Informację taką przekazał PAP Piotr Sułek ze stowarzyszenia "Przywiązani do polisy". Sułek zwrócił też uwagę, że w ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych Polacy zgromadzili już ok. 55 mld zł oszczędności. Według danych zaprezentowanych na niedawnym posiedzeniu komisji sejmowej poświęconej temu problemowi, liczba aktywnych polis przekracza 3 mln.
Sułek liczy, że pozwy zbiorowe zwrócą na problem uwagę polityków i przybliżą legislacyjne załatwienie sprawy tzw. polisolokat. O możliwości takiej mówił niedawno prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Marek Niechciał.
Zarówno Anna Lengiewicz z kancelarii LWB, która prowadzi wszystkie osiem pozwów grupowych przeciw towarzystwom ubezpieczeniowym, jak i Piotr Sułek uważają, że pozwów zbiorowych przeciwko towarzystwom ubezpieczeniowym będzie więcej. Według Lengiewicz, której kancelaria szykuje cztery kolejne pozwy dot. tzw. polisolokat, pozwy zbiorowe są o wiele bardziej dotkliwe dla ubezpieczycieli niż pozwy indywidualne.
"Ogromne instytucje finansowe nie boją się pozwów indywidualnych. W razie przegranej w pierwszej instancji zawierają ugody, żeby nie mieć przykładu przegranej sprawy. W przypadku pozwów zbiorowych jest to dużo trudniejsze - muszą się z nich o wiele bardziej tłumaczyć również wobec audytorów badających ich sprawozdania finansowe" - powiedziała Lengiewicz.
Pozwy właścicieli lokat - zarówno aktywnych, jak i już zlikwidowanych - dotyczą przede wszystkim tzw. opłat likwidacyjnych, czyli kwot pobieranych przez towarzystwa za wcześniejsze rozwiązanie umowy.
Właśnie skargi na wysokie opłaty były powodem, dla którego Miejski Rzecznik Konsumentów w Warszawie Małgorzata Rothert zdecydowała się podjąć funkcję reprezentanta grupy konsumentów w sprawie przeciw TU Europa. "Od 2012 r. zgłaszało się do nas bardzo dużo osób, które skarżyły się na sposób zawarcia umowy, brak informacji dotyczącej warunków tych umów. Chodziło przede wszystkim o to, że ludziom - zwłaszcza osobom starszym, które chciały bezpiecznie ulokować oszczędności, nieraz całego życia - doradcy proponowali zawarcie umowy ubezpieczenia z funduszem kapitałowym, twierdząc, że to dobra lokata. Po jakimś czasie okazywało się, że jeżeli ktoś chciał wycofać pieniądze, pobierano od niego tzw. opłatę likwidacyjną, która w pierwszych latach sięgała 100 proc. wpłaconych środków" - powiedziała Rothert PAP.
"Opłaty te w różnych towarzystwach miały różne nazwy, np. kwota wykupu, albo nie były nazywane w ogóle. Ale generalnie zasady były takie same: w pierwszym i drugim roku obowiązywania umowy towarzystwo zabierało ok. 100 proc. wpłaconych środków, w kolejnych 90 proc., 80 proc. itd. Dopiero zazwyczaj po 10 latach nie pobierano opłaty za wcześniejsze rozwiązanie umowy" - wyjaśniła Lengiewicz.
Według prawniczki ubezpieczyciele mieli też jedną podstawową zasadę - informacja o tych opłatach likwidacyjnych znajdowała się w załączniku do Ogólnych Warunków Ubezpieczenia (OWU). "Z istotny wiemy, że w załączniku powinny znaleźć się rzeczy mniej istotne, opisowe. OWU mówiły o bardzo wielu nieistotnych rzeczach, a o tym, że towarzystwo zabierze wszystkie pieniądze mówił załącznik, którego człowiek czasem nawet nie dostawał" - podkreśliła Lengiewicz.
