Piontkowski poinformował na środowej konferencji prasowej, że resort edukacji rozważa wprowadzenie obowiązku zakrywania nosa i ust w przestrzeniach wspólnych szkół.
"Przynajmniej w tych największych szkołach wydaje się, że ma to uzasadnienie i to jest także nasza odpowiedź na postulaty zgłaszane przez różne środowiska. Porozumiewamy się z Ministerstwem Zdrowia i głównym inspektorem sanitarnym i być może wprowadzimy takie zalecenie obowiązkowo. W mniejszych szkołach wydaje się, że zagrożenie jest dużo mniejsze i tam być może takiego obowiązku nie będzie" – podkreślił.
Dodał, że w czwartek lub w piątek resort poinformuje o decyzji w tej sprawie.
Szef MEN przypomniał, że do szkoły czy przedszkola rodzice mogą posyłać tylko zdrowe dziecko, bez objawów kaszlu, podwyższonej gorączki, bólu mięśni, utraty węchu lub smaku.
"Te ostatnie objawy, jak podaje często w swoich informacjach GIS, mogą oznaczać, że dziecko może być zakażone koronawirusem i wówczas trzeba powiadomić nie tylko lekarza, ale także państwową inspekcję sanitarną" – powiedział Piontkowski.
Zwrócił uwagę, że jeżeli dziecko ma słabsze objawy lub po prostu źle się czuje, to bezpieczniej będzie, jeśli zostanie w domu.
"Rodzice wówczas są zobowiązani do skontaktowania się z lekarzem i posłuchania jego rady, co dalej zrobić z dzieckiem" – dodał minister.
Wyjaśnił, że w razie potwierdzenia zakażenia koronawirusem, do którego dojdzie u ucznia czy personelu placówki oświatowej, sanepid wyda opinię, w jakim modelu będzie ona dalej funkcjonować.
"Inspektor sanitarny wydaje opinię, czy zagrożenie jest duże, czy obejmuje tylko grupę uczniów i czy w związku z tym szkoła przechodzi na wariant B, czyli system mieszany, czyli część uczniów pozostaje w szkole, a część przechodzi na kształcenie zdalne" – powiedział.
W razie poważnego zagrożenia – kontynuował minister – cała szkoła przejdzie na wariant zdalny.
Na pytanie, czy zostaną wprowadzone ułatwienia dla szkół w kontakcie z sanepidem i czy będzie określony czas na odpowiedź sanepidu, jak ma dalej funkcjonować szkoła, Piontkowski przyznał, że "czasami mogły być problemy" z kontaktem z sanepidem, dlatego dyrektorzy szkół otrzymają dodatkowe numery telefonu, dzięki którym będą mogli bezpośrednio i szybko skontaktować się z powiatową stacją sanitarno-epidemiologiczną.
Podkreślił, że wydawanie opinii ma być jak najmniej sformalizowane, a kontakt z sanepidem może mieć formę telefoniczną lub e-mailową.
"To nie musi być żadne oficjalne podanie. Potem, najwyżej już po fakcie dyrektor sporządzi jakąś notatkę. I odpowiedź powiatowego inspektora (sanitarnego) może być w podobnej formule udzielona" – mówił szef MEN.
"Jeżeli będzie informacja o zakażeniu dziecka, to rozumiemy, że inspektor sanitarny błyskawicznie podejmie decyzję tak, aby uchronić pozostałe dzieci i pracowników szkoły" – dodał.
Pytany o postulat ZNP, aby w powiatach uznanych za strefy czerwone automatycznie przechodzić na nauczanie zdalne, Piontkowski odpowiedział, że ten temat będzie poruszony na kolejnej konferencji prasowej.
"Główny inspektor sanitarny przekazuje w tej chwili bardzo dokładne wytyczne, w jakich wypadkach należy wydać pozytywną opinię o przechodzeniu na wariant B (edukację hybrydową – PAP) lub wariant C (edukację w pełni zdalną – PAP)" – powiedział szef MEN.
Zaznaczył, że GIS wyraźnie wskazuje, że sam kolor żółty lub czerwony powiatu jest kolorem umownym.
"Nie oznacza on jednak automatycznie, że w każdej placówce jest ogromne zagrożenie epidemiczne" – podkreślił Piontkowski.
"Można będzie zawiesić zajęcia w niektórych szkołach, jeżeli będzie duże zagrożenie epidemiczne i jeżeli powiatowy inspektor sanitarny uzna, że tam rozpoczęcie roku szkolnego lub przynajmniej zajęcia stacjonarne powinny się rozpocząć np. tydzień później, bo tak będzie bezpieczniej dla dzieci. Ale to już będą decyzje podejmowane przez poszczególnych inspektorów sanitarnych" – wskazał Piontkowski. Powtórzył, że nie ma żadnego powodu, by opóźniać rozpoczęcie roku szkolnego w całym kraju.
Szef MEN przekazał też, że wytyczne o funkcjonowaniu przedszkoli w czasie epidemii zostały poluzowane, aby więcej dzieci mogło zostać objętych opieką.
Zgodnie z nowymi wytycznymi metraż przypadający na jedno dziecko powinien wynosić 1,5 mkw., wcześniej było to nawet 2-2,5 mkw. Jak zaznaczył minister, przy wcześniej obowiązujących ograniczeniach samorządy zwracały uwagę na to, że dla wielu dzieci zabraknie miejsc w przedszkolach.