Ambitny plan rozprawienia się ze smogiem w ciągu dekady może się okazać tylko obietnicą. Program ma ruszać lada moment, a wciąż jest w powijakach.
Ambitny plan rozprawienia się ze smogiem w ciągu dekady może się okazać tylko obietnicą. Program ma ruszać lada moment, a wciąż jest w powijakach.
/>
Już w najbliższych miesiącach do mieszkańców dławiących się smogiem gmin mają popłynąć miliardy złotych dofinansowań m.in. na wymianę piecy i ocieplenie domów. Program priorytetowy „Czyste Powietrze” – jak zapowiada minister środowiska Henryk Kowalczyk – ma wystartować już w sierpniu. – Najpóźniej we wrześniu – dopowiada, zapewniając, że uzgodnienia międzyresortowe w sprawie szczegółowych zasad wypłat są już na ostatniej prostej.
Skąd ta niewiadoma? Wszystko zależy od tego, jak szybko zostanie uruchomiony i jak sprawnie będzie działał internetowy generator wniosków, który ma pozwolić beneficjentom ubiegać się o dofinansowanie bez wyprawy do urzędu.
Pewna na ten moment jest natomiast kwota 103 mld zł, która w ciągu 10 lat ma zostać przekazana na poprawę standardu termicznego w domach. Na początku czerwca Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podpisał umowy z 16 wojewódzkimi funduszami i Bankiem Ochrony Środowiska.
Na wsparciu ma w sumie skorzystać od 3 do 4 mln budynków jednorodzinnych. Wysokość dofinansowania w przypadku dotacji wahać się będzie od 40 do 90 proc. kosztów kwalifikowanych inwestycji, w zależności od dochodu na osobę w gospodarstwie domowym.
W założeniu najwięcej mieliby skorzystać najbiedniejsi. W ich przypadku maksymalne koszty przewidziane do wsparcia dotacyjnego wyniosłyby 53 tys. zł. W sumie, jak wylicza Instytut Badań Strukturalnych, takie najhojniejsze dopłaty mogłyby trafić do właścicieli ponad 1,2 mln gospodarstw domowych, którzy kwalifikują się jako osoby ubogie energetycznie.
W ostatni piątek minister Kowalczyk zainaugurował szkolenia dotyczące jakości powietrza i programu „Czyste Powietrze”, które mają objąć 2,5 tys. gmin. Jak zapowiedział na spotkaniu, resort wkrótce opracuje ich harmonogram.
Co ważne, rządzący przedstawili też nowe szczegóły dotyczące zasad dofinansowań. Podkreślili m.in., że wymiana starych palenisk na piece opalane paliwem stałym (nawet nowej generacji) będzie ostatecznością. Priorytetem jest bowiem dofinansowywanie inwestycji w instalacje ciepłownicze, a w dalszej kolejności gazowe i pompy ciepła.
Możliwe będzie też uzyskanie finansowania na zakup i montaż odnawialnych źródeł energii, np. kolektorów słonecznych i mikroinstalacji fotowoltaicznych. W tym drugim przypadku dofinansowanie będzie przyznawane wyłącznie w formie preferencyjnej pożyczki.
Szkopuł w tym, że od śmiałych planów do ich realizacji jest jeszcze daleka droga. I tu, jak przekonują nasi rozmówcy, zaczynają się problemy.
Nieoficjalnie słyszymy o panice wśród urzędników wojewódzkich funduszy ochrony środowiska, które to mają obsługiwać beneficjentów. Bo jeżeli program ma być rzeczywiście tak duży, jak zapowiadają rządzący, to wniosków o udzielenie wsparcia trzeba będzie przerobić tysiące. A na to przygotowania kadrowego w WFOŚ nie ma.
Eksperci obawiają się więc, że urzędy obsługujące interesantów po prostu się zapchają. Tymczasem nie przedstawiono żadnych wyliczeń, ile będzie kosztowała sama realizacja programu i czy obędzie się on bez zwiększenia zatrudnienia. Zwłaszcza że nasze dotychczasowe osiągnięcia w kwestii obsługi wniosków i rozliczania dotacji są bardzo różne.
Andrzej Guła, prezes Polskiego Alarmu Smogowego, przypomina, że kiedy w Małopolsce funkcjonował program pomocowy „Jawor” (20 proc. dotacji plus pożyczka na ocieplenie domu), w ciągu 2 lat skorzystali z niego mieszkańcy 129 domów w skali całego województwa, gdzie gospodarstw jest ponad 530 tys. – Trudno sobie wyobrazić, by te same urzędy miały teraz obsługiwać tysiące wniosków – mówi.
Obawy o niewydolność obecnego systemu podziela Piotr Siergiej z Warszawy Bez Smogu. – W Krakowie, gdzie wniosków o wymianę pieców złożono w zeszłym roku ponad 8 tys., nad przerobieniem ich pracuje specjalnie do tego powołany zespół składający się z ponad 30 osób – zauważa.
Zwraca też uwagę, że chociaż rządzący obwieszczają rychły start programu, to potencjalni beneficjenci wciąż nie wiedzą nawet, jak mają wyglądać wnioski, które mieliby składać. A już teraz, nawet przy prostych dokumentach, mieszkańcy zgłaszają wiele problemów.
– Główną bolączką jest swoista blokada administracyjna. W Warszawie złożono w zeszłym roku ponad 400 wniosków o wymianę pieca, a z tego aż co trzeci został odrzucony z powodów formalnych. Trudno sobie wyobrazić, jak wiele problemów może być z wypełnianiem bardziej złożonych wniosków, np. o dofinansowanie do wymiany instalacji grzewczej – mówi Piotr Siergiej.
To pierwszy program na tak dużą skalę. Chociaż niejedyny, bo równolegle rządzący dopłacają do termomodernizacji w pilotażowym programie „Smog Stop”. Obecnie obejmuje on 33 gminy, które znalazły się na niechlubnej liście 50 miejscowości w Europie z najbardziej zatrutym powietrzem.
Przy czym rządzący nie kryją, że jest on (na dużo mniejszą skalę, bo przeznaczono na niego jak na razie 180 mln zł) swoistym poligonem doświadczalnym, gdzie testowane będą różne rozwiązania techniczne i finansowe, które mają potem pozwolić lepiej zarządzać większymi środkami.
Eksperci przekonują, że czas jest teraz na wagę złota, bo od kiedy premier Morawiecki zapowiedział dopłaty do wymiany kotłów, rynek zamarł. Większość potencjalnych nabywców nowych urządzeń wstrzymała się z inwestycjami, czekając na wsparcie państwa.
Przewrotnie istnieje jeszcze inne ryzyko. Zwrócił na nie uwagę podczas ostatniego spotkania w NFOŚiGW sam minister Kowalczyk. Wskazał, że jeżeli mieszkańcy zaczną masowo sięgać po dotacje, taka „koncentracja realizacji umów może spowodować wzrost cen robocizny i urządzeń, a w skrajnych przypadkach nawet wywołać brak wykonawców na rynku”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama