Przez napływ ukraińskiego ziarna zalega około 2,5 mln ton polskiego zboża; polscy rolnicy nie wiedzą, co z nim zrobić - wskazywali w poniedziałek politycy PSL. Według nich, rządzący, którzy dopuścili do tego, że tak duża ilość zboża z Ukrainy została w Polsce, są winni tej sytuacji.
Poseł Jarosław Rzepa (PSL) podkreślił w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie, że przyjechał z Pomorza Zachodniego, gdzie - jak mówił - w tym tygodniu szykują się zmasowane protesty, których powodem jest przede wszystkim niska cena zbóż i zalegające w magazynach ziarno.
"Słyszymy zewsząd o bardzo trudnej sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o ceny zbóż. Rolnicy mają ich bardzo dużo w swoich magazynach, nie wiedzą, co mają w tej sytuacji robić" - mówił Rzepa.
Podkreślił, że jesienią ubiegłego roku wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk apelował do rolników, by nie sprzedawali zboża i czekali na dobre ceny. "Ceny spadły, a rolnicy czują się oszukani" - powiedział poseł PSL.
Według niego, przez napływ ukraińskiego ziarna zalega około 2,5 mln ton polskiego zboża. "Dlatego dzisiaj rolnicy będą protestować, a rządzący, którzy dopuścili się tego, że tak wielka ilość zboża z Ukrainy została w Polsce, są winni tej całej sytuacji" - ocenił Rzepa.
Zdaniem rzecznika PSL Miłosza Motyki problemów rolników można było uniknąć. "Niestety, rząd PiS nie jest mądry ani przed, ani po szkodzie. Już w lipcu ubiegłego roku apelowaliśmy o korytarze eksportowe dla ukraińskiego zboża, wtedy minister Kowalczyk mówił, że problemu nie ma" - podkreślił Motyka.
Według niego, rządzący twierdzili, że nic nie mogą zrobić w temacie zboża ze wschodu. "Zapomnieli, że mają swojego komisarza ds. UE Janusza Wojciechowskiego. To pan komisarz Wojciechowski powinien podjąć w tym zakresie działania, a nie zrobił nic. Wprowadzenie systemu kaucji dozwala prawo europejskie i to można zrobić od jutra. Pan minister Kowalczyk w tej sprawie popełnił grzech zaniechania i niestety, ale za ten grzech zaniechania nie zapłaci on, a zapłacą polscy rolnicy" - powiedział rzecznik PSL.
W zeszłym tygodniu minister rolnictwa podkreślił w "Dzienniku Gazecie Prawnej", że szczyt wzrostu cen żywności mamy już za sobą. "Mogą być jeszcze jakieś drobne ruchy, ale już nie takie wielkie jak wcześniej. Oczywiście wszystko z zastrzeżeniem, że nie nastąpi eskalacja wojny i kolejny wzrost cen gazu i energii" – powiedział Kowalczyk.
Mówiąc o imporcie zboża z Ukrainy, minister zaznaczył, że "trzeba zapewnić dobrze zorganizowany, bezpieczny tranzyt tak, żeby ukraińskie zboże nie zakłócało europejskiego rynku". Jego zdaniem w tym celu można np. wprowadzać kaucje, zwracane w momencie wywozu zboża z Unii Europejskiej.
Podkreślił, że Unia Europejska nie pomaga Polsce "zmierzyć się z tym tematem". Realną pomocą byłoby dostarczenie urządzeń przeładunkowych, kontenerów, wagonów i pociągów.
"Chodzi o to, by zboże było przeładowywane na naszej granicy tam, gdzie się kończą szerokie tory i stamtąd bezpośrednio jechało do Hiszpanii czy portów, z których trafiałoby do krajów np. w Afryce, które oczekują tego importu. Na razie takiej możliwości nie ma, a działania Unii ograniczają się do deklaracji. Ponowię nasze postulaty w tej sprawie na spotkaniu unijnych ministrów pod koniec stycznia" – powiedział minister Kowalczyk w rozmowie z "DGP".
W połowie stycznia komisarz ds. UE Janusz Wojciechowski, pytany o zakłócenia na polskim rynku wywołane ukraińskim zbożem wyraził nadzieję, że te trudności okażą się przejściowe. "Rozumiem polskich rolników, bardzo uważnie słucham ich głosu" - zapewnił. (PAP)
autor: Edyta Roś
ero/ itm/