Na rynku handlu i usług w internecie, medium, które z definicji kojarzy się z dostępem do zasobów z całego świata, wciąż obowiązują granice państw członkowskich Unii. Parlament Europejski właśnie (częściowo) je znosi.
Parlament Europejski uchwalił 6 lutego 2018 r. Rozporządzenie w sprawie nieuzasadnionego blokowania geograficznego oraz innych form dyskryminacji klientów ze względu na przynależność państwową, miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności na rynku wewnętrznym oraz w sprawie zmiany rozporządzeń (WE) nr 2006/2004 oraz (UE) 2017/2394 i dyrektywy 2009/22/WE. Za dziewięć miesięcy, a więc jeszcze przed bożonarodzeniową gorączką zakupów, treść rozporządzenia stanie się bezpośrednio wiążąca dla uczestników e-handlu i e-usług w całej Unii. Zostanie zdecydowanie ograniczone stosowanie przez e-biznes geoblockingu, czyli różnicowania dostępności i atrakcyjności oferty w zależności od miejsca, z którego klient składa zamówienie za pośrednictwem internetu. Regulacja dotyczy nie tylko zamówień składanych przez konsumentów – poprawi się również sytuacja przedsiębiorców, którzy kupują towary i usługi na własne potrzeby (nie w celu odsprzedaży).
Nieuzasadnione różnice
63 proc. europejskiego e-biznesu stosuje różnego rodzaju mechanizmy ograniczające lub blokujące zakup towarów lub usług przez klientów z niektórych państw członkowskich. Popularną praktyką linii lotniczych, wypożyczalni samochodów, sieci hoteli i dystrybutorów biletów na wydarzenia kulturalne jest stosowanie automatycznego przekierowania ze strony głównej e-sklepu na stronę lokalnego (właściwego dla miejsca pobytu klienta) dystrybutora, który narzuca ceny wyższe niż na rodzimej stronie internetowej. Spróbujmy, korzystając z internetu w Polsce, kupić bilet do Disneylandu i porównajmy jego cenę w przeliczeniu na euro z ceną oferowaną na stronie dedykowanej Francuzom! Różnicowanie cen towaru lub usługi na podstawie numeru IP komputera lub numeru karty płatniczej – a nawet odrzucanie środka płatniczego pochodzącego z innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej – to realne bariery w integracji unijnego rynku. Zdarza się również tak, że klient jest świadomy, że przedsiębiorca nie prowadzi dostawy towarów do państwa zamieszkania zamawiającego, a mimo to chciałby dokonać zakupu oraz zorganizować odbiór osobisty ze sklepu w siedzibie przedsiębiorcy we własnym zakresie, jednak nie może, bo przedsiębiorca z nieuzasadnionych przyczyn odmawia mu skorzystania z takiej formy zakupów. Rozporządzenie wskazuje, iż w opisanych przypadkach handlowiec nie może różnicować ogólnych warunków dostępu do towarów lub usług ze względu na przynależność państwową klienta, jego miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności. Szczęśliwie dla handlowców, nie wymusza oferowania dostawy produktu do każdego państwa członkowskiego, ale nakazuje umożliwić kupującemu zakup z odbiorem osobistym w państwie, w którym sklep ma swoją siedzibę, lub w innym państwie członkowskim, do którego wysyłka jest prowadzona. Konieczne stanie się więc dostosowanie obowiązujących regulaminów sprzedaży.
Konsekwencją wejścia rozporządzenia w życie będzie również konieczność ujednolicenia oferty usług świadczonych drogą elektroniczną i wszystkich funkcjonalności na stronie internetowej handlowca dla wszystkich obywateli UE korzystających z internetu. Z jednym dużym wyjątkiem.
Co z twórcami?
Po długich negocjacjach z przedstawicielami branż kreatywnych – producentami audiowizualnymi, fonograficznymi, wydawnictwami e-booków i audiobooków oraz autorami gier komputerowych – europejski ustawodawca doszedł do wniosku, że pierwsza faza zniesienia geoblokowania nie będzie dotyczyła e-sprzedaży i e-usług związanych z treściami chronionymi prawem autorskim ze względu na potrzebę szczególnej ochrony interesów autorów tych treści. Uznano, że likwidacja internetowych barier wewnętrznych zostanie najpierw przez dwa lata przetestowana na innych dobrach.
