jest ekonomia, wiele wskazuje na to, że przez najbliższe 30 lat energetyka węglowa, zarówno ta oparta na węglu kamiennym, jak i brunatnym, będzie po prostu trwale nierentowna, a to za sprawą rosnących kosztów uprawnień do emisji. Obecnie przy wytworzeniu 1 MWh w elektrowniach o węglu brunatnym emitowane jest około tony dwutlenku węgla. Średnia cena uprawnień do emisji to 30 euro za tonę, a ostatnio przekroczyła nawet 40 euro za tonę. Trzeba to uwzględniać w rachunku ekonomicznym.
Wydzielenie pozwoliłoby koncernom energetycznym złapać finansowy oddech, zaś państwu umożliwiłoby kontrolowane wygaszanie górnictwa i energetyki węglowej. Taki podmiot powinien mieć gwarancje Skarbu Państwa finansowania w okresie przejściowym – oczywiście w uzgodnieniu z Unią Europejską. Jego rolą powinno być zarządzanie energetyką w taki sposób, by w pierwszej kolejności wygaszać najstarsze i najsłabsze aktywa, dociążając nowo wybudowane bloki energetyczne o większej sprawności. Mam tu na myśli nowe bloki w Elektrowni Opole, w Jaworznie, Kozienicach, ale także Bełchatowie.
ads
Partner
Materiały prasowe