Aukcja częstotliwości LTE na pewno będzie hitem tego roku. I nie chodzi mi tutaj o sam proces aukcji, ale o to, co będziemy mieli po rozdysponowaniu częstotliwości, czyli dostęp do mobilnego szybkiego internetu wszędzie - uważa Magdalena Gaj, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

To miał być przebój tego roku, a na razie mamy niewypał. Mam na myśli aukcję częstotliwości na szybki internet. Co poszło nie tak?

Aukcja częstotliwości LTE na pewno będzie hitem tego roku. I nie chodzi mi tutaj o sam proces aukcji, ale o to, co będziemy mieli po rozdysponowaniu częstotliwości, czyli dostęp do mobilnego szybkiego internetu wszędzie. To pierwsza taka aukcja w Polsce. Może mieliśmy falstart, ale jesteśmy na bardzo dobrej drodze do tego, żeby ten proces przeprowadzić bardzo dokładnie. Tak powinno było być oczywiście pierwotnie, ale osoba odpowiedzialna za publikację dokumentów na stronie UKE nie sprawdziła po prostu, czy załączniki się otwierają. Wydawałoby się, że to błąd trywialny i to, że osoby zainteresowane nie mogły przez dwie godziny w porze nocnej przeczytać wyjaśnień prezesa UKE do tej dokumentacji, nie jest większym problemem. Jednak dbając o interesy uczestników tego procesu, postanowiłam odwołać aukcję, bo od początku historii przetargów na częstotliwości w polskiej telekomunikacji nie było takiego, który nie zostałby zaskarżony. Jeżeli dalibyśmy głupie powody do ewentualnego zaskarżenia, szkoda, żeby ten cały warty miliardy proces był podważany.

Na razie jest tak, że aukcja została odwołana i wszyscy czekają na nowe otwarcie. Firmy telekomunikacyjne też chyba w sumie ucieszyły się, że nie doszła do skutku, bo chciały zmian w dokumentacji. Nowe dokumenty w tej sprawie już są. Jest w nich coś nowego, da się wszystkich pogodzić?

Celem prezesa UKE jest wspieranie konkurencji, która w efekcie doprowadzi do dostarczenia jak najlepszej jakości usług dla konsumentów. Jedna istotna zmiana, którą wprowadzamy pod wpływem zastrzeżeń ze strony przedsiębiorców, to możliwość powrotu na blok, z którego się zeszło.

Czyli?

Podczas aukcji licytuje się bloki częstotliwościowe po 5 MHz. Będzie ich pięć, bo do sprzedania mamy w sumie 25 MHz. W Finlandii była taka sytuacja, że podmioty biorące udział w przetargu wielokrotnie schodziły z bloku i na niego wracały, co spowodowało, że tamtejsza aukcja trwała rok i należało ją przerwać i zmienić przepisy. My w ogóle zamknęliśmy możliwość schodzenia z bloku i zabroniliśmy powrotu na niego podmiotowi, który ma najwyższą zadeklarowaną kwotę. W ocenie rynku bardzo utrudnia to licytowanie pozostałych bloków i w czarnym scenariuszu może doprowadzić nawet do nieobsadzenia jednego z nich. W tej nowej dokumentacji zrezygnowaliśmy więc z jednej opcji – podmioty będą mogły wracać na bloki, natomiast zostawiamy zabezpieczenie, że podmiot z najwyższą zadeklarowaną ceną nie może z niego zejść.

Kiedy będzie można nadawać internet na nowych częstotliwościach w tych wszystkich małych miejscowościach, które pokryje sieć LTE?

Myślę, że pierwsze użycie tych częstotliwości nastąpi w przyszłym roku. Patrzę na to, pamiętając o poprzednim, bardzo udanym przetargu na częstotliwości 1800 MHz, który odbył się w 2013 r. Tam nałożyliśmy na przedsiębiorców obowiązek rozpoczęcia wykorzystywania częstotliwości i budowy 3600 stacji w ciągu dwóch lat. Połowę tych inwestycji wykonali w ciągu 6 miesięcy od uzyskania decyzji rezerwacyjnej. Widać, jak ogromny popyt jest na te usługi.

A finalnie proces kiedy się zakończy?

W 2016 r. wszystko będzie działało co najmniej w 90 proc. Bo to konsumenci wymuszają na przedsiębiorcach szybkość inwestycji.

Są już wyniki kontroli w Polskiej Grupie Pocztowej, która była następstwem tego, że klienci donosili o niezbyt rzetelnym dostarczaniu przesyłek sądowych?

Trudno mówić o wstępnych wynikach, ponieważ kontrolowany przedsiębiorca kupuje sobie czas.

W jaki sposób?

3 lutego zgodnie z zapowiedzią stawiliśmy się na kontrolę, ale 6 lutego PGP złożyła zastrzeżenie co do formalnej strony kontroli. Jedno z upoważnień było podpisane nie przeze mnie, ale przez mojego zastępcę. Myślę, że pod koniec tego tygodnia podejmiemy ponowne czynności.

A kiedy to się zakończy?

Myślę, że za miesiąc będę mogła być bardziej konkretna.

Jaka jest jakość internetu w Polsce? Poprawia się? Wciąż słychać głosy, że np. mam w umowie 24 megabity internetu, a realnie to jest 12 megabitów.

Gdyby porozmawiać z inżynierami, to oni powiedzą: „Nie możemy zagwarantować nic”. Bo radio to są chmury, deszcz, śnieg itd. Ja podeszłam poważnie do jakości nie tylko internetu, ale usług telekomunikacyjnych w ogóle, i zaproponowałam branży memorandum w sprawie jakości usług. Udało się nam wspólnie opracować mierniki szybkości internetu. Ustaliliśmy, jak to będzie publikowane, powołaliśmy komitet sterujący tymi pomiarami. Doprowadzenie do publikowania tych informacji na stronach UKE spowoduje, że nie będziemy już kupować internetu jak kota w worku.

Kowalski będzie mógł pójść do operatora, powołać się na informacje publikowane na stronach UKE i powiedzieć: „Miało być według umowy 15 megabitów, a jest według waszych wyliczeń 14. Proszę o rekompensatę”?

To będą mierniki pokazujące, jakie efekty osiąga dany operator na danym obszarze. Pokażą więc np., który przedsiębiorca osiąga gdzieś pod Warszawą najwyższą jakość i to pomoże w zawarciu umowy.
Cały wywiad na – Forsal.pl