Jeżeli jedno z małżonków nie zarabia, ale połowa łącznych przychodów żony i męża zmieści się w przedziale od 68 412 zł do 133 692 zł, to rozliczając się wspólnie, oboje skorzystają z ulgi dla klasy średniej – wynika z wyjaśnień Ministerstwa Finansów

W cytowanej przez nas we wtorek wypowiedzi dla PAP resort finansów stwierdził: „Jeżeli (…) istnieje dysproporcja między przychodami małżonków i np. jedno przekracza limit przychodowy, a drugie nie osiąga żadnych przychodów, to też mogą skorzystać z odliczenia. W tym przypadku jednakże połowa łącznych przychodów obojga małżonków (z pracy na etacie oraz z pozarolniczej działalności gospodarczej) musi wynosić co najmniej 68 412 zł i nie przekraczać 133 692 zł. Jest to warunek zastosowania odliczenia i przy jego spełnieniu każdy z nich zastosuje ulgę obliczoną od połowy ich wspólnych przychodów”.
Pisaliśmy o tym w artykule „Wspólne rozliczenie z małżonkiem może uratować ulgę dla klasy średniej” (DGP nr 6/2022).
- To korzystne wyjaśnienie, ale moim zdaniem nie będzie miało zastosowania, gdy jeden z małżonków w ogóle nie zarabia - uważa Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton.
Wyjaśnia, że zarówno żona, jak i mąż będą mogli skorzystać z ulgi dla klasy średniej tylko wówczas, gdy oboje zarabiają, a połowa ich przychodów będzie mieściła się w granicach od 68 412 zł do 133 692 zł.
Ekspertka tłumaczy, że gdy jeden z małżonków w ogóle nie będzie zarabiać, to ulgę (której wysokość można policzyć od połowy sumy łącznych przychodów) odliczy od swojego dochodu tylko ten małżonek, który dochody faktycznie osiąga.
- Wynika to z art. 6 ust. 2 ustawy o PIT, zgodnie z którym przy wspólnym rozliczeniu wszelkiego rodzaju pomniejszenia dochodów (a więc w tym ulgi) dokonuje się odrębnie przez każdego z małżonków. Współmałżonek bez dochodów nie ma więc czego pomniejszyć - mówi Małgorzata Samborska.
Jej zdaniem inna wykładnia wynika z niezrozumienia mechanizmu wspólnego rozliczenia. Polega ono na tym - wyjaśnia ekspertka - że w pierwszej kolejności każdy z małżonków odrębnie odlicza kwoty pomniejszające dochód, w tym ulgi, a dopiero później oboje sumują te dochody i obliczają podatek od połowy łącznych dochodów małżonków. Jeśli więc dochód jednego małżonka wynosi „0”, to nie ma czego pomniejszyć.
Prawo do ulgi wyliczanej od połowy sumy łącznych przychodów jest odrębnym mechanizmem od wspólnego odliczenia.

Przykład

Załóżmy, że żona osiągnie roczne przychody na poziomie 200 000 zł (samodzielnie nie skorzysta z ulgi), a mąż nie osiągnie żadnych przychodów.
Jeśli rozliczą się z podatku wspólnie, to mogą policzyć ulgę od połowy łącznych przychodów, czyli od 100 000 zł (200 000 zł + 0 zł = 200 000 zł ). W takiej sytuacji ulga wyniesie ponad 12 000 zł.
Niezależnie od tego obliczany będzie podatek we wspólnym zeznaniu. Najpierw każdy z małżonków od swojego przychodu (czyli żona od 200 000 zł, a mąż od 0 zł) odejmą wszystkie ulgi, czyli m.in. ulgę dla klasy średniej (12 000 zł). Dopiero potem ich dochód zostanie zsumowany, a podatek zapłacony od połowy tej kwoty.
W tej sprawie wystąpiliśmy do Ministerstwa Finansów z prośbą o ustosunkowanie się do wykładni prezentowanej przez ekspertkę.