Ustawa wprowadzająca osobny system minimalnych wynagrodzeń m.in. w szpitalach i przychodniach została odmrożona i zajmie się nią rząd – dowiedział się DGP. Ale dla placówek gminnych, powiatowych i wojewódzkich nie przewidziano finansowania zmian.
Jak na razie w kraju działa tylko jedna płaca minimalna, dla wszystkich. Ale już w połowie tego roku może wejść w życie całkiem nowa ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych.
– Wzrost wynagrodzeń w ochronie zdrowia jest niezbędny. To szansa na zatrzymanie absolwentów uczelni medycznych w Polsce – wyjaśnia Grzegorz Byszewski, ekspert Pracodawców RP. Ale jest też wiele wątpliwości. Choć podwyżki będą tylko dla najsłabiej zarabiających i w dodatku niewysokie, koszt ich wdrożenia w perspektywie 5–6 lat to ponad 9 mld zł (część z tych pieniędzy i tak trzeba byłoby wydać na przyznane przez poprzedni rząd podwyżki dla pielęgniarek i położnych).
Ustawa miała załagodzić protesty środowisk medycznych i uporządkować kwestie wynagrodzeń. W ostatnich miesiącach, już po konsultacjach społecznych, ugrzęzła z powodu braku stanowiska Ministerstwa Finansów. Jak się dowiedzieliśmy, po trwających blisko miesiąc dyskusjach udało się przygotować jej wersję, która lada dzień trafi do Stałego Komitetu Rady Ministrów.
ikona lupy />
Szacunkowe koszty podniesienia najniższych płac pracowników medycznych (w mln zl) / Dziennik Gazeta Prawna
Nowe przepisy szeregują stanowiska i poziom doświadczenia oraz wykształcenia pracowników medycznych i przypisują im minimalne wartości, które mają być osiągnięte do 2022 r. Podnoszenie płac ruszyć ma już od połowy tego roku – początkowo zniwelowane zostanie 10 proc. różnicy między najniższymi uposażeniami a tymi wpisanymi w ustawie. W kolejnych latach różnica ma topnieć o 20 proc.
W przypadku jednostek budżetowych takich jak np. inspektoraty sanitarne czy regionalne centra krwiodawstwa podwyżki sfinansuje budżet państwa. Inne placówki mają to zrobić, korzystając z pieniędzy na NFZ. Przy obecnych stawkach za leczenie będzie to jednak trudne, a na wzrosty trudno liczyć, bo fundusz przędzie na tyle cienko, że rozważa nawet wzięcie kredytu. Samorządowcy boją się więc, że znów koszty spadną na nich.
– Zaczyna się od podwyższania płac, zamiast ustalenia, ile osób musi pracować i jak sfinansować ich wynagrodzenia. To może spowodować, że pieniędzy na leczenie na poziomie placówek medycznych będzie mniej – mówi DGP Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego.
– Takich decyzji nie można podejmować bez zagwarantowania realnego źródła finansowania – podkreśla. Zaznacza, że spychanie kosztów ochrony zdrowia na samorządy miało też miejsce w 2016 r., gdy w ustawie o działalności leczniczej wpisano, że lokalne i regionalne władze mogą kupować dla mieszkańców usługi medyczne, np. gdy szpitalowi skończy się kontrakt z NFZ w ciągu roku. Tego samego zdania są szefowie samorządowych placówek.
– Dorzuca się nam zadań, wydatków, ale stawka płacona przez NFZ nie zmienia się od wielu lat. I tak stracimy wiele ze względu na podniesienie płacy minimalnej w gospodarce oraz stawkę godzinową, wprowadzone od tego roku – podkreśla Zbyszko Przybylski, szef szpitala we Wrześni i prezes Wielkopolskiego Związku Szpitali Powiatowych. I zaznacza, że rezerwy do szukania oszczędności w placówkach przez poprawę zarządzania już się wyczerpały.
– To będzie prowadzić do rosnącego zadłużania placówek, które słabiej sobie radzą, ponieważ np. mają niedoszacowany kontrakt. A strata płynności finansowej przez szpital uderzy w pacjentów, ograniczane będą np. przyjęcia – wyjaśnia. – Ministerstwo musi myśleć o konsekwencjach – dodaje Przybylski.
– Nie do zaakceptowania jest propozycja, która te koszty przerzuca na budżet szpitala – mówi Grzegorz Byszewski.
Rozwiązaniem byłoby podniesienie wycen większości procedur – tak by stawka np. za operację obejmowała wyższe płace albo zwiększenie kontraktów, by szpital wykonując więcej zabiegów, miał niższe koszty. Sprawę dodatkowo komplikować może fakt, że w tym samym czasie co podwyżki (czyli od 1 lipca 2017 r.) ruszyć ma sieć szpitali i płacenie im ryczałtem bazującym na tym, ile pieniędzy dostały za realizację świadczeń w 2015 r. – Ryczałt będzie można procentowo zwiększyć – zapewnia jednak wiceminister zdrowia Piotr Warczyński.
Pytanie tylko z czego. Kolejne rządy unikały podniesienia składki zdrowotnej, a z obecnym 4,5 proc. PKB publicznych wydatków na zdrowie (w Unii średnia to ok. 8 proc.) na niewiele nas stać. To jednak zależy od ministra finansów, który albo dołoży pieniędzy z budżetu, albo podniesie składkę zdrowotną.