Dzięki określonym zachowaniom behawioralnym firmy mogą zaoszczędzić między 15 a 20 proc. zużycia energii. Z rozmów z naszymi klientami wiem, że inteligentne podejście do korzystania z oświetlenia czy do regulacji temperatury jest już coraz bardziej powszechne – mówi Małgorzata Eull, dyrektor pionu klientów biznesowych w E.ON Polska.

Będziemy rozmawiać o tym, w jaki sposób firmy mogą reagować na rosnące ceny energii. Na wstępie zapytam jednak z czego – pani zdaniem – wynikają obecne rekordowe ceny prądu?

Małgorzata Eull, dyrektor pionu klientów biznesowych w E.ON Polska / Fot. materiały prasowe / karolinagrabowska

Kryzys energetyczny jest powiązany z wojną w Ukrainie oraz wstrzymaniem dostaw rosyjskiego gazu na Zachód. Do tej pory polityka energetyczna państw Europy Zachodniej była oparta w dużej mierze na rosyjskim gazie. Dostawy z tego kierunku praktycznie zostały wstrzymane, przez co pojawiła się konieczność zastąpienia ich w krótkim terminie czymś innym. Taka presja czasu oraz konieczność natychmiastowego reagowania spowodowały, że ryzyka, które pojawiły się w związku z powstałą luką surowcową, zaczęły być bardzo wysoko wyceniane. To nie są do końca koszty, ale ryzyka lub przewidywane ryzyka związane z możliwym brakiem dostaw surowca. Dlatego ceny nośników energii – przede wszystkim gazu – zaczęły bardzo mocno rosnąć. Ceny gazu z dostawą na rok 2023 według indeksu TTF, na którym opierają się rynki zachodnie, wzrosły w sierpniu 2022 r. o 300 euro za 1 MWh energii, czyli do ponad 1 tys. zł. Dla zobrazowania obecnie gospodarstwa domowe – według taryf PGNiG – płacą ok. 200 zł za 1 MWh, a przedsiębiorstwa ok. 800 zł. To powoduje, że inne nośniki energii, np. węgiel, również podrożały. A że koszt paliwa bezpośrednio przekłada się na ceny energii, to te wzrosły. Polska nie jest tutaj odosobnionym przypadkiem, proces znacznego wzrostu cen jest widoczny w każdym kraju Europy.

Dodatkowo braki surowców powodują, że elektrownie nie są pewne dostaw węgla czy gazu na kolejne lata, a to przełożyło się na niską płynność na rynkach hurtowych energii, np. na giełdzie takiej jak TGE (Towarowa Giełda Energii – red.), jeżeli chodzi o stronę podażową. Limitowana podaż spotkała się z wysokim popytem. W trakcie 2022 r. spready, czyli różnice między ofertami kupna i ofertami sprzedaży, były nawet kilkusetzłotowe, co jeszcze bardziej podbiło ceny.

Od kilku tygodni w przestrzeni publicznej dyskutuje się o możliwości wprowadzenia maksymalnych cen prądu jako o jednym z narzędzi, które mogą ujarzmić karuzelę cenową, nie tylko w kontekście odbiorców indywidualnych, lecz także podmiotów wrażliwych oraz małych i średnich firm.

Rozwiązania dotyczące sprzedaży energii elektrycznej zostały częściowo zaczerpnięte z istniejących rozwiązań dla rynku gazu, które wprowadził ustawodawca już w 2022 r. Parasolem ochronnym w 2022 r. w gazie objęci zostali odbiorcy wrażliwi, np. spółdzielnie, szpitale czy kościoły. Także dla branży ciepłowniczej parlament przyjął rozwiązania ograniczające koszty dostaw ciepła do końca marca 2023 r.

W chwili obecnej trwają prace legislacyjne definiujące obszary klientów, którzy będą podlegali ustawowemu ograniczeniu cen energii elektrycznej, poziomów zużycia, warunków, które należy spełnić. Według opublikowanego projektu ustawa obejmie także obszar MŚP, tj. mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Natomiast dla dużych przedsiębiorstw z branż energochłonnych trwają rozmowy o rozwiązaniach w postaci dopłat. W tej chwili jesteśmy na etapie wielu toczących się dyskusji na temat potencjalnych regulacji i trudno jednoznacznie przesądzić, jaki będzie ich ostateczny kształt. Dla firmy takiej jak nasza kluczowe jest, aby przyjęte rozwiązania uwzględniały pokrycie kosztów, jakie już ponieśliśmy, dokonując zakupu energii dla naszych klientów głównie na Towarowej Giełdzie Energii.

