Niewykorzystane zasoby pracy w Polsce to 5 mln obywateli zdolnych do pracy - uważają uczestnicy zorganizowanej przez PiS poniedziałkowej debaty poświęconej rynkowi pracy. Ich zdaniem rolą państwa jest wspieranie tworzenia miejsc pracy.

"Możemy powiedzieć, że państwo samo z siebie nie tworzy miejsc pracy, ale niewątpliwie państwo tworzy warunki, aby te miejsca pracy powstawały" - powiedziała posłanka PiS Józefa Hrynkiewicz.

Pracę nazwała najważniejszym czynnikiem rozwoju. "Nie chodzi tutaj tylko o to, by było więcej pracy - choć to jest dzisiaj bardzo ważne. Dzisiaj niewykorzystane zasoby pracy w Polsce to 5 mln obywateli zdolnych do pracy" - powiedziała posłanka PiS.

Przytoczyła też dane, z których wynika, że w przemyśle pracuje 15 proc. zatrudnionych Polaków. Strategia rozwoju gospodarczego jest według niej potrzebna także po to, by wiedzieć, jak kształcić kadry pod potrzeby rynku pracy.

Podczas debaty zwracano także uwagę, że w Polsce są obszary utrwalonego bezrobocia. "Musimy się zastanowić, jak takie tereny masowego, utrwalonego bezrobocia pobudzać do rozwoju, jak je ratować przed wyludnieniem i degradacją" - mówiła posłanka.

Prof. Witold Modzelewski zwracał uwagę, że młodzi ludzie nie znajdują w Polsce zatrudnienia, dlatego wyjeżdżają, co z kolei przyczynia się do wyludniania. "Wiele państw (...) przeżywa ten sam problem, przy czym my startujemy z bardzo złego punktu i nigdy chyba publicznie nie zastanawialiśmy się co z tym robić" - mówił.

Wyraził pogląd, że deregulacja nie jest dobrym sposobem na uwolnienie potencjału rynku pracy. "Ciągle jesteśmy takimi niepoprawnymi liberałami, a musimy przestać nimi być" - powiedział Modzelewski. Jego zdaniem nie da się skonstruować jednego programu walki z bezrobociem, który odpowie na potrzeby wszystkich pozostających bez pracy.

Zdaniem Modzelewskiego należy się skupić na ludziach młodych. "Musimy walczyć o pokolenie, które jeszcze nie wyjechało. Ci ludzie uciekają, wyjeżdżają i nie chcą wrócić" - mówił ekspert. "Musimy adresować program do ludzi, których chcemy przekonać. W ten program ktoś musi uwierzyć. To pokolenie dwudziestopięcio- i dwudziestoośmiolatków" - dodał.

Konkurencję na rynku pracy może stworzyć tylko państwo

Konkurencję na rynku pracy może stworzyć tylko państwo; to ono musi przejąć na siebie ciężar tworzenia miejsc pracy - oceniła prof. Grażyna Ancyparowicz.

Ancyparowicz powiedziała, że jeśli państwo nadal będzie wycofywać się z gospodarki, to żaden pracodawca "pracownikowi nie da nic poza tym, co musi dać". "Jeśli nawet będziemy mieli legalne zatrudnienie, to ono będzie wyglądało tak, że ludzie będą zatrudnieni na najniższą krajową (...) i nie liczmy na to, że jakikolwiek pracodawca postąpi cokolwiek na rzecz pracownika, jeżeli nie wymusi na nim tego rynek" - mówiła.

Jej zdaniem konkurencję na rynku pracy może stworzyć tylko państwo. "Nie bójmy się interwencjonizmu. Państwo musi przejąć na siebie ciężar tworzenia miejsc pracy. I wokół tych dużych, państwowych przedsiębiorstw dopiero zaczną się tworzyć inne, mniejsze" - tłumaczyła.

W jej ocenie nawet najlepiej zorganizowany polski kapitał nie da rady konkurować "z korporacjami, które tutaj weszły po to, żeby niszczyć nasz przemysł, po to, żeby stworzyć przestrzeń zbytu dla swoich produktów, a Polaków zmieniać w niewolników".

Prezes Atlantic SA Wojciech Morawski podkreślił z kolei, że "największym skarbem w przedsiębiorstwie jest właśnie pracownik, nie pracodawca", którego rolą jest to, aby pracownik czuł się usatysfakcjonowany zarówno wynagrodzeniem, jak i warunkami, które zostaną mu stworzone.

Zaznaczył, że największym problemem na rynku pracy jest odkładanie zatrudniania ludzi młodych, tuż po szkole. W jego ocenie dzieje się tak głównie dlatego, że polskie szkoły przygotowują dobrze jedynie teoretycznie. Jak dodał, dobrym pomysłem byłoby powstanie programu wsparcia przedsiębiorców zatrudniających pracowników bez doświadczenia zawodowego.

"Młody człowiek, prosto po szkole (...) niewiele potrafi. Trzeba mieć cierpliwość i wiarę w ludzi, żeby chcieć ich zatrudniać" - powiedział.



Interwencjonizm państwa jest potrzebny

Potrzebny jest interwencjonizm państwa na rynku pracy - uważa prof. Ewa Leś.

Według prof. Ewy Leś z Instytutu Polityki Społecznej należy też znaleźć odpowiedź na pytanie, czym jest godna praca, a także zastanowić się, czy Polska jest w stanie zbudować system pracy, który będzie konkurencyjny dla emigracji zarobkowej. Profesor wskazała na konieczność przygotowania programu zapobiegania bezrobociu, który będzie nakierowany na utrzymanie istniejących już miejsc pracy.

"Powinniśmy ratować firmy przed upadłością, tak jak robią to stare gospodarki rynkowe" - mówiła.

Wskazała także na potrzebę wspierania gospodarki spółdzielczej, w której zatrudnienie na umowach o pracę znajduje ok. 300 tys. osób. "Ten sektor jest obecny w gminach słabo rozwiniętych gospodarczo" - stwierdziła. Zaznaczyła, że co roku likwidowane jest w tym sektorze ok. 10 tys. miejsc pracy.

"Interwencjonizm jest potrzebny (...) W wielu gałęziach gospodarki mamy do czynienia z nieuzasadnioną redukcją etatów" - zauważyła Leś. Dodała, że często zdarza się, że ktoś odchodzi z danej firmy, ale na to miejsce nie przyjmuje się nowej osoby, tylko jej obowiązkami obarcza się pozostałych pracowników.

Zdaniem profesor w Polsce występuje także ogromna nadetatyzacja na stanowiskach dyrektorskich i menedżerskich. Dodała, że zarządzający często zmieniają branże, a ich powołania nie mają merytorycznego uzasadnienia.