Kto myślał, że zapowiadana przez PGNiG obniżka cen gazu będzie oznaczać mniejszy rachunek za ogrzewanie, srodze się pomylił. Na pewno nie mogą na to liczyć korzystający z ogrzewania komunalnego (czyli większość mieszkańców polskich miast). A to za sprawą nowych taryf ciepłowniczych na ten sezon grzewczy, zatwierdzonych przez URE.

Jak wynika z listy z nowymi taryfami, którą publikujemy poniżej, tylko kilka zakładów cieplnych (na ok. 500 działających w Polsce) nie podniosło taryf. Podwyżki wynoszą na ogół nawet kilkadziesiąt procent. A to oznacza, że większość lokatorów korzystających z komunalnego ogrzewania dopłaci po sezonie od kilkudziesięciu do kilkaset złotych.

ikona lupy />
Przykładowe podwyżki taryf cieplnych na sezon2012/2013 / GazetaPrawna.pl

Taryfy w górę o kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent

Jak wynika z zestawienia nowych taryf za ogrzewanie, do których dotarła redakcja GazetyPrawnej.pl, wszystkie zakłady ciepłownicze otrzymały zgodę na podwyżki od kilku, kilkunastu, do kilkudziesięciu procent. I tych ostatnich nie można zaliczyć do mniejszości. A to oznacza, że za obecny sezon grzewczy 2012/2013 przyjdzie nam słono dopłacić.

ikona lupy />
Koszty wytwarzania ciepła w zależności od użytego paliwa / GazetaPrawna.pl

Płacisz na bieżąco, a później i tak dopłacasz

Mechanizm jest prosty. Jak tłumaczy dyrektor Sławomir Stępkowski z firmy „Adminier” zarządzającej nieruchomościami w warszawskim Ursusie, w Warszawie nowe taryfy cieplne proponowane są przez SPEC SA i zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki. Obowiązują one od 1 lipca do 30 czerwca następnego roku. Tyle że na ogół wspólnoty mieszkaniowe i spółdzielnie ustalają stawki za ciepło przed zatwierdzeniem nowych taryf, czyli np. tej zimy będziemy wnosić opłaty według stawek ustalonych przed podwyżkami taryf.

A to oznacza, że gdy wspólnota czy spółdzielnia podliczy koszty ogrzewania za zimę, to na ogół trzeba będzie dopłacić do rachunku.

Taki scenariusz jest w tym roku bardziej niż pewny – mówi Stępkowski – Ustalając w zeszłym roku stawki za ciepło, braliśmy pod uwagę podwyżki taryf. Tyle że zakładaliśmy, iż wzrosną one maksymalnie o 10 proc., co jest wysoką podwyżką, biorąc pod uwagę to, że odbywa się to każdego roku.

Tymczasem jak wynika z „Taryfy dla ciepła SPEC SA” przysłanego przez SPEC SA (obecnie Dalkia), która obsługuje rejon starego Ursusa, podwyżka opłat za dostarczane ciepło wyniosła od 16 do 18 procent, w zależności od kotłowni.

A to oznacza, że opłaty pobierane od lokatorów tej zimy na pewno nie wystarczą na pokrycie kosztów ogrzewania i od stycznia mieszkańcy niektórych wspólnot zarządzanych przez firmę „Adminier” otrzymają pisma o konieczności dopłat za ciepło.

Takie same mechanizmy obowiązują właściwie w całej Polsce. Dlatego korekty rachunków, przynajmniej tam, gdzie taryfy wzrosły znacząco, mogą spodziewać się mieszkańcy bloków w każdej miejscowości.

Obniżka ceny gazu niewiele pomoże

Jeśli nawet PGNiG obniży o zapowiadane 5 proc. ceny gazu (główne paliwo w zakładach ciepłowniczych), to i tak, aby za ciepło zapłacić o te 5 proc. mniej, zakład musiałby obniżyć taryfę. A jak mówi Stępkowski, przypadków zmiany taryfy w trakcie jej obowiązywania on nie pamięta. Bardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że w przyszłym roku ta taryfa wzrośnie mniej niż planowano, a na to, że zmaleje – według Stępkowskiego nie ma szans. Zważywszy, że jak dodaje, nawet obecna – ok.17-procentowa podwyżka opłat za ciepło, według Dalkii, nie gwarantuje rentowności działających w Ursusie kotłowni opalanych gazem!

