W pakiecie Arłukowicza jest punkt, który bardzo podoba się zarówno pacjentom, jak i podatnikom. Nawet tym na razie z usług publicznej służby zdrowia niekorzystającym. Kiedyś przecież zaczną, to tylko kwestia czasu. Minister zdrowia obiecuje, że placówki medyczne zaczną być rozliczane według efektów.
Szpitale czy przychodnie, leczące skuteczniej, szybciej przywracające zdrowie pacjentom mają nareszcie być za to wynagradzane. Na więcej publicznych pieniędzy będą mogli liczyć ci, z których chorzy zadowoleni są bardziej. Na razie wysokość kontraktów z zadowoleniem chorych nic wspólnego nie ma.
Jest nawet gorzej. Z najświeższego raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że przy kupowaniu przez NFZ świadczeń medycznych nie obowiązują w zasadzie żadne czytelne kryteria. Bo nawet tam, gdzie fundusz je jakoś formułuje, to i tak nie sprawdza, czy zostały spełnione. Szpitale często np. deklarują, że mają sprzęt, którego posiadanie jest warunkiem kontraktu, oraz specjalistę w danej dziedzinie, a w rzeczywistości jest to fikcja. Wskazany doktor w tym samym czasie przyjmuje zupełnie gdzie indziej.
Pozostało
89%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama