Walka z serwisami nielegalnie udostępniającymi treści audiowizualne przypomina walkę z hydrą. Kiedy wreszcie uda się doprowadzić do zamknięcie jednej strony - na jej miejscu pojawia się kilka innych. Co gorsza, w większości przypadków pirackie serwisy znajdują się na zagranicznych serwerach, co sprawia że ich zamknięcie jest niezwykle trudne, a często niemożliwe.
Prezes SDPTS postanowił więc uderzyć piratów w czuły punkt - źródła finansowania. Pomysł jest dość prosty - skoro nie można skutecznie walczyć z piractwem za pośrednictwem policji i prokuratury, to trzeba odciąć dostęp dostęp do pieniędzy. Jak? Na przykład blokując przelewy oraz systemy płatności on-line. Ponieważ dochody z działalności pirackich serwisów mają charakter przestępczy, odpowiednim organem do zajęcia się tą sprawą miałby być Główny Inspektor Informacji Finansowej.
Nie wiadomo jednak, czy GIIF w ogóle zajmie się sprawą internetowego piractwa. Ministerstwo Finansów uważa, że "ściganie takich przestępstw jak kradzież i rozszczepienie sygnału telewizyjnego" nie należy do kompetencji GIFF. Prezes SDPTS Jarosław Mojsiejuk, nie składa jednak broni. Podkreśla, że rolą GIIF nie byłoby przecież ściganie internetowych piratów, a jedynie podjęcie działań prewencyjnych w przypadku, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, że pieniądze wprowadzone do obrotu mogą pochodzić z przestępstwa.
Istnieje jednak inny - być może skuteczniejszy - sposób na odcięcie piratów od źródeł finansowania. Internetowy gigant Google prowadzi intensywne rozmowy z Visą, Mastercardem i PayPalem. Ewentualne porozumienie pomiędzy firmami mogłoby doprowadzić do całkowitego zablokowania systemów płatności on-line, w przypadku stron nielegalnie rozpowszechniających treści objęte ochroną praw autorskich.