"Wprowadzone w reformie nowe przepisy przewidują tylko minimalny gwarantowany poziom wynagrodzeń, co pozwala na większe zróżnicowanie płac. Rektorzy, prowadząc autonomiczną politykę płacową, mogą różnicować je w zależności od jakości pracy i poziomu osiągnięć naukowych pracowników nawet w tej samej grupie stanowisk, np. profesorów czy adiunktów. Dobry pracownik naukowo-dydaktyczny powinien przecież zarabiać więcej niż przeciętny" - argumentowała w czwartek minister nauki Barbara Kudrycka, komentując środowe spotkanie ze związkowcami.
Jednak zdaniem związkowców nadmierna swoboda rektorów w ustalaniu wysokości pensji może prowadzić do niesprawiedliwości. Krajowa Sekcja Nauki NSZZ "Solidarność" oraz Rada Szkolnictwa Wyższego i Nauki ZNP przedstawiły projekt układu zbiorowego pracy, który ma zawierać szczegółowe tabele wynagrodzeń z określeniem górnego limitu pensji.
Związki proponują, aby pensje mogły wzrosnąć ponad ten limit tylko wtedy, "jeżeli uczelnia posiada na ten cel środki pochodzące z innych źródeł niż z budżetu państwa".
Jak powiedział PAP w czwartek rzecznik resortu nauki Bartosz Loba, byłoby to sprzeczne z planem finansowych motywacji dla instytucji naukowych. Chodzi przede wszystkim o zaplanowaną w budżecie tzw. dotację projakościową, czyli dodatkowe środki dla wyróżniających się placówek. Z tych środków mają być również finansowane wyższe pensje pracowników.
Również w czwartek minister nauki zapewniła na antenie radiowej Trójki, że planowane podwyżki na uczelniach nie są zagrożone. Zgodnie z rozporządzeniem Kudryckiej z ubiegłego roku wynagrodzenia pracowników szkół wyższych mają wzrastać o ok. 9 proc. przez trzy kolejne lata (począwszy od bieżącego).
Dla związkowców to jednak za mało. Przypominają, że minister nauki określa minimalne wynagrodzenia pracowników uczelni w oparciu o kwotę bazową, która co roku jest określana w ustawie budżetowej i może się obniżyć. Ich zdaniem, aby podwyżki były pewne, pensje muszą być obliczane na podstawie średnich wynagrodzeń w gospodarce i zagwarantowane w ustawie, a nie w rozporządzeniu.
Dlatego w apelu, wystosowanym do rządu domagają się wprowadzenia "zapisów ustawowych gwarantujących w uczelniach publicznych poziom średnich płac w grupach profesorów, adiunktów, asystentów i pracowników niebędących nauczycielami akademickimi w relacji odpowiednio 3:2:1:1 w stosunku do średniej krajowej".
"Żądamy w latach 2012-2015 realizacji programu wzrostu wynagrodzeń pracowników publicznych szkół wyższych, do powyżej określonego poziomu" - napisali związkowcy w apelu.
W środę odbyło się spotkanie związkowców z minister nauki. Nie doszło do porozumienia. W kolejnym spotkaniu, jak informuje rzecznik resortu, mają wziąć udział przedstawiciele rektorów. Związkowcy już w sobotę deklarowali, że na swoim stanowisku będą stali twardo. Swoje żądania chcą poprzeć pikietami w trakcie inauguracji nowego roku akademickiego 2012/2013.