Wiemy za to, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska opracowało nowy mechanizm uprzedniej weryfikacji ofert na rynku bilansującym. Co w praktyce on oznacza dla firm?

Rozporządzenie zmieniające zasady tworzenia cen na rynku bilansującym obowiązuje od 1 października. Ale żeby być precyzyjnym, trzeba przypomnieć, że rynek bilansujący nie jest rynkiem, na którym każdy może kupić i sprzedać energię. To jest rynek techniczny, a transakcje prowadzone są przez Polskie Sieci Energetyczne. W transakcjach zawieranych na tym rynku biorą udział te podmioty, z którymi PSE zawarły bezpośrednie umowy. Nie są nimi co do zasady klienci końcowi, a raczej wytwórcy energii lub podmioty oferujące produkty typu DSR (Demand Side Response – redukcja poboru mocy przez odbiorców). Na rynku tym operator systemu przesyłowego, spółka PSE, kupuje lub sprzedaje energię w celu zbilansowania systemu elektroenergetycznego. Ceny rynku bilansującego do tej pory były tworzone na zasadzie kosztów marginalnych wynikających ze swobodnie zgłoszonych ofert bilansujących – natomiast w tej chwili ceny tych oferty będą ograniczone do poziomu indywidualnych kosztów zmiennych wytwarzania energii elektrycznej przez składających oferty bilansujące.

Na czym polega mechanizm wyceny na podstawie kosztów marginalnych?

Cena energii elektrycznej ustalana w danej godzinie czy dniu jest definiowana przez najdroższą jednostkę wytwórczą, która jest potrzebna do wyprodukowania niezbędnej energii w tej godzinie. Jeżeli na rynku jest zbyt mało energii do pokrycia zapotrzebowania, to zaczynają być uruchamiane dodatkowe bloki wytwórcze, które są mniej efektywne i mają wyższe koszty zmienne. Wtedy najdroższa jednostka wytwórcza, która ma najwyższe koszty zmienne, definiuje cenę energii dla całego rynku bilansującego w danej godzinie. Oznacza to, że wszyscy, którzy wytwarzają energię po niższych kosztach, otrzymują właśnie tę cenę ustaloną przez krańcowego wytwórcę potrzebnego do zaspokojenia zapotrzebowania w danej godzinie – tzw. krańcową cenę marginalną. Obecnie, przy wysokich cenach gazu, jednostką domykającą zapewniającą zbilansowanie popytu i podaży w systemie i jednocześnie wyznaczającą cenę dla wszystkich uczestników rynku jest np. elektrownia gazowa. Rozporządzenie zmienia ten model.

W jaki sposób?

Głównym elementem nowego mechanizmu jest wprowadzenie obowiązku składania ofert bilansujących na rynku bilansującym energii elektrycznej na podstawie indywidualnych kosztów zmiennych wytwarzania energii elektrycznej przez składających oferty. Oznacza to wprowadzenie maksymalnych cen ofertowych wraz z określeniem sposobu jej ustalania w zależności od rodzaju paliwa – węgiel kamienny, węgiel brunatny, gaz itd.

To brzmi uczciwie.

Tak, to brzmi w obecnej sytuacji uczciwie, ale pamiętajmy, że każda ingerencja w mechanizm rynkowy może mieć negatywne skutki długofalowe. Dlatego powinna mieć charakter doraźny i ograniczony czasowo. Na ten moment nie mamy informacji, jakie to będą poziomy cen. Rozporządzenie weszło w życie, ale PSE ma dwa miesiące na wprowadzenie odpowiednich zapisów w swoją instrukcję ruchu sieci. Dopiero po tych dwóch miesiącach rozpoczną się rozliczenia bazujące na nowym mechanizmie. Mimo to oczekiwanie rynku jest takie, że ceny spadną do poziomu według zakładanej w rozporządzeniu systematyki. W tym momencie widzimy już, że wspomniane oczekiwanie dotyczące spadku cen prawdopodobnie mają wpływ na ceny transakcji na rynkach dnia następnego (tzw. spotu), a to pociąga za sobą malejące ceny kontraktów forward. Trudno jednak powiedzieć, czy to jedyny czynnik wpływający na spadek cen, czy kombinacja różnych czynników. Warto bowiem zauważyć, że mamy wyjątkowo słoneczną i wietrzną pogodę, która sprzyja wytwarzaniu energii z OZE. A także temperatury są w tej chwili bardzo korzystne z punktu widzenia zużycia energii i gazu. Dodatkowo w trakcie przygotowań w procesie legislacyjnym są przepisy dotyczące uchylenia obliga giełdowego.

