Poza Chinami wirus 2019-nCoV nie spowodował nadzwyczajnej mobilizacji systemów opieki zdrowotnej.
Dzisiaj dobiegają końca noworoczne ferie wydłużone w Państwie Środka o dodatkowy tydzień w związku z epidemią koronawirusa. Pomimo tego wiele firm zapowiada, że wznowi działalność tylko częściowo – np. Foxconn, przedsiębiorstwo zajmujące się montażem elektroniki m.in. dla Apple’a. Władze najbardziej dotkniętej wirusem prowincji Hubei ogłosiły zaś, że zajęcia lekcyjne zostaną wznowione dopiero w marcu; podobną decyzję podjęli samorządowcy z prowincji Shandong.
Infekcje 2019-nCoV stwierdzono w 27 krajach, w tym ośmiu europejskich – najwięcej w Niemczech (14 przypadków) i we Francji (11) oraz pojedyncze w Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Belgii, Finlandii, Hiszpanii oraz Szwecji. Dwanaście przypadków odnotowano w Stanach Zjednoczonych oraz siedem w Kanadzie; trzy w Rosji.
W Niemczech walkę z epidemią koordynuje Instytut Roberta Kocha – instytucja rządowa odpowiedzialna za zdrowie publiczne. Wśród działań prewencyjnych wprowadzono m.in. ankiety, które wypełniają pasażerowie lotów z dotkniętych mikrobem obszarów. Wpisuje się tam dane dotyczące miejsc pobytu podczas ostatnich 14 dni, a także gdzie zamierza się przebywać przez następny miesiąc.
Większość przypadków zza Odry (12 z 14) jest powiązana z tym samym miejscem – fabryką części samochodowych Webasto w Bawarii. Podejrzewa się, że Niemców zaraziła kobieta z Chin, u której wykryto wirusa pod koniec stycznia już po powrocie z Europy. Niemieccy lekarze w jednym z żurnali naukowych postawili w związku z tym tezę, że koronawirusem zarażają także osoby, które nie zdradzają symptomów infekcji. Wywołali nią spore kontrowersje, ponieważ niektórzy specjaliści uważają, że pacjentka już miała symptomy (np. osłabienie, które początkowo przypisała jetlagowi, czy niewysoką gorączkę).
Wszystkie przypadki wirusa we Francji to Brytyjczycy. Ostatnich pięć to rodzina, która wypoczywała w alpejskim domku, gdzie odwiedził ją inny poddany królowej wracający z wizyty w Singapurze. Mężczyzna po powrocie do kraju poczuł się słabo, a ponieważ znajdował się w grupie ryzyka (pobyt w miejscu dotkniętym wirusem), zgodnie z instrukcją wydaną przez brytyjski NFZ poddał się domowej kwarantannie i zadzwonił pod numer 111 – ogólnokrajową linię z poradami zdrowotnymi (od wzywania karetki jest nr 999). Obecnie jest już leczony w szpitalu.
Dmuchając na zimne, szpitale w Wielkiej Brytanii mają przygotować specjalne izolatki dla pacjentów z symptomami podobnymi do tych, jakie wywołuje koronawirus – po to, aby nie przebywali w tym samym pomieszczeniu co inni ludzie na izbach przyjęć; wiadomo skądinąd, że wirus lubi atakować osoby, które już cierpią na jakieś schorzenie. Minister zdrowia Matt Hancock uspokajał w weekend opinię publiczną, że w razie potrzeby szpitale w Wielkiej Brytanii dysponują 50 specjalistycznymi łóżkami na oddziałach chorób zakaźnych oraz dalszymi 500 o wystarczającym stopniu bezpieczeństwa na pozostałych.
Po drugiej stronie Atlantyku nie ma śladów paniki, ale operatorzy placówek zdrowotnych (służba zdrowia w większości jest prywatna) z niepokojem patrzyli na ceny materiałów szpitalnych. Obawa jest bowiem taka, że skoro już w tej chwili jest problem z dostępnością np. maseczek, to gdyby na świecie pojawiło się jeszcze jedno duże ognisko wirusa, mogłoby dojść do zawału w dostawach.
Światowa Organizacja Zdrowia w związku z 2019-nCoV ogłosiła pod koniec stycznia stan zagrożenia dla zdrowia publicznego o znaczeniu międzynarodowym.