Jak mówiła, niektóre towarzystwa formułowały także warunki pobierania opłat w skomplikowany sposób. Np. Skandia przedstawiała wyliczanie pobieranej składki likwidacyjnej za pomocą wzoru: "100%-(96,7%)^(K-T)", "gdzie: T - mniejsza z dwóch wielkości: a) liczba pełnych Lat Polisy, za które została zapłacona Składka Regularna, b) liczba pełnych Lat Polisy licząc od dnia zawarcia Umowy do dnia wystąpienia o wypłatę Wartości Wykupu, K - Okres Ubezpieczenia”.
Według towarzystwa, które PAP zapytał o uzasadnienie takiego sposobu naliczania opłaty, "z zawarciem każdej długoterminowej umowy ubezpieczenia łączą się koszty, które ubezpieczyciel ponosi w znacznej części w pierwszym roku obowiązywania takiej umowy; pojawiła się potrzeba określenia warunków ich rozliczania. Było to konieczne, aby produkt miał szansę na osiągnięcie zamierzonych efektów".
Zdaniem Lengiewicz była to "tylko próba zmanipulowania konsumenta, po pierwsze - żeby tego nie przeczytał, po drugie - żeby tego nie policzył".
Dlatego nie tylko do sprawy przeciw TU Europa, ale do wszystkich ośmiu pozwów przystąpili jako reprezentanci konsumentów Miejscy lub Powiatowi Rzecznicy Konsumentów. Dzięki temu pozew zwolniony jest z opłaty sądowej, która w wypadku pozwu zbiorowego wynosi 2 proc. wartości przedmiotu sporu, a także rozmaitych innych opłat na dalszych etapach postępowania - m.in. przy wnoszeniu apelacji.
Według Anny Lengiewicz na obecnym etapie cztery pozwy przeszły już pierwszy etap procedury formalnej, jaka jest wymagana przy pozwach zbiorowych, i prawomocnie zostały dopuszczone do rozpoznania merytorycznego przez sąd; jeden został dopuszczony nieprawomocnie, a pozostałe są w fazie formalnej. Jak zaznaczyła, do tej pory żaden pozew nie został prawomocnie oddalony, natomiast w jednej sprawie - przeciw Aegonowi - wszyscy konsumenci otrzymali zwrot pieniędzy wraz z odsetkami.
Obok opłat likwidacyjnych, w wypadku dwóch towarzystw - Open Life i Europa - chodzi również o spadek wartości jednostek funduszy, w które zostały zainwestowane składki klientów.
Część właścicieli aktywnych polis objęły już zobowiązania obniżenia opłat likwidacyjnych z 90-100 proc. do 20-30 proc., jakie z 17 towarzystwami zawarł UOKiK. Jednak według szacunków Rzecznika Finansowego decyzje te dotyczą jedynie około 30 proc. przypadków aktywnych polis.
"Oznacza to, że 70 proc. przypadków nie jest objętych tymi porozumieniami. Tymi porozumieniami nie są objęci również ci, którzy zakończyli te umowy, czyli krótko mówiąc, wypowiedzieli te umowy i została od nich pobrana – moim zdaniem niesłusznie – opłata likwidacyjna. Te opłaty likwidacyjne są zwykle pobierane na podstawie niedozwolonych klauzul umownych, czyli inaczej mówiąc, klauzul abuzywnych" - mówił podczas posiedzenia sejmowej komisji Aleksander Daszewski z Biura Rzecznika Finansowego. Jak podkreślił, porozumienia nie oznaczają też, że klienci mogą "wyjść z tych produktów bezkosztowo", bo ponoszą stratę, tyle że ograniczoną.
Obecnie toczą się również rozmowy pomiędzy UOKiK a towarzystwami ubezpieczeniowymi przy udziale Polskiej Izby Ubezpieczeń na temat objęcia podobnymi porozumieniami kolejnych grup konsumentów. UOKiK nie jest jednak w stanie oszacować w tej chwili, jakiej liczby klientów będą dotyczyły.
"Pozwy składały w większości osoby, których nie objęły porozumienia, jakie zawarł UOKiK z towarzystwami ubezpieczeniowymi. Ale to porozumienie jest zawarte pomiędzy towarzystwami i UOKiK, a osoby posiadające roszczenia, nawet jeśli obejmą je porozumienia, nadal mogą ubiegać się o zwrot całej utraconej kwoty na drodze sądowej" - podkreślił Piotr Sułek.