Biura osiągnęły pożądany, a więc bezpieczny z ich punktu widzenia poziom sprzedaży. Nie zależy im już na złowieniu klienta za wszelką cenę i psuciu rynku drastycznymi obniżkami cen.
Biura osiągnęły pożądany, a więc bezpieczny z ich punktu widzenia poziom sprzedaży. Nie zależy im już na złowieniu klienta za wszelką cenę i psuciu rynku drastycznymi obniżkami cen.
Ceny zagranicznych wycieczek poszły w górę. Dziś za rezerwację wyjazdu dla trzyosobowej rodziny przyjdzie zapłacić nawet 1 – 1,5 tys. zł więcej niż jeszcze przed tygodniem. Dlaczego? Biura osiągnęły pożądany, a więc bezpieczny z ich punktu widzenia poziom sprzedaży. Nie zależy im już na złowieniu klienta za wszelką cenę i psuciu rynku drastycznymi obniżkami cen – tłumaczy Artur Rezner z Tui Poland. Zwłaszcza że odkąd polska drużyna odpadła z Euro 2012, sprzedaż wycieczek ruszyła. Wciąż jednak można znaleźć atrakcyjne wycieczki, pod warunkiem że poszuka się ich samemu, w sieci. I to wchodząc na strony biur podróży. Różnice w porównaniu z ofertami w salonach sprzedaży i biurach mogą sięgać nawet 30 proc.
Powód jest prosty: oferty w witrynach internetowych są aktualizowane na bieżąco, firmy wprowadzają tam informacje o ostatnich wolnych miejscach w samolotach na danym kierunku i związanych z tym obniżkach ceny. Zupełnie inaczej niż w stacjonarnym salonie, gdzie pracownicy zapytani o tanią ofertę polecają tylko to, co otrzymali w oficjalnym komunikacie z centrali. Z tego, że pracownicy salonów mają problem z bardziej zaawansowanym wyszukiwaniem korzystnej oferty, zdaje sobie sprawę Jacek Parysek z Grecos Holiday. – Ograniczają się do znalezienia hotelu w najlepszej cenie w wybranym przez klienta terminie – zauważa. A często wystarczyłoby np. wpisać inny termin, bliski podanej przez klienta dacie, aby uzyskać ciekawy rezultat.
Sprawdziliśmy, jak działa system. W internecie znaleźliśmy wycieczkę dla rodziny z jednym dzieckiem do tureckiego hotelu Champion Holiday Village za ok. 9 tys. zł. W stacjonarnym biurze podróży zaproponowano nam ją za ponad 4 tys. zł więcej, tylko dlatego że sprzedawca nie potrafił znaleźć najniższej ceny w systemie rezerwacyjnym.
Jeszcze mniej korzystne oferty dostajemy od agentów biur podróży. Ci są mało zainteresowani sprzedażą tanich ofert, bo ich wynagrodzenie jest prowizyjne, więc dla nich im droższa wycieczka, tym lepiej. Gorzej, że nie zawsze droższy, polecany przez agenta hotel faktycznie reprezentuje dużo wyższy standard niż ten w najniższej cenie.
Okazuje się, że wyszukiwanie wakacyjnych ofert to jeden z tych nielicznych przypadków, gdy siedzenie przed komputerem może się okazać zdrowe. Przynajmniej dla naszej kieszeni.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama