Niektóre tzw. tanie linie lotnicze bardzo restrykcyjnie podchodzą do kwestii wnoszenia bagażu podręcznego na pokład samolotu. Standardem jest to, że można ze sobą zabrać niewielki plecak, lub małą walizkę. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to źle. Ale w praktyce okazuje się, że do takiego, dozwolonego i darmowego bagażu nic się praktycznie nie zmieści. Ostatnio linie lotnicze Wizzair wprowadziły odpłatność, za tzw. „duży bagaż podręczny” – który, jest rozmiarów typowego bagażu, który przedtem był bezpłatny. Z kolei irlandzkie linie Ryanair wyprosiły z pokładu pasażerkę, która trzymała w dłoni książkę, ponieważ ta nie zmieściła się do bagażu podręcznego. Absurd? Nie dla tanich linii lotniczych, które czerpią z tego dodatkowe korzyści finansowe.
Właśnie z takimi nieuczciwymi z punktu widzenie europosłów taktykami niektórych przewoźników lotniczych trzeba walczyć. „Musimy chronić konsumentów przed niewłaściwymi praktykami handlowymi, których linie lotnicze używają do generowania dodatkowych dochodów” – powiedział Georges Bach. Przykładem zmian jakie chcą wymusić na liniach lotniczych europosłowie jest dostęp do przejrzystej informacji o zasadach zabierania bagażu podręcznego. Pasażer powinien wiedzieć, jaki bagaż może zabrać bezpłatnie ze sobą na pokład samolotu. Sam bagaż ich zdaniem powinien być sprawdzany podczas odprawy, a nie dopiero przed wejściem do samolotu. To właśnie w tym miejscu dochodzi do wielu nieporozumień, kiedy okazuje się, że obsługa nie chce wpuścić do samolotu pasażera, który trzyma zakupy zrobione w strefie wolnocłowej, a które nie zmieściły się w bagażu podręcznym.
Komisarz Karel De Gucht stwierdził, że ograniczenia w sprawie bagażu podręcznego są tak zróżnicowane, ponieważ odzwierciedlają konkurencyjny rynek lotniczy i w przeciwieństwie do europosłów nie widzi potrzeby wprowadzania dodatkowych regulacji bagażowych, które miałyby zmienić prawa pasażerów linii lotniczych.
Pozostaje nam więc czekać, na to jak zakończy się ta batalia o prawa pasażerów.