Wojna w Ukrainie, pandemia COVID-19, znaczny wzrost cen dóbr i usług czy ograniczenie dostępności surowców prowadzą do tego, że szczególnego znaczenia nabiera art. 3571 k.c., czyli klauzula rebus sic stantibus. Dzięki tej regulacji sąd może zmienić treść stosunku prawnego, a nawet go rozwiązać – dostosowując w ten sposób sytuację umowną stron do nadzwyczajnych zmian społeczno-gospodarczych.
Jedną z przesłanek zastosowania klauzuli rebus sic stantibus stanowi zaistnienie „groźby rażącej straty”. Jest to zwrot niedookreślony, jednak niewątpliwie nie chodzi tutaj o jakąkolwiek stratę. W literaturze i orzecznictwie za „rażącą stratę” uznaje się: „stratę zdecydowanie ponadprzeciętną, nieobjętą typowym ryzykiem gospodarczym”, „stratę niezdarzającą się w toku normalnej działalności gospodarczej”, „nadzwyczajny uszczerbek majątkowy”.
Decydujące parametry
W praktyce pojawia się wątpliwość, jakie okoliczności świadczą o tym, że poniesiona strata jest rażąca. Wydawać by się mogło, że wystarczy tutaj ustalenie wartości samej straty i ocena otrzymanej kwoty. Jednak trzeba podkreślić, że przesłanka „rażącej straty” ma autonomiczny charakter, a co oznacza, że nie jest wystarczające samo jej wyliczenie – należy ją oceniać w kontekście konkretnego zobowiązania i całokształtu sytuacji stron.
Analiza orzecznictwa pozwala wyodrębnić pewne parametry, które stanowią wyznacznik do oceny straty jako „rażącej”. Chociaż nie chodzi tu stricte o utratę spodziewanego dochodu, to niewątpliwie zysk (strata) jest jednym z podstawowych wyznaczników, który musi być wzięty pod uwagę. Wskazuje się na konieczność porównania obecnej i pierwotnej wartości świadczeń. Przykładowo, w jednym z wyroków uznano, że przesłanka ta byłaby spełniona, gdyby strata stanowiła co najmniej połowę wartości przedmiotu umowy lub w sposób drastyczny wpływała na działalność firmy, doprowadzając do poważnych dla niej turbulencji finansowych (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z 10 maja 2021 r., sygn. akt I ACa 1023/19).
Nie oznacza to jednak, że konieczne jest zawsze wykazanie straty w wysokości połowy wartości umowy. Czasami sądy odwołują się też do tego, czy wykonawca musi podczas wykonywania umowy pokrywać dodatkowo koszty jej realizacji z własnych funduszy (tj. wynagrodzenie umowne nie wystarczy nawet na pokrycie kosztów wykonawcy – abstrahując od utraty zysku z wykonania umowy). Strata może być uznana za rażącą, gdy zwiększenie kosztów zakupu materiałów prowadzi do pochłonięcia zakładanego zysku, równocześnie powodując, że wykonawca jest zmuszony częściowo subsydiować wykonanie umowy z własnych środków (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 6 listopada 2017 r., sygn. akt VI ACa 1462/13).
W najnowszych orzeczeniach podkreśla się, że konieczne jest nie tylko porównanie obecnego dochodu i zakładanego w momencie zawierania umowy, lecz także ocena całokształtu skutków wykonania zobowiązania dla sytuacji majątkowej strony – przy uwzględnieniu celu umownego i tego, jakich korzyści z jego wykonania strona mogła się spodziewać. Nie musi to być zawsze strata, która zachwiałaby kondycją finansową wykonawcy bądź groziłaby mu upadłością. Wystarczające jest, by była to zwykła rażąca strata transakcyjna. Co warte podkreślenia, może to być strata, która została już poniesiona, oraz taka, która może wystąpić w przyszłości (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 25 maja 2022 r., sygn. akt VII AGa 1100/21).
Co trzeba wykazać
W trakcie procesu sądowego czy też na etapie postępowania przedsądowego może się pojawić problem wykazania poniesienia straty, a tym bardziej że jest ona „rażąca”. Zasadnym jest zadanie sobie przez stronę takich pytań jak: na jakiej podstawie szacowała ceny w ofercie, jaki poziom zysku zakładała, jakie koszty faktycznie zostały poniesione, jak również – a co szczególnie istotne – z jakich dokumentów to wynika? Podstawa modyfikacji kontraktu musi bowiem zostać określona jak najbardziej precyzyjnie i kompleksowo, a strona powinna wykazać stratę za pomocą dowodów. Znaczenie będą tutaj miały dokumenty dotyczące kosztów wykonania danej usługi czy robót, które to ponosi faktycznie strona w porównaniu z zakładanymi na podstawie sytuacji rynkowej w momencie zawierania umowy. Przykładowo mogą to być dokumenty księgowe czy kosztorysy podwykonawców. Nie jest to jednak wystarczające. Za uzasadnione do podstawy stwierdzenia wzrostu poszczególnych cen i kosztów przyjmuje się również stosowanie źródeł określających wzrost cen towarów i usług z perspektywy rynku. Jako przykład można tu wskazać takie opracowania branżowe jak Intercenbud, Sekocenbud czy Orgbud. Pomocne mogą być również dane statystyczne czy raporty GUS. Czasami wskazuje się nawet, że właśnie taka analiza stanowi dopiero o obiektywnym wzroście cen, co przekłada się na ocenę poniesionej straty.
Nadzwyczajne ryzyko
Należy jednak mieć na względzie, że zagadnienie „rażącej straty” wiąże się z pojęciem normalnego ryzyka kontraktowego. Przepis art. 3571 k.c. ma bowiem na celu ochronę stron stosunku zobowiązaniowego przed nadzwyczajnym ryzykiem, którego strony nie były w stanie przewidzieć przy zawieraniu umowy – a zatem nie będzie miał zastosowania w sytuacjach mieszczących się w granicach tzw. normalnego ryzyka kontraktowego. Ma to szczególne znaczenie w obrocie profesjonalnym, gdyż na przedsiębiorcach jako profesjonalistach ciąży obowiązek zachowania należytej staranności.
W obecnej sytuacji gospodarczej klauzula rebus sic stantibus ma istotne znaczenie jako instytucja chroniąca przed nadzwyczajnym ryzykiem kontraktowym. Regulacja ta stanowi szczególną szansę dla wykonawców, którzy w ramach wniosków o waloryzację czy też już na etapie postępowania sądowego mogą się domagać zmiany wysokości umownego wynagrodzenia. Trzeba mieć na uwadze, że przesłanki z art. 3571 k.c. ustawodawca określił za pomocą zwrotów niedookreślonych. Na podstawie dotychczasowej praktyki sądów wskazuje się, że najczęściej punkt wyjścia stanowi porównanie obecnej i pierwotnej wartości świadczeń – jednak przy uwzględnieniu całokształtu sytuacji stron oraz celu samej umowy.©℗