Afera z Vokswagenem zmusiła państwa członkowskie do uzupełnienia pomiarów laboratoryjnych - które uznawane są za niewystarczające - testami na drogach. Zostaną one wprowadzone od 1. września 2017 roku i to od nich będzie zależeć czy dany samochód będzie mógł być sprzedany na unijnym rynku. Do 2020 roku jednak możliwe będzie przekraczanie norm o 110 procent, a później o 50 procent.
Zdaniem komisarz ds. rynku wewnętrznego Elżbiety Bieńkowskiej są to wciąż „rygorystyczne metody pomiarów”, a Unia Europejska jest “pierwszym i jedynym regionem świata”, który takie wprowadza.
Innego zdania są między innymi organizacje ekologiczne. Według Greenpeace, “europejskie rządy w efekcie zdecydowały, by nagrodzić tych, którzy oszukują”. Zaniepokojenia nowymi planami nie ukrywają także Zieloni w Parlamencie Europejskim i liberałowie. Jedna z europosłanek tej ostatniej frakcji decyzję o nowych testach nazwała „godną pożałowania”.