Skoro jesteśmy już przy obligu giełdowym, to warto zauważyć, że opinie na temat skutków jego uchylenia są podzielone. Jak wygląda to z pani perspektywy?

Planowana likwidacja obliga giełdowego w kontekście odbiorców biznesowych spowoduje utracenie transparentności cen i indeksów, na których opiera się wiele formuł umownych. Pamiętajmy też, że mimo obliga na giełdzie nigdy nie handlowało się całą energią. Przy 100-proc. obligu to było ok. 35 proc. energii. Był to na tyle istotny wolumen, że siły popytu i podaży były w stanie wypracować ceny i indeksy, dzięki którym wszyscy uczestnicy rynku mieli takie same podstawy biznesowe do podejmowania decyzji. Zniesienie obliga najprawdopodobniej spowoduje spadek obrotów na TGE. Tu pojawiają się obawy, czy TGE utrzyma swoją funkcję transparentnego rynku oraz czy odbiorcy, sprzedawcy, klienci i spółki obrotu będą mogli nadal traktować giełdę jako wyznacznik cen. Niestety w miejsce tego rynku, który być może ulegnie ograniczeniu, nie zostały wprowadzone alternatywne rynki OTC albo zastępcze modele definiowania indeksów. Musimy poczekać, aby ocenić skutki takiej zmiany.

Co to oznacza dla spółek obrotu energią?

W tej chwili na pewno dużą trudność sprawi nam rozliczanie się z klientami. Mamy zawarte kontrakty wieloletnie, które odnoszą się do indeksów publikowanych przez TGE. Te wskaźniki pojawiają się również w dokumentach instytucjonalnych – często odnosi się do nich URE (Urząd Regulacji Energetyki – red.) czy PSE. Mamy nadzieję, że mimo zmian legislacyjnych na Towarowej Giełdzie Energii utrzyma się jednak odpowiedni wolumen obrotu energią elektryczną i ta platforma będzie funkcjonowała dalej. Ale być może trzeba będzie wprowadzić zastępcze indeksy, np. definiowane przez URE, z których będzie można skorzystać w sytuacji, w której umowa odnosi się do określonego indeksu TGE, a takiego już nie ma.

Jest jeszcze inny aspekt związany z potencjalnym brakiem rynku na TGE. W tej chwili będziemy zawierali kontrakty bilateralne łączące profesjonalnych graczy na rynku. To tzw. EFET. Każdy podmiot na rynku będzie skazany na negocjowanie indywidulanych umów i form ich zabezpieczenia. My sobie z tym poradzimy jako firma, ale nie wiem, czy poradzą sobie z tym mniejsze spółki lub wręcz nasi kontrahenci.

To oznacza, że odbiorcy energii przyzwyczajeni do korzystania z TGE mogą mieć kłopot?

Mogą mieć kłopot w tym sensie, że będę musieli rozwinąć w swoich firmach zespoły pracowników wyspecjalizowanych w negocjowaniu kontraktów i rozumiejących te kontrakty. EFET to trudne i dosyć szczegółowe umowy. Firmy będą musiały się ich na nowo nauczyć.

To brzmi jak żniwa dla kancelarii zajmujących się prawem energetycznym.

To prawda. Ale jest jeszcze inny kłopot. Do tej pory TGE, oprócz tego, że organizowała handel energią, zabezpieczała też realizację kontraktów. Mówiąc wprost, giełda gwarantowała nam, że druga strona – anonimowy dla nas kupiec -- nie wycofa się z transakcji, a jeśli nawet się wycofa, to giełda przejmie rozliczenie transakcji, przez co spółka obrotu albo sprzedawca energii nie poniesie straty. To była bardzo pomocna funkcja giełdy. Nie ponosiliśmy bowiem ryzyka związanego z upadkiem, niewypłacalnością czy likwidacją portfela kontrahenta. W przypadku EFET nie ma takiego zabezpieczenia realizacji kontraktu i ryzyko spada na spółki.

Jak w praktyce reagujecie państwo na wszystkie zmiany w prawie dotyczące rynku energii, które są obecnie procedowane?

