Jest wstępne międzynarodowe porozumienie dotyczące ochrony klimatu. Wynegocjowano je na oenzetowskim szczycie w Limie. Delegaci ustalili, że każdy z ponad 190 krajów ma przestawić własne zobowiązanie dotyczące tego, w jaki sposób zamierza walczyć ze zmianami klimatycznymi.

Za rok te propozycje będą omawiane na kolejnym szczycie w Paryżu.

Chodzi o ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, czy fundusze na ten cel. Bogate kraje zobowiązały się finansowo pomóc biednym, a te ze swej strony obiecały podjąć stosowne działania. Negocjacje przedłużyły się o dwa dni, bo istniały poważne różnice interesów między USA, Unią Europejską, Chinami czy Indiami. Kością niezgody były ograniczenia emisji gazów cieplarnianych; to te gazy - zdaniem naukowców ONZ - z całą pewnością wywołują groźne zmiany klimatu. Biedne kraje nie bardzo chcą redukcji emisji, bo są one kosztowne. Ale bogate państwa mówią, że każdy powinien wziąć trochę odpowiedzialności; spór więc toczy się też o pieniądze.

Przewodniczący konferencji COP 20, minister środowiska Peru, Manuel Pulgar-Vidal mówi, że jest zadowolony. „Dziś świat pokazał, że jest odpowiedzialny, że zdaje sobie sprawę z problemu i że jest zdecydowany rozwiązać ten problem”.

Po wielogodzinnych negocjacjach, uczestnicy obrad w Limie przyjęli ich zakończenie oklaskami i radosnymi okrzykami.

Ale zdaniem ekologów z wielu organizacji podjęte zobowiązania są niewystarczające. Według komentatorów na szczycie COP 20 nikt nie dostał tego co chciał, ale też nikt nie wyjeżdża z Limy z pustymi rękami.

Aby wywrzeć presję na uczestników konferencji, ochotnicy charytatywnej organizacji Oxfam poprzebierali się w Limie za światowych liderów i protestowali.