Kiedy w sierpniu miałem zaszczyt na łamach Dziennika Gazety Prawnej komentować obowiązującą rekomendację T, podobnie jak cały sektor bankowy łączyłem duże nadzieje z zapowiadaną na jesień nowelizacją wytycznych Komisji Nadzoru Finansowego. Lektura projektu przyniosła jednak głębokie rozczarowanie.
Nowa rekomendacja T, zgodnie z oczekiwaniami, nie stanowi odejścia od wskaźnika DtI (debt-to-income ratio) jako miernika maksymalnego dopuszczalnego poziomu obciążenia dochodów gospodarstwa. Nowością jest natomiast przeniesienie zobowiązania do określenia maksymalnej dopuszczalnej wartości wskaźnika DtI na zarządy banków. Zadaniem Rady Nadzorczej i regulatora pozostanie określenie apetytu na ryzyko oraz ocena i kontrola przyjętych przez bank rozwiązań.
Po wyłączeniu kredytów zabezpieczonych hipotecznie (ich dotyczy przecież rekomendacja S) rekomendacja T obejmuje jednorodne produkty bankowe, zaliczane do klasycznie zdefiniowanego rynku kredytów konsumenckich, takich jak: kredyty ratalne, kredyty gotówkowe, kredyty balonowe oraz limity odnawialne.
Przy okazji nowelizacji KNF zdecydowała się na długo oczekiwane zrównanie instytucji bankowych działających na rynku polskim. Dotychczas oddziały banków zagranicznych w sposób bardzo wybiórczy stosowały się do zaleceń polskiego nadzoru bankowego, uzasadniając to normami obowiązującymi w mającej siedzibę za granicą jednostce macierzystej. Trwająca od kilku lat niejasna sytuacja stwarzała wiele przewag konkurencyjnych po ich stronie – zwłaszcza w obliczu zaostrzania norm przez KNF.
Usankcjonowanie przez KNF procedur uproszczonych oraz wykorzystywania przez banki scoringów behawioralnych (analiza dotychczasowej obsługi produktów finansowych przez klienta – red.) i systemów ekspertowych (system komputerowy, który rozwiązuje złożone problemy na podstawie analizy baz wiedzy – red.) jako narzędzi oceny ryzyka i akceptacji wniosków kredytowych z pewnością ma szansę wpłynąć pozytywnie na rynek kredytów ratalnych. Pełniejsza analiza propozycji KNF przywołuje jednak na myśl dobrze znany obraz, gdy na nowo otwartej drodze ekspresowej pomimo dwóch jezdni i bezkolizyjnych skrzyżowań co kilkaset metrów stoją znaki zakazu wyprzedzania i ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę.
Zaproponowane limity kredytowe, uzależnione od okresu współpracy klienta z bankiem, ograniczą w istotny sposób ofertę banków wyspecjalizowanych w kredytach konsumenckich – a więc tych, które potencjalnie są najlepiej przygotowane do automatyzacji procesów kredytowych. KNF pominęła, przyjmując te zapisy, to, że sieci handlowe współpracują na ogół z jednym partnerem finansowym, który z racji swojego profilu nie jest najczęściej liderem rynku w obszarze rachunków bieżących.
Sytuację dodatkowo komplikuje to, że zapis dotyczący „okresu współpracy klienta z bankiem” jest bardzo enigmatyczny i nie wiadomo, jakiego czasu dotyczy. Czy spłacany w 10 ratach kredyt ratalny na zakup miksera z 2002 roku będzie mógł być uznany za ową współpracę?
Pomijając argumenty rynkowe, trudno nie odnieść wrażenia, że zapisy dotyczące maksymalnych ekspozycji kredytowych dyskryminują banki małe i dopiero podejmujące działalność na polskim rynku. Taki stan rzeczy może i powinien wzbudzić zainteresowanie UOKiK, gdyż stwarza administracyjnie nierówne warunki funkcjonowania podmiotów.
Lektura nowej rekomendacji T z pewnością doprowadziła do palpitacji serca prezesów i właścicieli banków samochodowych, działających w ramach koncernów i wspierających ich sprzedaż.
Nowe zapisy wykluczają możliwość udzielania kredytów balonowych, a więc spłacanych jednorazowo na koniec okresu kredytowania (popularne kredyty samochodowe „50 na 50”), w sytuacji gdy klient nie ma co najmniej 6-miesięcznego udokumentowanego okresu współpracy z bankiem. To jest bariera niemożliwa do pokonania przez te instytucje.
Zapisy nowej rekomendacji T paradoksalnie mogą stworzyć bardzo korzystne warunki funkcjonowania podmiotom z pozabankowego sektora finansowego. Dobry klient, otrzymujący odmowę sfinansowania zakupu ratalnego nie ze względu na brak zdolności kredytowej, a jedynie zbyt krótki okres relacji z bankiem, będzie mógł zostać obsłużony przez podmiot pozabankowy, który pozyska potencjalnie bezpiecznego kredytobiorcę.
Charakter wypowiedzi, jaką jest opinia, i cierpliwość czytelników nie pozwalają na dogłębną analizę konsultowanego obecnie dokumentu ani na podzielenie się wszystkimi wątpliwościami autora. Niemniej trudno oprzeć się wrażeniu, że w praktyce dla większości banków nowa rekomendacja T nie jest zapowiedzią „lepszych czasów i poprawy warunków prowadzenia działalności”, chyba że intencją regulatora było, by za kilka lat kredytów konsumenckich udzielał tylko PKO BP oraz może ze dwa–trzy inne banki.

Łukasz Gębski, Szkoła Główna Handlowa