W końcu marca w urzędach pracy zarejestrowanych było 266,6 tys. bezrobotnych po studiach – wynika z najnowszych danych resortu pracy.
W końcu marca w urzędach pracy zarejestrowanych było 266,6 tys. bezrobotnych po studiach – wynika z najnowszych danych resortu pracy.
To o 13,1 proc. więcej niż przed rokiem. W efekcie pobity został nowy rekord. Nigdy wcześniej w Polsce nie było tak dużo osób z dyplomem wyższej uczelni, które nie mają zajęcia. Nie dość tego, ich liczba rośnie najszybciej. Bezrobotnych z wykształceniem zasadniczym zawodowym przybyło w ostatnim roku o 8,6 proc., liczba tych z policealnym i średnim zawodowym wzrosła o 7,7 proc., a tych z średnim ogólnokształcącym – o 6 proc.
Eksperci nie mają wątpliwości, że winę za ten stan rzeczy po części ponosi szybki rozwój edukacji. Dzięki niej zdecydowanie zwiększyła się liczba osób z wyższym wykształceniem. Według danych GUS ma je już 28 proc. aktywnych zawodowo Polaków – to o ponad 12 proc. więcej niż przed dziesięcioma laty. Na rynku pracy jest więc już stosunkowo dużo osób po studiach.
– Wobec tego, gdy bezrobocie rośnie, przybywa również bezrobotnych z dyplomem wyższej uczelni – zauważa prof. Henryk Domański z PAN. Dodaje, że dzieje się tak również dlatego, że nastąpiło nasycenie rynku różnymi specjalistami. Potwierdza to Jerzy Bartnicki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie. – Nie mamy ofert pracy m.in. dla absolwentów filologii, historii, pedagogiki, zarządzania czy marketingu. I prawdopodobnie długo ich nie będzie – twierdzi Bartnicki. Między innymi dlatego, że kurczy się liczba etatów w oświacie. Powód jest prosty – dzieci jest coraz mniej. Ponadto także administracja na ogół nie przyjmuje nowych pracowników. – W sytuacji gdy nie ma wcześniejszych emerytur i wydłużony został wiek emerytalny, etaty w niej są zablokowane na długie lata – mówi Bartnicki.
Również Monika Zakrzewska, ekspert PKPP Lewiatan, twierdzi, że rynek pracy został nasycony między innymi humanistami i szybko się to nie zmieni. Prawdopodobnie przybywać będzie w tej grupie długotrwale bezrobotnych. Już dziś wśród osób bez pracy z dyplomem uczelni ponad 75 tys. szuka pracy ponad rok, a ponad 51 tys. nie ma zajęcia od sześciu miesięcy do roku.
Zdaniem ekspertów młode osoby po studiach nie mają często praktycznego doświadczenia zawodowego, a ich wiedza jest na ogół głównie teoretyczna. Dlatego rejestrują się w urzędach pracy – tam przynajmniej mają szansę na staże finansowane przez pośredniaki. Bez nich trudno im zdobyć etat, bo pracodawcy – nie bez przyczyny – wolą zatrudniać osoby, które już mają jakiekolwiek doświadczenie zawodowe. Szczególnie że w obecnej sytuacji na rynku pracy często mogą przebierać wśród kandydatów z długą karierą zawodową.
Zdaniem ekspertów jest jeszcze inny powód rosnącego bezrobocia wśród najlepiej wykształconych. – Przedsiębiorcy redukują kadrę kierowniczą, której zarobki są zazwyczaj wyższe od przeciętnych, ponieważ tną koszty przy pogarszającej się koniunkturze gospodarczej – uważa prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dodaje, że z drugiej strony absolwentom wyższych uczelni trudno znaleźć pracę, ponieważ część z nich ma wygórowane oczekiwania płacowe. – A przy słabym popycie na towary i usługi przedsiębiorcy, jeśli oferują etat, to z często z minimalną pensją 1600 zł – ocenia prof. Wiśniewski.
Większość obserwatorów rynku pracy jest zdania, że oficjalne statystyki i tak nie oddają w pełni sytuacji, w jakiej znajdują się obecnie osoby z wyższym wykształceniem. Jest jeszcze gorzej. Nie wszyscy posiadacze tytułu magistra bowiem rejestrują się w urzędach pracy. Nie pozwala na to ambicja lub wyjeżdżają za granicę z nadzieją, że tam znajdą płatne zajęcie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama