"Przejechanie 100 kilometrów samochodem elektrycznym już teraz może kosztować ponad 50 zł, a wkrótce będzie jeszcze drożej – nawet 70 zł. To dwa razy więcej niż za przejazd dieslem" - napisał dziennik.
"Rz" poinformowała, że ze względu na wzrost cen prądu operatorzy stacji ładowania likwidują przyciągające klientów promocje, w których "tankowanie" e-aut było darmowe. Według dziennika w poniedziałek opłaty na swoich stacjach wprowadził Lotos, a do końca półrocza to samo zrobi Orlen.
"Opłacalność aut elektrycznych stanęła pod dużym znakiem zapytania" - stwierdził cytowany przez gazetę Adam Tychmanowicz, prezes Neptis SA, operatora systemu Yanosik.
Dziennik dodał, że kuleje infrastruktura ładowania elektrycznych pojazdów, a - jak wylicza Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych - "jej rozwój hamuje kilkadziesiąt różnych barier związanych m.in. z podatkami czy procedurami administracyjnymi". Dodatkowo przeszkodą rozwoju sektora elektrycznych samochodów są ich ceny - nawet dwukrotnie wyższe od porównywalnych modeli z napędem spalinowym.
"Z kolei program rządowych dopłat do ich zakupu nie może ruszyć z miejsca. Polska pozostaje jednym z zaledwie kilku europejskich krajów, gdzie do tej pory nie wprowadzono takich zachęt" - czytamy w gazecie.
Drożejący prąd uderzy również - zdaniem dziennika - w elektryfikację miejskiej komunikacji autobusowej. "Będzie to bolesny cios w elektromobilność, gdyż wobec porażki z próbą rozpędzenia przez rząd rynku elektrycznych samochodów osobowych to właśnie e-busy miały się stać jej forpocztą w Polsce" - napisała "Rz".