W najbliższych miesiącach nie będzie niestandardowych emisji – zapowiada Ministerstwo Finansów. Na razie nie ma potrzeby, żeby w ten sposób sięgać po oszczędności obywateli. Budżet dość dostał od dużych inwestorów
Resort finansów bez problemu sprzedaje obligacje na rynku hurtowym i idzie mu to na tyle dobrze, że do końca kwietnia sfinansował 82 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych. Popyt ze strony dużych inwestorów finansowych nie maleje, co widać było na pierwszym majowym przetargu: MF sprzedało papiery warte 5,7 mld zł, a mogło za ponad 11 mld zł. Nie ma więc potrzeby wychodzić na rynek detaliczny ze specjalnymi ofertami. Tym bardziej że zainteresowanie oszczędzających nimi nieco osłabło.
Czym jest oferta niestandardowa? Ministerstwo przeprowadziło takie dwie. Pierwsza, w listopadzie ub.r., cieszyła się dużym powodzeniem: 13-miesięczne papiery sprzedano za 874,2 mln zł. Ale już w lutym tego roku resort znalazł nabywców na specjalne 7-miesięczne obligacje za 282,2 mln zł.
– Po świetnych listopadowych wynikach sprzedaży wydawało się, że MF znalazło sposób na większy popyt na detaliczne papiery. Skoro wtedy apetyty były tak duże, to logiczne wydawało się szybkie wyjście na rynek z kolejną podobną ofertą. Ale inwestorzy wcale nie przyjęli jej z entuzjazmem. Stąd zapewne ministerstwo zrewidowało swoje plany na przyszłość i postanowiło się wstrzymać z kolejnymi emisjami – mówi Michał Sadrak, analityk Open Finance.
Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego w MF, uważa, że wyniki lutowej sprzedaży wcale nie były takie złe. I podtrzymuje opinię, że nowe niestandardowe obligacje mogą zostać wykorzystane w przyszłości jako jednorazowe okazyjne emisje, a ich sprzedaż dokonywana byłaby w miesiącach, w których budżet będzie potrzebował szybkiego zasilenia w płynność. Taka oferta mogłaby w części zastępować emisję bonów skarbowych. Przy tym ministerstwo zwiększałoby bazę inwestorów biorących udział w finansowaniu potrzeb pożyczkowych o dodatkowe grono oszczędzających na rynku detalicznym.
– Jednocześnie po dobrych wynikach sprzedażowych w listopadzie i grudniu ubiegłego roku oraz w styczniu i lutym tego roku wydaje się, że popyt nabywców indywidualnych został chwilowo zaspokojony – przyznaje Marczak.
Według Marczaka dla ministerstwa ważne było rozpoznanie głębokości rynku detalicznego i sprawdzenie, co preferują kupujący: wyższe oprocentowanie w zamian za dłuższą zapadalność czy odwrotnie.
– Porównanie wyników sprzedaży listopadowej trzynastki i lutowej siódemki wskazuje, że nabywcy skłonni są zaakceptować nieco dłuższy okres oszczędzania w zamian za wyższe oprocentowanie, przy czym ten najbardziej pożądany okres oszczędzania wydaje się zbliżony do jednego roku – ocenia Marczak.
Ministerstwo Finansów nie rezygnuje całkowicie z oferowania obligacji niestandardowych w przyszłości również dlatego, że traktuje rynek detaliczny jako wyjście awaryjne w sytuacji napięć na rynku hurtowym. Dyrektor podkreśla, że obligacje oszczędnościowe w żadnym kraju nie stanowią źródła finansowania potrzeb pożyczkowych rządu w takiej skali jak obligacje hurtowe – podobnie jest też w Polsce. – Mogą jednak stanowić dodatkowe źródło finansowania, szczególnie w przypadku zawirowań występujących na rynkach finansowych. Tak było np. w Polsce po upadku banku Lehman Brothers, gdy tylko w ciągu jednego miesiąca sprzedaliśmy obligacje detaliczne o wartości 1,1 mld zł – mówi Marczak.
Kiedy mogłaby nastąpić kolejna emisja niestandardowa? Według Michała Sadraka najbardziej prawdopodobnym terminem jest dopiero grudzień. Wtedy zapada listopadowa trzynastka. Zdaniem analityka resort przygotuje specjalną ofertę, by zrolować część tego długu.
2,9 mld zł wartość ubiegłorocznej sprzedaży obligacji detalicznych
2,62 proc. oprocentowanie sprzedawanej ostatnio lutowej siódemki
2,5 proc. średnie oprocentowanie lokat dla gospodarstw domowych w lutym