W zakładzie pod Neapolem pracuje obecnie trzy tysiące osób, a tysiąc przebywa na płatnym urlopie z powodu spadku popytu. W momencie, gdy firmy wynajmu samochodów zgłosiły zapotrzebowanie na nowe pandy, do pracy w najbliższe dwie soboty zaproszono jednak nie ich, lecz tych, którzy pracują już w pozostałe dni tygodnia. Protestują przeciwko temu związki zawodowe, a żony przebywających na urlopie zapowiedziały pikietę zakładu.
W specjalnym oświadczeniu Fiat skrytykował tego rodzaju reakcję i stwierdził, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Niespodziewane zamówienie niczego nie zmienia w jego planach i nie oznacza zakończenia kryzysu. Według dyrektora generalnego koncernu Sergio Marchionne, potrwa on jeszcze trzy czy nawet cztery lata.