Korzystając z alternatywnych do taksówek przewoźników klienci mogą spotkać się z różnymi praktykami, nie zawsze zgodnymi z naszymi oczekiwaniami. Kierowca Ubera przyjmuje zlecenie, a następnie oddzwania, że nie zrealizuje kursu ponieważ mu się nie opłaca? A co w przypadku kiedy kierowca nie jest w stanie odnaleźć klienta za pośrednictwem aplikacji i rezygnacja z kursu oznacza koszt po stronie konsumenta? Postanowiliśmy zapytać Ubera co w takiej sytuacji powinien zrobić użytkownik i jakie ma prawa.

- W każdej takiej sytuacji użytkownik powinien natychmiast skontaktować się z naszym działem obsługi klienta - tego typu zachowania kierowców nie są akceptowane w ramach aplikacji i kierowca w pierwszej kolejności traci dostęp do usługi na tydzień, a w przypadku kolejnych skarg od użytkowników, jest dezaktywowany – zauważa Ilona Grzywińska, rzecznik prasowy Ubera w Polsce.

Po każdym przejeździe, użytkownik ma obowiązek oceny kierowcy i przejazdu od jednego do pięć - w sytuacji, w której średnia partnera jest poniżej 4.6, zostaje on dezaktywowany z platformy. W sytuacji w której użytkownik po otrzymaniu maila z mapką po przejeździe uzna, iż trasa nie była najbardziej optymalna, może od razu z poziomu maila za pomocą jednego kliknięcia zgłosić sprawę i dostać zwrot pieniędzy na konto.

- Ponad 90 proc. spraw zgłaszanych przez użytkowników jest rozpatrywanych w ciągu 48 godzin od zgłoszenia. Satysfakcja użytkowników jest dla nas kluczową wartością, którą stale monitorujemy i poddajemy analizie. W badaniu „Millenialsi – pokolenie Ubera?”, zrealizowanym przez firmę badawczą Kantar Millward Brown aż 94 proc. ankietowanych użytkowników Ubera stwierdziło, że jest zadowolonych z jakości świadczonych usług.95 proc. przejazdów Uberem jest ocenianych przez pasażerów na 4 lub 5 gwiazdek. Do tej pory nie wpłynęła do UOKiK ani jedna skarga konsumencka – dodaje Ilona Grzywińska.

Czy wyżej wymienione praktyki mogą zniknąć dzięki pojawieniu się na rynku Taxify, czyli estońskiego konkurent Ubera, który rozpoczyna ekspansję w Polsce? Niekoniecznie, choćby ze względu na to, ze wielu kierowców którzy dziś działają w Uberze, będą jednocześnie kierowcami nowego przewoźnika.

Taxify to pochodząca z Estonii aplikacja ułatwiająca zamawianie usług ridesharing i taksówek, działająca obecnie w 17 krajach na 3 kontynentach, wkracza do Polski już 1 grudnia. Pierwszym miastem będzie Warszawa. Czy Uber ma się o co martwić?

- Kolejny gracz na rynku to fantastyczna wiadomość. Na większym wyborze korzystają przede wszystkim konsumenci, a firmy chętniej inwestują w rozwój technologii i innowacji. Korzystanie przez kierowców z kilku aplikacji to dość powszechna praktyka, którą również obserwujemy - prawie 20 proc. kierowców korzystających z aplikacji Uber w Polsce to taksówkarze, którzy traktują różne dostępne na rynku aplikacje jako szansę na dodatkowy zarobek. Idą tam, gdzie jest konsument. Uber nie narzuca wyłączności - każdy partner po spełnieniu wymogów bezpieczeństwa oraz fiskalnych może korzystać z aplikacji – zauważa Grzywińska.

Jak czytamy w informacji prasowej zasada działania Taxify jest bardzo podobna do rozwiązań znanych u konkurencji – pasażerowie mogą zamawiać transport bezpośrednio przez geolokalizacyjną aplikację, z góry znając koszt planowanej podróży i nie musząc martwić się o płatność, która dokonywana jest najczęściej bezgotówkowo.

Jak informuje przewoźnik, jest jednak kilka czynników wyróżniających Taxify – jednym z najważniejszym z nich jest polityka cenowa. Nie spotkamy się tu z agresywnym różnicowaniem cen, zależnym od dzielnicy czy dostępności aut. Dzięki temu konsument nie tylko zapłaci mniej, ale też ma do dyspozycji system dużo bardziej przewidywalny od konkurencji. Czy tak będzie? Zobaczymy od 1 grudnia.

- Polska to duży rynek, w którym jest miejsce dla kilku graczy. Ridesharing wciąż nie jest dostępny w wielu miastach, w pozostałych – został zdominowany przez jedną aplikację. Wierzymy, że rzucając wyzwanie konkurencji, Taxify przyczyni się do podniesienia jakości usług i obniżenia cen. Zyska przede wszystkim klient. – mówi Piotr Boulangé, dyrektor operacyjny Taxify w Polsce.

Niezależnie od przewoźnika, w przypadku zażalenia na usługę konsument powinien zawsze zgłosić swoje zastrzeżenia w formie reklamacji do operatora systemu. W przypadku odmowy uznania roszczenia pozostaje droga wprost wynikająca z prawa konsumenckiego.

Źródło: Własne, mat. prasowe