Ogólnopolski remanent dróg lokalnych i ustalenie ich rzeczywistych właścicieli. A później modernizacja, która ma potrwać całe 15 lat i kosztować 30 mld zł. Pieniądze na ten cel miałyby pochodzić z budżetu państwa.
Ogólnopolski remanent dróg lokalnych i ustalenie ich rzeczywistych właścicieli. A później modernizacja, która ma potrwać całe 15 lat i kosztować 30 mld zł. Pieniądze na ten cel miałyby pochodzić z budżetu państwa.
Przygotowany przez lokalnych włodarzy projekt samorządowego funduszu drogowego ma dać nawet 2 mld zł rocznie na remonty dróg lokalnych. Ale najpierw trzeba uporządkować bałagan – bo nawet co trzecia jezdnia zaliczona jest do nieodpowiedniej kategorii.
– Zdarzało się, że np. w wyniku zmian administracyjnych gmina dostawała w spadku drogę, która powinna być powiatowa – tłumaczy Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich. I musiała finansować jej utrzymanie, bo powiat już się do tego nie kwapił.
Projekt ZPP zakłada przegląd wszystkich dróg samorządowych pod kątem określenia ich rzeczywistej kategorii. Proces miałaby nadzorować Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która rozwiązywałaby spory między zarządcami. – Problem w tym, że nikt, ze względu na brak środków na utrzymanie, nie jest zainteresowany przejęciem nowych dróg, a raczej ich oddaniem – przyznaje Urszula Nelken z GDDKiA. Dodaje, że wiele zarządców dróg powiatowych zarządza zbyt małą siecią, poniżej 200 km, gdy powinna mieć ona 500 – 600 km. – To świadczy o wyjątkowo niskiej efektywności – mówi Nelken.
Odpowiednio sklasyfikowane drogi miałyby być modernizowane ze środków samorządowego funduszu drogowego. Podobnie jak w przypadku Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych, czyli schetynówek, nabór projektów ogłaszaliby wojewodowie – tyle że poziom dofinansowania ma wynosić nie 30 proc., ale 100 proc. kosztów, a o przyznaniu środków decydować będzie kolejność zgłoszeń. Fundusz miałby działać 15 lat, w tym czasie w drogi samorządy zainwestowałyby 30 mld zł.
Pieniądze te trafiałyby na fundusz z budżetu państwa, który zwracałby tam podatek od towarów i usług, jaki odprowadziły samorządy realizujące projekty drogowe. Związek szacuje, że dzięki temu budżet funduszu wynosiłby nawet 1,5 – 2 mld zł rocznie. – Sposób finansowania jest obojętny dla lokalnych budżetów, bo i tak VAT odprowadzany od projektów drogowych idzie do budżetu państwa – mówi Wójcik.
Z wyliczeń samorządów wynika, że program zacznie się zwracać Skarbowi Państwa po ok. 7 latach, dzięki wpływom do budżetu z podatków, które będą rosły wraz z polepszającą się infrastrukturą drogową.
Z naszych ustaleń wynika, że już w przyszłym tygodniu samorządowcy będą dyskutować o powołaniu funduszu z przedstawicielami resortów finansów, transportu oraz administracji i cyfryzacji. Projekt zostanie też przedstawiony sejmowej komisji samorządowej.
O ile minister transportu Sławomir Nowak i minister administracji i cyfryzacji Michał Boni mogą spojrzeć przychylnym okiem na pomysł samorządowców, o tyle minister finansów już niekoniecznie. – Zgoda oznaczałaby utratę kontroli rządu nad wydatkowaniem środków z budżetu – uważa dr Grzegorz Szczodrowski, ekspert finansów publicznych z Instytutu Sobieskiego.
Sukcesem będzie więc pewnie już samo doprowadzenie do przeglądu dróg pod kątem ich kategorii.
Inna sprawa, że w Polsce jest za wiele stopni zarządzania drogami. Np. jak mówi ekspert od transportu Adrian Furgalski, bardzo dużo jest dróg krajowych, choć państwo powinno zająć się tylko autostradami i drogami ekspresowymi. Dlatego zdaniem części ekspertów drogi powiatowe powinny zostać przekształcone w gminne i wojewódzkie. To jednak bardziej zależy od względów politycznych niż ekonomicznych.
Fundusz na wzór schetynówek
Autorzy projektu samorządowego funduszu drogowego (SFD) nie kryją, że wzorowali się na Narodowym Programie Przebudowy Dróg Lokalnych (schetynówkach), realizowanym od 2008 r. Dzięki niemu do 2011 r. gminy zmodernizowały lub wybudowały od podstaw ok. 6 tys. km dróg lokalnych. W latach 2012 – 2015 remonty mają objąć ok. 13 tys. km jezdni.
W przeciwieństwie do schetynówek, gdzie dofinansowanie może od 2012 r. wynieść tylko 30 proc. wartości inwestycji, projekty realizowane z SFD mogłyby uzyskać pełne dofinansowanie. Kolejna różnica dotyczy sposobu przyznawania środków po zakończonym naborze. Podczas gdy w przypadku schetynówek tworzone są listy rankingowe projektów, to w ramach SFD o przyznaniu środków decydowałaby kolejność zgłoszeń. Projekty niezakwalifikowane w danym roku budżetowym byłyby pierwsze w kolejności w następnym roku.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama