Po zapoznaniu się z sytuacją SKOK-ów i wskazaniem tych z największymi problemami, nadzór zaczyna radykalne działania: wnioskuje o ogłoszenie upadłości jednej z kas. Dla kolejnej w ciągu kilku dni chce znaleźć nabywcę.
Klientów spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej „Wspólnota” spotkała w piątek niemiła niespodzianka: placówki tego SKOK-u były zamknięte. Od dziś znów są czynne, ale można będzie wykonać tylko jeden rodzaj operacji – przelew do urzędu skarbowego. Takie są efekty czwartkowej decyzji Komisji Nadzoru Finansowego, która postanowiła zawiesić działalność „Wspólnoty” i wystąpić do sądu o ogłoszenie jej upadłości. Ostatni roboczy dzień minionego tygodnia pracownicy kasy poświęcili na „inwentaryzację stanu gotówki w placówkach”.
Będzie to pierwsza upadłość spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej i pierwsze od 2001 r. bankructwo instytucji przyjmującej depozyty klientów w Polsce. Wówczas upadł Bank Spółdzielczy Włodowice.
Chociaż nadzór od dłuższego czasu informuje o trudnej sytuacji finansowej sektora SKOK (na 55 kas 45 jest objętych postępowaniami naprawczymi), to we „Wspólnocie” problemy były największe. Tylko w pierwszych pięciu miesiącach tego roku SKOK wykazał niemal 19 mln zł straty. Przy aktywach przekraczających nieco pół miliarda złotych kasa miała w końcu maja (to najnowsze dostępne dane) ponad 400 mln zł ujemnych funduszy własnych. Dla porównania – według KNF ujemne fundusze własne ma cały sektor SKOK, a w końcu marca było to prawie 700 mln zł.
„Wspólnota” jest jednym z czterech SKOK-ów, w których nadzór wprowadził wcześniej zarząd komisaryczny. W gdańskiej kasie nastąpiło to latem ubiegłego roku. Jej problemy zaczęły się jednak na kilka lat przed objęciem sektora SKOK nadzorem KNF, do czego doszło pod koniec 2012 r.
Już w 2008 r. w SKOK „Wspólnota” (jeszcze wtedy funkcjonującym pod nazwą Południowo-Zachodnia SKOK) zarząd komisaryczny został wprowadzony przez pełniącą wówczas funkcje nadzorcze Kasę Krajową SKOK. Pomoc finansowa ze strony Kasy Krajowej okazała się nieskuteczna, a dodatkowym obciążeniem stało się przejęcie SKOK Zachodnia w połowie 2012 r. Kilka miesięcy później połączona kasa miała niemal 180 mln zł ujemnych funduszy własnych. Z czasem ta kwota jeszcze wzrosła w związku z urealnieniem wyceny aktywów. Równocześnie nie udało się wyprowadzić na prostą bieżącej działalności kasy. Jak wynika z piątkowego komunikatu KNF, na przeszkodzie stanęły też umowy outsourcingowe „Wspólnoty”. – Umowy były zawarte w sposób, który w praktyce istotnie ograniczał możliwość zmiany umów działaniami SKOK „Wspólnota”, zaś na zmianę lub przedterminowe rozwiązanie zarządca komisaryczny nie uzyskał zgody pozostałych stron umów – informował nadzór.
Mimo problemów finansowych gdańska kasa cały czas pozyskiwała nowych klientów. Tylko w maju tego roku liczba jej członków powiększyła się o ponad 200 osób.
Czy „Wspólnotę” można było uratować? – Ze względu na skalę ryzyka skumulowanego w SKOK „Wspólnota” do udziału w jej restrukturyzacji poprzez przejęcie lub połączenie nie zgłosił się w odpowiedzi na zapytania KNF ani żaden SKOK spełniający ku temu ustawowe kryteria, tzn. mogący w wyniku przejęcia trwale zapewnić bezpieczeństwo depozytów zgromadzonych w kasie, ani żaden bank – podała KNF.
Jednak pod koniec czerwca tego roku Małgorzata Żymierska, zarządca komisaryczny tego SKOK-u, informowała, że „kasa prowadzi rozmowy z pięcioma dużymi podmiotami finansowymi i jedną spółdzielczą kasą oszczędnościowo-kredytową, w ramach których rozważane jest wsparcie tych podmiotów w zakresie restrukturyzacji Kasy »Wspólnota«”. Wiadomo, że jednym z tych podmiotów była największa w systemie SKOK Kasa Stefczyka. Z komunikatu KNF wynika jednak, że nadzór uznał, iż to przejęcie nie prowadziłoby do „trwałego zapewnienia bezpieczeństwa depozytów zgromadzonych w kasie”.
Z taką oceną nie zgadza się z kolei Kasa Krajowa SKOK: – Decyzja ta podjęta została w oparciu o błędnie ustalony stan faktyczny, gdyż istniała możliwość sanacji Kasy przez same spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe i w związku z tym w odpowiednim trybie prawnym zostanie ona przez Kasę Krajową zaskarżona – zakomunikował w piątek Andrzej Dunajski, rzecznik KK SKOK.
W najbliższych dniach rozstrzygnie się przyszłość innej spółdzielczej kasy, która od ubiegłego roku jest kierowana przez zarządcę komisarycznego. Chodzi o SKOK im. św. Jana z Kęt z siedzibą w Rumi.
Tu również deklarację chęci przejęcia składała Kasa Stefczyka. Ale i w tym wypadku nie została wzięta pod uwagę. – W sektorze SKOK nie ma kasy spełniającej ustawowe warunki udziału w restrukturyzacji SKOK św. Jana z Kęt w sposób mogący zapewnić bezpieczeństwo depozytów zgromadzonych w kasie – oznajmiła w czwartek wieczorem KNF. I zapowiedziała, że chce doprowadzić do przejęcia tej kasy przez bank. Na zgłoszenia chętnych nadzór czeka do 24 lipca. – Poczynając od grudnia 2013 r. prowadzę szereg zaawansowanych rozmów z bankami krajowymi zainteresowanymi przejęciem naszej kasy – uspokajała w piątek klientów Teresa Stankiewicz-Haupa, zarządca komisaryczny SKOK św. Jana z Kęt.
Dotychczas banki niechętnie podchodziły do pomysłu przejmowania spółdzielczych kas. Jak argumentowały, wiązałoby się to dla nich ze zbyt dużym ryzykiem i nie byłoby opłacalne. Największe banki, wspólnie ze Związkiem Banków Polskich, proponowały, by przejmowaniem powodujących straty aktywów najsłabszych SKOK-ów zajął się specjalny „zły bank” stworzony przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Taka instytucja jednak jak dotąd nie powstała. Możliwość uruchomienia tzw. banku pomostowego da nowa ustawa o BFG. Dopiero powstaje projekt takiej ustawy. Na razie udział BFG w restrukturyzacji spółdzielczych kas może polegać na udzielaniu preferencyjnych pożyczek dla instytucji, które zdecydowałyby się na przejmowanie SKOK-ów. Gdy ratowanie nie przynosi efektów, pozostaje wypłata przez BFG depozytów gwarantowanych.
Zaangażowanie banków i BFG nie zawsze jest jednak potrzebne. W ubiegłym tygodniu nadzór zgodził się na fuzję dwóch śląskich SKOK-ów: Szopienice i Dziedzice. – KNF uznaje, iż kasa przejmująca (Szopienice – red.) spełnia wszystkie kryteria, które Komisja bierze pod uwagę przy ocenie zdolności do udziału w restrukturyzacji sektora SKOK – podano w komunikacie.

Start wypłat w 20 dni

Depozyty klientów spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych od końca listopada 2013 r. są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego na takich samych zasadach jak środki klientów banków: pełna ochrona dotyczy pieniędzy jednego klienta na wszystkich rachunkach w danej instytucji do równowartości 100 tys. euro (ok. 415 tys. zł). Wypłata powinna rozpocząć się najpóźniej w ciągu 20 dni roboczych od dnia zawieszenia działalności instytucji objętej gwarancjami. Teoretycznie możliwe jest opóźnienie startu o 10 dni, jednak w przypadku klientów „Wspólnoty” początek wypłat powinien nastąpić wcześniej.

W ciągu trzech dni roboczych powinna być ustalona lista osób, którym przysługuje zwrot środków gwarantowanych. W najbliższym czasie zarząd BFG wyznaczy instytucję, w której oddziałach będzie możliwe podjęcie pieniędzy z rachunków zawieszonej kasy. Wypłata jest dokonywana na podstawie aktualnego dowodu tożsamości (istotne, by zawarte w nim dane były takie same jak na liście, jaką zarządca komisaryczny SKOK-u przekaże do BFG). Wybrana przez Fundusz instytucja będzie prowadzić wypłatę pieniędzy prawdopodobnie przez kilka miesięcy. Później będzie je można podjąć w samym BFG. Wypłata środków gwarantowanych prowadzona jest przez pięć lat, później roszczenia klientów się przedawniają.

Wypłata środków klientów SKOK „Wspólnota” tylko w niewielkim stopniu uszczupli zasoby BFG. Dysponuje on bowiem kwotą przekraczającą 12 mld zł.