My jako podmiot profesjonalny, analizując skalę zmian legislacyjnych, do momentu uchwalenia ustaw z wielką ostrożnością podejdziemy do naszej oferty produktowej. To niestety negatywnie odbija się na klientach końcowych. Jest październik, a do początku grudnia powinniśmy zakończyć kontraktację. Bardzo duża część rynku nie ma jeszcze zdefiniowanego sprzedawcy energii na 2023 rok, a ci, którzy takich sprzedawców mają, skarżą się na wysoki poziom cen energii. Chyba wszyscy są w tej chwili niezadowoleni. Rozumiem trudną sytuację odbiorców końcowych, którzy do tej pory mogli liczyć na kilkuletnie oferty, z bezpieczeństwem dostaw i przede wszystkim przy bezpieczeństwie ceny. Ten system się zburzył. Na wielu polach prowadzone są tak znaczące zmiany w funkcjonowaniu rynków, że musimy przewidzieć kilkanaście scenariuszy i dopóki one nie będą nam znane, a w szczególności sfinalizowane pod postacią regulacji prawnych, to trudno jest nam oferować odbiorcom końcowym produkty na bezpiecznych dla obu stron umowy warunkach. Także nam, jako spółce sprzedażowej, jest teraz bardzo niewygodnie funkcjonować na tak zmiennym rynku i będącym podczas tak głębokiej zmiany legislacyjnej. Trudno jest nam kierować wiążące oferty i zawierać umowy z odbiorcami bez znajomości podstaw funkcjonowania rynku energii elektrycznej w stosunku do spółek obrotu.

Jak zatem firmy, odbiorcy końcowi, mogą radzić sobie z kryzysem energetycznym? Przypuszczam, że odpowiedź jest różna w zależności od tego, z jaką firmą mamy do czynienia.

Jeżeli chodzi o duże firmy, to według mnie mamy do czynienia z dwoma obszarami, którym na pewno należy się przyjrzeć. W tej chwili mamy tak wysokie ceny energii, że z pewnością trzeba przenalizować procesy i zużycie energii na poszczególnych etapach tych procesów. Dzięki określonym zachowaniom behawioralnym firmy mogą zaoszczędzić między 15 a 20 proc. zużycia energii. Z rozmów z naszymi klientami wiem, że inteligentne podejście do korzystania z oświetlenia czy do regulacji temperatury jest już coraz bardziej powszechne. Warto też zainwestować w urządzenia energooszczędne, a w przypadku biur – przyjrzeć się chociażby korzystaniu z klimatyzacji. Firmy muszą po prostu nastawić się na ograniczenie zużycia energii.

Drugi obszar to generacja w miejscu konsumpcji energii. To już rozwiązania średnioterminowe, takie jak umieszczanie instalacji fotowoltaicznych np. na dachach budynków czy na terenach przyfabrycznych. Każdy powinien zwrócić uwagę na możliwość maksymalnej generacji energii we własnym zakresie.

Rosnące ceny energii i gazu powinny przyspieszyć decyzje inwestycyjne klientów na zoptymalizowanie swojego zużycia i dać realną szansę na zwiększenie konkurencyjności przedsiębiorstw.

W tym miejscu chciałabym zachęcić do udziału w webinarze, który organizujemy już 26 października. Będziemy rozmawiali o tym, jak firmy mogą poradzić sobie ze skutkami kryzysu energetycznego. Omówimy trudną sytuację rynkową oraz możliwe scenariusze dla przedsiębiorców. Gorąco więc zapraszam, bo nawet jeśli termin komuś nie będzie odpowiadał, to wszystkie zarejestrowane osoby otrzymają dostęp do nagrania. Szczegóły można znaleźć na stronie eon.pl/webinar.

Kibicujecie państwo generacji energii przez firmy we własnym zakresie? Wydaje się, że w związku z tym zawęzi się rynek, na którym działają spółki obrotu.

Podeszliśmy do tego świadomie już kilka lat temu. Nie ma sensu uciekać przed zmianami, które są logiczne i wymagane przez rynek. Dlatego sami zainwestowaliśmy w fotowoltaikę. Mamy spółkę E.ON Foton, która zajmuje się instalacją paneli fotowoltaicznych i pomp ciepła. Wspomagamy rosnącą rzeszę prosumentów. Wydaje się, że dla nas jako dla sprzedawcy energii jest to kontrproduktywne, ale my sami widzimy już pozytywne efekty takiego działania. Na przykład latem cały nasz portfel jest bardziej wyrównany, jeżeli chodzi o zużycie energii. Krzywa zużycia energii w ciągu dnia jest dzięki temu bardziej wypłaszczona, co jest pozytywne. Pik przesunął się zaś na godziny wieczorne, kiedy zachodzi słońce. Fotowoltaika to jeden z filarów naszego rozwoju i chcemy nadal być w tym obszarze w grupie liderów i świadczyć usługi z korzyścią dla klientów końcowych.