Czy przedsiębiorcy uwolnią się od obowiązkowego odbierania odpadów komunalnych przez gminę, czy też będą musieli jeszcze przez kilka lat tkwić w tej zależności? Między nimi, ekspertami, ministerstwem i samorządami trwa wojna na argumenty, jak interpretować nowe prawo.
Już w przyszły piątek wejdzie w życie nowelizacja ustawy z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1454 ze zm). Zmiany spędzają sen z powiek nie tylko samorządowcom, lecz także przedsiębiorcom. Rewolucja śmieciowa obejmie bowiem odbiór odpadów także z nieruchomości niezamieszkanych (np. galerii handlowych, sklepów, biur, obiektów kulturalno-oświatowych, lokali gastronomicznych itp.).
Eksperci wskazują, że co do zasady zmiana ta będzie dla właścicieli takich nieruchomości korzystna, bowiem będą mogli samodzielnie wybrać firmę, która odbierze od nich śmieci, proponując przy tym własne stawki. Dotychczas było tak, że gdy dana nieruchomość niezamieszkana była objęta gminnym systemem odbioru odpadów, to przedsiębiorcy nie mieli nic do powiedzenia.
Nie mieli żadnego wpływu na wysokość opłat, które – zdaniem niektórych ekspertów – niejednokrotnie były zawyżane, by bilansować kosztowny gminny system gospodarki odpadami. Nierzadko przedsiębiorcy byli traktowani gorzej niż mieszkańcy gmin, gdyż koszty za odbiór odpadów były dla nich wyższe.
Włodarze nie chcieli bowiem denerwować lokalnej społeczności, która – co tu ukrywać – ma wpływ na wynik wyborów. Teraz, jak zauważa Małgorzata Węgiel-Wnuk, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Bytomiu, przedsiębiorca będzie w stanie w każdym momencie zrezygnować z odbioru odpadów zorganizowanego przez gminę. Zgoda właścicieli nieruchomości niezamieszkanych na objęcie systemem gminnym będzie bowiem dobrowolna, a przynajmniej w teorii.
TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W "TYGODNIKU GAZETY PRAWNEJ" >>>>>