Prezes PiS Jarosław Kaczyński, otwierając debatę nt. systemu ochrony zdrowia, zaapelował o rzeczową dyskusję o problemach służby zdrowia. "Polska służba zdrowia potrzebuje spokojnej dyskusji, a nie obciążania jej podziałami o pozamerytorycznym charakterze" - mówił Kaczyński.
Zdaniem prezesa PiS wydatki na służbę zdrowia w wysokości 6 proc. PKB to minimum, do którego należy stopniowo dążyć. Przekonywał, że podnoszenie danin publicznych, w tym składek zdrowotnych, jest "w obecnej sytuacji w najwyższym stopniu trudne".
Mówiąc o funkcjonowaniu NFZ, prezes PiS powiedział, że Narodowy Fundusz Zdrowia poza "innymi wadami" ma też taką, że następuje z niego daleko idący wypływ środków o charakterze niemerytorycznym".
Kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński podkreślił, że sprawy ochrony zdrowia są przez Polaków wymieniane wśród najważniejszych do rozwiązania w Polsce, tuż po problemie bezrobocia. Jego zdaniem, "w obszarze zdrowia nie ma łatwych rozwiązań". "Ale wierzę, że to nie znaczy, że tych rozwiązań nie ma" - dodał.
Poseł PiS, b. wiceminister zdrowia Bolesław Piecha przekonywał, że system finansowania służby zdrowia potrzebuje zdecentralizowania; pieniądze powinny trafiać do wojewodów, którzy w ramach budżetów zadaniowych realizowaliby "to, co jest związane z kontraktowaniem świadczeń".
Ocenił, że obecnie funkcjonujący system scentralizowany jest "głęboko niewydolny" i nie gwarantuje konstytucyjnego prawa do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. "Obecnie nikt, ani rząd, ani parlament, ani ministerstwo zdrowia nie kontrolują przepływu środków finansowych, a robi to skostniała urzędnicza instytucja, czyli Narodowy Fundusz Zdrowia" - mówił.
Szczególnie niebezpieczna dla pacjenta jest - zdaniem Piechy - komercjalizacja ochrony zdrowia. "W zamian proponujemy wprowadzenie krajowej sieci szpitali" - powiedział Piecha.
Zgodnie z projektem PiS, do sieci szpitali miałyby być kwalifikowane na równych prawach placówki publiczne i niepubliczne. Pierwszeństwo miałyby te, które m.in. realizują zadania związane z ratownictwem medycznym, prowadzą badania naukowe, wykonują świadczenia wysokospecjalistyczne. Szpitale, które znalazłyby się w sieci, miałyby mieć gwarantowany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Jak mówił Piecha, w szpitalach, należących do krajowej sieci, szkoliliby się lekarze i pielęgniarki. Poseł zapowiedział, że PiS chce także zmian w systemie refundacji leków. Miałyby być one finansowane ze środków NFZ - nie w oparciu o charakterystykę produktu, ale o aktualną wiedzę medyczną.
Doradca prezydenta ds. zdrowia Maciej Piróg ocenił, że w Polsce nigdy nie było całościowej debaty nad docelowym systemem opieki zdrowotnej. Według niego taka debata jest potrzebna, ponieważ obecny system nie funkcjonuje dobrze. "Potrzebna jest dyskusja nad docelowym modelem, bo my cały czas dryfujemy (...), pakiety ustaw po drodze regulują istotne rzeczy, ale w ostatnim czasie, zwłaszcza w ciągu pięciu lat, system był psuty" - mówił Piróg.
Zaznaczył, że brak kontroli nad NFZ to przykład tego, że obecny system ochrony zdrowia nie funkcjonuje dobrze. Według niego centrala NFZ wymaga likwidacji, bo "jest szkodliwa i nie służy nikomu", a politykę zdrowotną powinien kreować minister zdrowia. Jak przekonywał, konieczne jest stworzenie systemu mieszanego: budżetowo-ubezpieczeniowego.
Zwrócił też uwagę na rolę zdrowia publicznego i potrzebę odrębnej ustawy w tym zakresie.
Wiceszef Naczelnej Rady Lekarskiej Konstanty Radziwiłł przekonywał z kolei, że dostęp do służby zdrowia powinien mieć każdy, ponieważ zbyt wiele pieniędzy wydajemy na sprawdzanie, kto jest ubezpieczony, a kto nie. "Prostszym rozwiązaniem są chyba uprawnienia obywatelskie, aby każdy, kto jest w potrzebie był uprawniony do tego, żeby otrzymać świadczenie - bez względu na to, czy zgłosił się w styczniu, czy w grudniu, czy się zgłosił w Zielonej Górze czy w Ustrzykach" - mówił.