A jak zima będzie naprawdę mroźna…

Do tego dochodzi oczywiście czynnik pogodowy. Ubiegły sezon grzewczy nie był zabójczy dla kieszeni mieszkańców bloków. Zima była łagodna. Ten rok może już taki nie być.

Jak wynika z analizy Bartosza Turka, analityka z Home Broker, po dwóch pierwszych miesiącach grzewczych zapotrzebowanie na ciepło było wyższe niż przed rokiem, a ponadto w tym samym czasie nośniki energii wyraźnie zdrożały.

Gdyby sytuacja ta utrzymała się przez kolejnych siedem miesięcy (zapotrzebowanie na ciepło w każdym miesiącu proporcjonalnie wyższe i tempo wzrostu cen takie jak obecnie), rachunek za ogrzewanie byłby w tym sezonie wyższy niż przed rokiem.

O ile wyższy? Jeśli ktoś za ogrzanie 50-metrowego mieszkania w „wielkiej płycie” zapłacił w zeszłym sezonie 2 tys. zł, to w tym roku może to być o 170 zł więcej. W przypadku 150-metrowego domu z lat 90-tych, jeśli zeszłoroczny rachunek wyniósł 2,5 tys. zł (dom ogrzewany węglem), to w tym roku może to być o 220 zł więcej. Gdy jednak dom taki ogrzewałoby się gazem, a przed rokiem rachunek wyniósł 4,5 tys. zł, to w tym sezonie grzewczym może on być aż o 580 zł wyższy.

Wzrosły też ceny nośników energii

Dla mieszkańców korzystających z sieci ciepłowniczych pocieszeniem nie jest także to, że w Polsce nadal prawie trzy czwarte z ok. 500 zakładów dostarczających ciepło korzysta z węgla jako paliwa dla swoich kotłów ciepłowniczych.

Zgodnie z danymi GUS, we wrześniu br. uśredniona cena nośników energii była wyższa o 6,4 proc. względem poziomu sprzed roku. Najbardziej podrożał gaz, za który trzeba dziś płacić o 9,1 proc. więcej niż przed rokiem. W przypadku energii cieplnej z sieci podwyżka sięgnęła 6 proc. W niewiele mniejszej skali, bo o 5,9 proc., zdrożała energia elektryczna, a o 5,1 proc. opał (średni wskaźnik dla węgla, drewna i oleju opałowego).

Z raportu URE wynika, że w 2011 r. średnia jednoskładnikowa cena ciepła w kraju wzrosła o 7,4 proc. od poprzedniego roku i ukształtowała się na poziomie 39,19 zł/GJ. Od 2002 r. obserwowany jest stały wzrost średniej jednoskładnikowej ceny ciepła, która w latach 2002−2011 wzrosła o 38,1 proc.

Istotny wpływ na kształtowanie cen ciepła ma rodzaj paliwa zużywanego do jego produkcji. Nadal najdroższym paliwem jest olej opałowy lekki, bowiem średnia cena ciepła ze źródła opalanego tym paliwem była prawie 2,5 razy wyższa od ceny ciepła wyprodukowanego w źródle opalanym węglem kamiennym. Ale koszt pozyskania ciepła z gazu jest niestety nadal bardzo wysoki.

Do tego dochodzą jeszcze inne koszty

Ponadto, jak zauważa rzecznik URE Agnieszka Głośniewska, należy pamiętać, że poziom cen i stawek opłat zależy od wielu czynników, np. wielkości i rodzaju źródła ciepła, poziomu stałych i zmiennych kosztów, kosztów strat mocy, ciepła i nośnika ciepła, charakterystyki potrzeb cieplnych odbiorców.

To wszystko oznacza, że ogrzewanie w Polsce jeszcze długo będzie „gorącym” tematem, szczególnie podczas mroźnej aury. Nie tylko z powodu monopolu gazowego PGNiG, ale również podobnego monopolu, tyle że na skale lokalną, zakładów ciepłowniczych. Sytuację mogą zmienić właściwie tylko realne obniżki cen paliw, jak i modernizacja, w dalszym ciągu niedoinwestowanych, firm grzewczych.

Na to jednak trzeba będzie trochę poczekać, a tymczasem płacić albo marznąć…