Jakie jest uzasadnienie tego ograniczenia i co oznaczałoby dla twórców zniesienie barier terytorialnych w korzystaniu z ich utworów? Konieczność ujednolicenia kierowanej do mieszkańców każdego z państw członkowskich oferty zdigitalizowanych utworów muzycznych, seriali, filmów, e-booków czy audiobooków lub innych materiałów kreatywnych, udostępnianych w ramach abonamentowych usług na platformach streamingowych (np. Spotify, Netflix, platformy VOD) oznaczałaby potrzebę zawarcia z twórcami dodatkowych umów licencyjnych na dystrybucję ich twórczości w całej Europie. Dla dystrybutorów byłoby to równoznaczne ze sporymi nakładami finansowymi. Istnieją także obawy, że zniesienie geoblokowania na rynku udostępniania treści cyfrowych chronionych prawem autorskim mogłoby doprowadzić do eliminacji zajmujących się lokalną dystrybucją utworów małych przedsiębiorców i start-upów, a to ze względu na trudne do udźwignięcia koszty. Przetrwaliby tylko ci, których wesprą wierni im artyści.
Wbrew pozorom całkowita likwidacja barier na rynku cyfrowym nie sprzyjałaby również twórcom. Mogłaby się wiązać z wyeliminowaniem z platform streamingowych treści dostosowanych do lokalnych warunków i upodobań odbiorców z danego kraju. Jeżeli warunkiem zachowania w ofercie VOD popularnego jedynie w Polsce programu byłoby zapłacenie producentowi programu wielokrotnie wyższej niż dotychczas opłaty licencyjnej za udostępnienie treści na terenie całej Unii, to wykreślenie go z repertuaru przez dystrybutora byłoby rynkowo uzasadnione. Na ten sam wątek można również spojrzeć z innej perspektywy. Jeżeli producentowi lokalnie produkowanego serialu będzie zależało na tym, żeby jego materiał nie zniknął z platformy VOD, jego pozycja negocjacyjna będzie na tyle niekorzystna, że być może zgodzi się udzielić licencji na emisję serialu w całej Europie za tę samą cenę, jaką dotychczas otrzymywał za licencję lokalną. I to ten ostatni scenariusz, w którym koniec geoblokowania doprowadziłby do zaburzenia konkurencji między dystrybutorami, premiując największych rynkowych graczy, wydaje się bardziej prawdopodobny.
Problem w zniesieniu geoblokowania dostrzega również polska branża filmowa, wskazując na ryzyko faworyzowania największych światowych producentów przez dystrybucyjnych potentatów. Byłoby to dla nich korzystne ze względu na skalę współpracy i ilość materiału licencjonowanego przez takich graczy jak Disney czy Warner Bros. Obawa o to, że polscy producenci będą zmuszeni oferować dystrybutorom licencje na emisję swoich utworów po zaniżonych w stosunku do kosztów produkcji stawkach, wydaje się więc uzasadniona.
Wreszcie rynek fonograficzny i filmowy wskazuje na ostatnie ryzyko, jakie mogłoby się wiązać z obowiązkiem zapewnienia jednolitego repertuaru dla całej Europy. Z przyczyn opisanych powyżej mogą z niego zniknąć mniej popularne, lokalne treści, w poszukiwaniu których sfrustrowany brakiem legalnego źródła użytkownik sięgnie po piracką kopię. „Aż 22 proc. Europejczyków uważa nielegalne pobieranie treści za dopuszczalne, jeżeli w danym państwie nie ma legalnej alternatywy” – informuje Komisja Europejska.
Z perspektywy klientów rozporządzenie przyniesie wiele korzyści. Może również pobudzić e-handel między państwami Unii, skoro europejscy przedsiębiorcy będą zmuszeni traktować kontrahentów z innych państw członkowskich tak samo jak krajowych odbiorców. Niektórzy handlowcy będą się jednak musieli do zmiany solidnie przygotować.
Czy kolejny etap znoszenia barier na rynku cyfrowym (za dwa lata) obejmie również dostęp do utworów chronionych prawem autorskim? Nie zapadły jeszcze żadne wiążące decyzje. Przedstawiane przez środowiska twórców argumenty wydają się jednak przekonujące – przymus wprowadzenia jednolitego dla całej Europy repertuaru może przynieść więcej szkód niż pożytku. Mam też wątpliwość, czy zniesienie geoblokowania w tym obszarze odczuwalnie wpłynęłoby na jakość korzystania z dóbr kultury przez użytkowników internetu. To, na czym powinno nam najbardziej zależeć, to możliwość korzystania bez ograniczeń z wykupionych w Polsce abonamentów VOD, aplikacji mobilnych do słuchania muzyki czy aplikacji abonamentowych z e-bookami i audiobookami podczas tymczasowego pobytu w innym państwie Europy – na wakacjach albo w podróży służbowej. Rozwiązanie zapewniające tę możliwość jest już jednak wdrażane, a przepisy gwarantujące dostęp do wykupionych w Polsce treści za granicą (Rozporządzenie w sprawie transgranicznego przenoszenia na rynku wewnętrznym usług online w zakresie treści) wejdą w życie 20 marca 2018 r.
Katarzyna Lejman, prawnik w kancelarii LSW Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy