Szefowa MEN Anna Zalewska zapowiedziała w poniedziałek reformę systemu edukacji polegającą na wprowadzeniu ośmioletniej szkoły powszechnej, w której wyodrębniona będzie edukacja wczesnoszkolna w klasach I-IV, oraz powrót do czteroletniego liceum ogólnokształcącego i pięcioletniego technikum. Gimnazja mają być wygaszane. Reforma ma ruszyć jesienią 2017 r.
Zdaniem Wittbrodta propozycja MEN sprawia wrażenie powrotu do systemu sprzed reformy wprowadzonej przez rząd Jerzego Buzka w 1999 r. Ministrem edukacji był wówczas Mirosław Handke. Wittbrodt był wówczas senatorem AWS i przewodniczącym komisji edukacji w Senacie, a w 2000 r. zastąpił Handkego na stanowisku ministra. Do 2015 r. Wittbrodt był senatorem PO.
W rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że samorządy w ostatnich latach zainwestowały ogromne pieniądze w budowę szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, a tymczasem teraz okazuje się, że jeden z tych szczebli ma zniknąć. "Wydaje mi się, że to spowoduje naprawdę wielkie zamieszanie i nie wiem, czy pani minister dobrze przemyślała, czy gra jest tego warta" - powiedział Wittbrodt.
Jego zdaniem obecna struktura systemu edukacji się sprawdziła, a wyniki osiągane przez młodzież szkolną są całkiem przyzwoite w skali międzynarodowej. "Myślę, że chodzi tylko o to, żeby to była zmiana dla zmian, a pani minister nie przedstawiła - moim zdaniem - żadnego rozsądnego, merytorycznego argumentu, żadnej symulacji, która by powiedziała, że struktura, która jest proponowana, będzie lepsza od tej, która jest w tej chwili" - ocenił Wittbrodt.
Podkreślił, że nie jest jeszcze znana podstawa programowa dla nowej struktury, co oznacza, że nauczyciele nie będą mieli dość czasu, by przygotować się do zmian.
Zalewska mówiła w poniedziałek m.in. o propozycji wprowadzeniu dodatkowego stopnia awansu zawodowego nauczycieli - nauczyciela specjalisty, o wydłużeniu o rok staży dla nauczycieli zaczynających w zawodzie oraz o zindywidualizowaniu długości ścieżki awansu zawodowego nauczycieli.
Według Wittbrodta to rozwiązanie na krótką metę, lepsza byłaby zmiana całego system awansu nauczycieli. "80 proc. nauczycieli osiągnęło już najwyższe szczeble. Wprowadzenie nowego spowoduje tylko tyle, że za kolejne cztery lata wszyscy będą mieli ten dodatkowy szczebel, a to nie zmienia systemu w taki sposób, by motywować do dokształcania się" - ocenił.