Nikt nie lubi, jak mu się coś nakazuje – szef warszawskiej izby lekarskiej tak skomentował pomysł obowiązkowych szczepień medyków. I wywołał burzę.
Zaczęło się od wypowiedzi szefa pomorskiego sanepidu, który w DGP przekonywał, że należy jak najszybciej wprowadzić obligatoryjne szczepienia dla personelu medycznego. Jak uzasadniał, jest to grupa najbardziej narażona na kontakt z patogenami. Tomasz Augustyniak wspominał sytuację, gdy dwoje lekarzy zachorowało na odrę po kontakcie z osobami z Ukrainy. W efekcie konieczne było przeprowadzenie akcji szczepienia personelu centrum dializ, w którym pracowali, a także jego pacjentów. Były też kłopoty ze znalezieniem zespołu, który pomoże przy masowej akcji szczepień po pojawieniu się ogniska choroby – lekarze się bali, że nie mają odpowiedniej odporności. Dlatego zdaniem Tomasza Augustyniaka powinno się w trybie przyspieszonym wprowadzić taki obowiązek dla personelu medycznego. W tej sprawie skierował oficjalne pismo do głównego inspektora sanitarnego. Jednak ani GIS, ani resort zdrowia na razie nie odniosły się do tej kwestii.
Na fali dyskusji Łukasz Jankowski, prezes warszawskiej izby lekarskiej, w rozmowie z portalem PoDyplomie.pl oświadczył, że „wprowadzanie obowiązku szczepień mogłoby zniechęcić lekarzy. Nikt nie lubi, jak mu się coś nakazuje. Wolimy edukować i zachęcać lekarzy, aby dawali dobry przykład i w ten sposób wpływali na postawę pacjentów. Sądzimy, że to na pracodawcy powinien spoczywać obowiązek zapewnienia lekarzom szczepień. Pracodawca odpowiada za bezpieczeństwo i higienę pracy, a stopień zaszczepienia wpływa na bezpieczeństwo”.
Wypowiedź została natychmiast podchwycona przez przeciwników szczepień. Uznali, że lekarze nie chcą się szczepić. – To hipokryzja. Szczególnie że sami namawiają pacjentów, by przyjmowali szczepienia. Nie stoimy jednak na stanowisku wprowadzania obowiązkowych szczepień dla kadry medycznej. Jesteśmy za refundacją szczepień dla chętnych, czyli przy zachowaniu dobrowolności w ich przyjmowaniu, ale nie w razie zagrożenia epidemią. Czyli w razie konieczności, kiedy zachodzi potrzeba szczepień akcyjnych, odmowa nie wchodzi w grę – wyjaśnia Justyna Socha, prezes stowarzyszenia STOP NOP.
Łukasz Jankowski w rozmowie z DGP przekonuje, że został źle zrozumiany i podkreśla, że zarówno samorząd lekarski, jak i środowisko popierają szczepienia. I gdyby były oferowane i opłacane przez pracodawców, to popierałby podawanie również tych dziś nieobowiązkowych. – Chociażby przeciw grypie – dodaje. I wskazuje, że cały czas samorząd lekarski prowadzi akcje promujące szczepienia.
Jego zdaniem brak czasu i konieczność ponoszenia kosztów to główne powody, dla których lekarze się im nie poddają. Z ostatnich danych PZH z 2016 r. wynika, że w Polsce przeciwko grypie szczepi się zaledwie od 6 do 8 proc. pracowników służby zdrowia (dla porównania w krajach UE robi to co czwarty lekarz).
Problemem jest również odra – jak przekonuje Jankowski, samorząd rekomenduje lekarzom zaszczepienie się przeciwko niej.
– Ponieważ zachorowań w kraju i w Europie jest coraz więcej, prosimy lekarzy, by odszukali swoją książeczkę zdrowia i sprawdzili stan zaszczepienia. Jeśli nie są zaszczepieni lub przyjęli tylko jedną dawkę, powinni się doszczepić. Powszechne szczepienia weszły w 1975 r., tymczasem średni wiek lekarza to 52 lat (rocznik ’67). Dla osób urodzonych przed tym rokiem odporność może dawać jedynie przechorowanie odry – dodaje.
Zdaniem szefa Naczelnej Izby Lekarskiej Andrzeja Matyi obligatoryjne szczepienia powinny dotyczyć tych medyków, którzy są najbardziej narażeni na styczność z chorobą – pracujących na oddziałach zakaźnych czy w izbach przyjęć. I podkreśla, że nie ma zgody środowiska lekarskiego na propagowanie antyszczepionkowych postaw. Rzecznicy odpowiedzialności zawodowej w kolejnych województwach wszczynają postępowania wobec osób, które szerzą nieprawdziwe informacje na ten temat.
Słuszne przekonania nie odpowiadają jednak na podstawowe pytanie – kto ma zapłacić za nieobowiązkowe szczepienia dorosłych: państwo czy pracodawca? Dyrektor jednego ze szpitali zakaźnych opowiada, że kiedy pokrył z kasy placówki doszczepianie pracowników, fiskus zgłosił się do nich po podatek od dodatkowego przychodu. Również były szef Naczelnej Izby Lekarskiej Maciej Hamankiewicz przypomina, że kilka lat temu wnioskował do Ministerstwa Zdrowia o sfinansowanie szczepień przeciw grypie dla lekarzy. Odpowiedź była odmowna.
W Finlandii, w której nie ma powszechnego systemu szczepień obowiązkowych, taki wymóg wprowadzono dla pracowników służby zdrowia oraz pomocy społecznej. Nowe przepisy nakazywały pracodawcom zdefiniowanie miejsc, w których dochodzi do kontaktu pomiędzy personelem a pacjentami z grup ryzyka, i zapewnienie uodpornienia go na odrę, ospę wietrzną, krztusiec oraz grypę (poprzez szczepienie lub w wyniku udokumentowanego przechorowania). Ustawa wywołała burzliwą dyskusję właśnie przez wzgląd na wyjątkowe potraktowanie jednej grupy zawodowej przy braku obowiązku szczepień dla reszty społeczeństwa.