Niewielki popyt na zrujnowane zamki, pałace i dworki spowodował, że ich ceny bardzo spadły. Obecnie taki obiekt można kupić już za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ale później trzeba dziesięć razy tyle włożyć w jego remont.
Nie ma co ukrywać – to niszowy rynek. W roku zdarza się najwyżej kilkadziesiąt transakcji i zazwyczaj stoi za nimi Agencja Nieruchomości Rolnych. Ostatnio jej poznański oddział w końcu sprzedał pałac w Pomarzanowicach – za 744 tys. zł. Z kolei wrocławska ANR po siedmiu nieudanych przetargach znalazła wreszcie chętnego na zabytkową Palmiarnię w Lubiechowicach – nowym nabywcą, który zapłacił za nią 1,3 mln zł, zostały... władze Wałbrzycha.
Część mieszkańców miasta z transakcji się cieszy, ale są i tacy, którzy uważają, że to fanaberia włodarzy. Koszty ogrzewania wielkiego egzotycznego ogrodu pod szkłem pochłoną kilkaset tysięcy złotych rocznie, a jego remont będzie kosztował co najmniej 5 mln zł. Byłoby pewnie mniej, gdyby do transakcji doszło wcześniej, ale pierwsza wycena była absurdalnie wysoka – na początku ANR chciała za Palmiarnię 6 mln zł. Ostatecznie zeszła z ceny prawie o 80 proc.
Kryzys na rynku nieruchomości najbardziej zweryfikował właśnie wyceny zabytkowych nieruchomości należących do państwa. Niemal wszystkie spośród 30 obiektów znajdujących się obecnie w ofercie ARN zostały przecenione, nawet o kilkadziesiąt procent.
Podobnie jest w prywatnych agencjach, które pośredniczą w handlu zabytkami. Na przykład w Agencji Nieruchomości Historycznych, specjalizującej się w handlu starymi dworami, pałacami i zamkami, można przebierać wśród naprawdę atrakcyjnych ofert: jest m.in. pałac w Kosierzu w województwie lubuskim za 50 tys. zł albo niewielki zameczek niedaleko Opola za 250 tys. zł. Transakcji jest jednak raptem kilka w roku. Zwykle kupują je inwestorzy, którzy przerabiają je na domy spokojnej starości, luksusowe hotele i pensjonaty, ośrodki spa. W taki remont trzeba włożyć od 2,5 do 3 tys. zł na każdy metr kwadratowy. To oznacza, że adaptacja budynku o powierzchni 2 tys. metrów kosztuje 5 – 6 mln zł.
Efekty remontów bywają jednak spektakularne. Tak jest w przypadku pałacu w Turznie pod Toruniem, który w 2007 roku kupił od ANR przedsiębiorca Rafał Predenkiewicz, następnie rozbudował i przemienił w luksusowy hotel. Sporo szczęścia miał też pałac w Wojanowie, a także pałac w Łomnicy nad Bobrem. Obydwa obiekty odzyskały dawny blask i przynoszą zyski swoim nowym właścicielom.
Gorzej trafił zamek w Dobrocinie, który dwa lata temu został kupiony za 1,6 mln zł. Nowy właściciel do tej pory nie przeprowadził remontu. – Załatał tylko zarwany dach i pozabijał okna deskami, ale budynek z każdym miesiącem popada w coraz większą ruinę – mówi Grażyna Zernik, sołtys Dobrocina. Żal jej, bo mieszkańcy wsi liczyli na pracę w ośrodku spa, który miał tu powstać. Kilka lat temu chrapkę na zamek miało kilku inwestorów, ale wtedy ANR wyceniła obiekt na 10 mln zł i nie chciała nawet słyszeć o zejściu z ceną. Pazerność i tym razem nie popłaciła – inwestorzy się wycofali, przyszedł kryzys i ostatecznie agencja sprzedała zamek za jedną szóstą ceny pierwotnej.
Jak kupić pałac od ANR
Przy zakupie nieruchomości wpisanych do rejestru obiektów zabytkowych agencja może dać nabywcy 50-proc. bonifikatę, pod warunkiem że nowy właściciel zobowiąże się ją odrestaurować. Jeśli tego w ciągu pięciu lat nie zrobi, musi zwrócić upust wraz z odsetkami. Zgodnie z nowelizacją ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa obniżenie ceny sprzedaży nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków stanowi pomoc de minimis, będącą formą pomocy publicznej.