Dziewięć miesięcy po pierwszym wecie dla zmian w przepisach oświatowych, prezydent Andrzej Duda zawetował je po raz drugi. Parafrazując to, co powiedział tłumacząc swoją decyzję, można streścić do jednego zdania: w tym czasie nie urodziło się nic, co skłoniłoby go do podjęcia innej decyzji.
O tym, jakie kontrowersje budzą przepisy tzw. Lex. Czarnek 2.0 pisaliśmy na łamach DGP wielokrotnie. Przypomnijmy: w nowej odsłonie był to projekt poselski, co oznaczało brak konieczności szerokich konsultacji. A te, zdaniem krytyków, były konieczne. Także dlatego, że w tej wersji projektu znalazły się zapisy ingerujące w zasady funkcjonowania edukacji domowej. Przypomnijmy: tym trybem w Polsce uczy się dziś przeszło 30 tys. dzieci.
Przeciwko rozwiązaniom zawiązała się szeroka koalicja. Od środowiska skupionego wokół Konfederacji po osoby, którym zdecydowanie bliżej do idei lewicowych. Zgodnie akcentowali, że rodzice powinni mieć prawo do decydowania o wyborze drogi edukacji dla swoich dzieci, a to właśnie prawo Lex Czarnek 2.0 mocno im ograniczał. Chodziło o kwestie związane z rejonizacją (przepisy zakładały ograniczenia w zapisywaniu dzieci do szkół spoza województwa), zapisywaniu dzieci do edukacji domowej (tylko do wybranego okresu w roku). Minister na naszych łamach przekonywał, że zdobył równie szeroki front zwolenników tych rozwiązań na czele z samorządami. Zwłaszcza Warszawą, która rykoszetem oberwała finansowo za gwałtowny rozwój edukacji domowej (w ciągu jednego roku szkolnego do podmiotu skupiającego uczniów w edukacji domowej i zarejestrowanego w stolicy zapisało się ok. 10 tys. uczniów). A sama wiceprezydent Warszawy odpowiedzialna za edukacje, Renata Kaznowska, szła dalej sugerując, że zasadne jest zmniejszenie finansowania na ucznia w edukacji domowej z obecnego 0,8 kwoty, jaka idzie dziś na dziecko w tzw. systemowej szkole do 0,2.
Minister Czarnek odpierał też zarzut, że próbuje swoje rozwiązania wprowadzać tylnymi drzwiami, po tym, jak pierwsza wersja ustawy została w marcu zawetowana. – Z jakiego tylnego siedzenia? Tu nie ma żadnej spiskowej teorii. Od początku było wiadomo, że nad tymi rozwiązaniami będą dalej pracowali posłowie, projekt został im do prac przekazany. I nie uchylam się od tego, że to są moje pomysły, choć w znacznej mierze zmodyfikowane po licznych dyskusjach – przekonywał na naszych łamach. Wówczas również było w nim przekonanie, że tym razem prezydent dokument podpisze. - W porównaniu z poprzednim projektem, nie ma w nim rozwiązań, które budziły wątpliwości pana prezydenta i jego otoczenia.
W jakimś stopniu, co warto przypomnieć, także na naszych łamach, przyznawała to minister w kancelarii prezydenta Małgorzata Paprocka. - Z perspektywy pana prezydenta najważniejszym celem ustawy jest wzmocnienie roli rodziców w procesie decydowania o możliwości prowadzenia zajęć w szkołach przez stowarzyszenia i organizacje, w tym uzyskanie rzetelnej informacji o treści zajęć. Ustawa w obecnym kształcie różni się od zawetowanej w zakresie uprawnień kuratora, w szczególności możliwości odwołania dyrektora szkoły.
Przeciwnicy zmian mówili, że nie o rolę rodziców toczy się gra, a o pozycję kuratora. I tu, znów, warto przytoczyć pytanie, które w ostatnich miesiącach padło. Konkretnie: mamy organizację X, która chce zrobić zajęcia pozalekcyjne dla uczniów. Zajęcia podobają się rodzicom, ale nie kuratorowi. Czyje zdanie jest rozstrzygające? - Zawsze procedura rozpoczyna się od rodziców i konsultacji z nimi. Na końcu jest jednak nadzór pedagogiczny, czyli kurator – odpowiadał nam minister Czarnek.
Ostatecznie Andrzej Duda powiedział: weto. Powołał się w dużej mierze na argumenty przytoczone poprzednio, że nie jest dziś czas i miejsce na konfliktowanie społeczeństwa i spory, kiedy mamy trudną sytuację gospodarczą i realne zagrożenie za naszą wschodnią granicą. Zwrócił uwagę na to, że zabrakło szerokich konsultacji, że nie zostały w dużej mierze wzięte pod uwagę jego propozycje rozwiązań oświatowych. Ze słów prezydenta można jednak wywnioskować, że zdecydował czynnik ludzki. 133 różnego rodzaju listy, od osób indywidulanych, fundacji, stowarzyszeń. Łączył je apel o weto. Do ich głosu przychylił się prezydent zauważając na osłodę, że część osób może czuć się zawiedziona. Czy zawiedziony będzie minister Czarnek? Czy weto prezydenta należy rozumieć jako „nie” dla wizji MEiN zmian w oświacie? To pytania, na które będziemy chcieli znaleźć odpowiedź w najbliższym czasie.