Według niego na świecie nie ma jednej dobrej metody organizacji służby zdrowia, jednak "najlepiej oceniane są systemy zbliżone do budżetowego - jak brytyjski i skandynawskie, a największa satysfakcja obywateli jest z systemu ubezpieczeniowego - jak we Francji".
Jak podkreślił, w Polsce "zmierzamy bardzo ostro do systemu rynkowego, podczas gdy świat - w przeciwnym kierunku. Radziwiłł także zwrócił uwagę na rolę zdrowia publicznego.
Z kolei prof. Krzysztof Krajewski-Siuda przekonywał, że nie należy likwidować NFZ, ale znacznie ograniczyć jego funkcjonowanie, zaś składkę zdrowotną podzielić na dwa filary, z których jeden byłby nadzorowany przez NFZ.
Prof. Jerzy Jurkiewicz, neurochirurg, proponował natomiast, aby szpitale uniwersyteckie, wysokospecjalistyczne były finansowane w odrębny sposób. "Inaczej stracimy bezpieczeństwo zdrowotne Polaków" - przestrzegał.
Prezes Polskiej Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych Jacek Gugulski mówił, że finansowanie powinno być tak zorganizowane, by pacjent nie musiał przemierzać setek kilometrów, aby uzyskać leczenie. Według niego należy znieść limity na świadczenia medyczne.
"Problem służby zdrowia to nie ilość pieniędzy, ale sposób ich dystrybucji" - przekonywał b. minister zdrowia (w rządzie Jerzego Buzka) Grzegorz Opala i przypomniał, że nakłady znacznie wzrosły, a problemy pozostają te same.
Natomiast według chirurga prof. Krzysztofa Bieleckiego, "w służbie zdrowia nie może być demokracji i wolnego rynku". Opowiedział się za likwidacją NFZ, bo - jak podkreślił - nie może być zgody na sytuację, w której "w służbie zdrowia najważniejsze są dwa słowa: oszczędzanie i zysk, a nikt nie mówi o jakości leczenia". Jego zdaniem obecnie priorytetem powinno być zwalczanie "najgorszych trzech zabójców": chorób krążenia (miażdżyca), nowotworów, a także profilaktyka wypadków i zatruć.
"A dziś reklamuje się wszystko, co jest niezdrowe. Nawet przestano produkować porządne półkowe sedesy. Jak ja mam powiedzieć pacjentowi, żeby obserwował, czy ma krew w stolcu?" - pytał na zakończenie swojej wypowiedzi.
Innym remedium na sytuację w ochronie zdrowia mogłoby być zwiększenie roli lekarzy rodzinnych - oceniła Joanna Zabielska-Cieciuch z Porozumienia Zielonogórskiego. Według niej przyczyniłoby się to do "ograniczenia liczby kosztownych pacjentów w szpitalach".
Z kolei prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Grzegorz Kucharewicz mówił o konieczności budowy nowoczesnego systemu opartego na transparentności, równości i sprawiedliwości społecznej. Jak przekonywał, to państwo powinno zadbać o najbiedniejszych i najsłabszych, np. poprzez bezpłatne leki dla najmłodszych do 7. roku życia oraz dla najstarszych po 70. lub 80. roku życia. "Nie można oszczędzać kosztem zdrowia obywateli, ale można efektywniej gospodarować dostępnymi środkami" - ocenił.
Zdaniem prof. Krzysztofa Krajewskiego-Siudy z Instytutu Sobieskiego zbyt mało miejsca poświęca się edukacji zdrowotnej. "Dzisiaj w polskiej szkole produkuje się analfabetów zdrowotnych" - ocenił. Z kolei dr Jacek Piątkiewicz wskazywał na konieczność zbudowania zintegrowanego systemu opieki nad dziećmi. "Konieczna jest odrębna ustawa regulująca te kwestie" - przekonywał.
Natomiast przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere Adam Sandauer przypomniał, że obecnie w wyniku braku kontroli nad NFZ "co roku każdej jesieni kończą się pieniądze na świadczenia medyczne(...)". "To głębokie naruszenie konstytucji, bo prawo do leczenia jest równe niezależnie czy choruje się na początku czy pod koniec roku. Budżetowy system ochrony zdrowia to podstawa" - zaznaczył.
W debacie, która trwała ok. czterech godzin, wzięli udział także przedstawiciele związków zawodowych. "Problemy NFZ wynikają z tego, że ma stosunkowo niewielkie środki na nieograniczoną liczbą świadczeń" - przekonywał przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel. Zaproponował określanie priorytetów w finansowaniu i wprowadzenie współpłacenia przez pacjentów.
Przewodnicząca sekretariatu zdrowia NSZZ "Solidarność" Maria Ochman wyraziła obawę, że brak środków będzie katastrofą każdego systemu. Jej zdaniem składka zdrowotna od początku była za niska.