W ubiegłym roku wydaliśmy na nie ponad 818 mln zł, o 36 mln zł więcej niż rok wcześniej. Widząc w nich cudowny lek na każdą chorobę, nawet wirusową.
Sprzedaż antybiotyków / Dziennik Gazeta Prawna
Wzrost wydatków to efekt nie tylko wyższej ceny. W 2017 r. Polacy kupili o ponad 1 mln opakowań antybiotyków więcej niż w 2016 r. – w sumie ponad 56,7 mln sztuk –wynika z danych firmy doradczej IQVIA. Eksperci zwracają uwagę, że łączy się to z sezonem infekcyjnym, który w ostatnim roku był dłuższy.
Potwierdza to też opublikowany w zeszłym roku raport Komisji Europejskiej. Według niego między 2013 a 2016 r. odsetek Polaków sięgających po antybiotyki – bez recepty i na własną rękę – wzrósł o 7 pkt proc. Już niemal co dziesiąty chory przyjmuje je bez konsultacji. Trendy w Europie są tymczasem odwrotne.
Według lekarzy pacjenci przekazują sobie niedokończone opakowania antybiotyków. Zdarza się, że „wypraszają” je w aptekach. Równocześnie wiedza na temat skuteczności działania antybiotyków jest mizerna. Polacy częściej niż średnia unijna błędnie wierzą, że antybiotyki są skuteczne przy zakażeniach wirusowych (tak sądzi ponad połowa ankietowanych w badaniu KE, średnia unijna wynosi 46 proc.). Jeszcze większa dysproporcja jest widoczna przy pytaniu: „Czy uważasz, że antybiotyki są skuteczne w leczeniu grypy i przeziębienia?”. Ponad 50 proc. pytanych Polaków nieprawidłowo uważa, że tak. Średnia unijna wynosi natomiast 36 proc.
Większe spożycie antybiotyków (zwłaszcza bez specjalnych wskazań) jest wyjątkowo groźne. Poważnym ryzykiem jest odporność na nie, która rośnie wraz z liczbą spożywanych leków. Jak wskazują w swoich badaniach analitycy OECD, to jedna z poważniejszych przyczyn zgonów – według naukowców jest odpowiedzialna za 700 tys. śmierci na całym świecie. W UE co roku ok. 25 tys. osób umiera na skutek chorób, które kiedyś mogły być łatwo wyleczone, np. zakażeń spowodowanych bakteriami E. coli czy gronkowca złocistego.
Przynosi to też znaczne straty finansowe. W państwach OECD mogą one osiągnąć ok. 0,03 proc. PKB w 2020 r., 0,07 proc. w 2030 r. oraz 0,16 proc. w 2050 r. – i właśnie do tego roku doprowadzi to do strat sięgających 2,9 bln dol.
W Polsce szczególne zaniepokojenie wywołuje bakteria New Delhi – która jest wyjątkowo odporna na antybiotyki. Z ostatniego raportu Ministerstwa Zdrowia wynika, że jej obecność w polskich szpitalach rośnie – na początku 2017 r. wykryto niemal 800 przypadków, podczas gdy w analogicznym okresie poprzedniego roku było ich niewiele ponad 300. Największy wzrost został odnotowany na Mazowszu i Podlasiu.
Eksperci zwracają uwagę, że jednym z problemów jest brak monitoringu: nie ma państwowych rejestrów diagnozujących występowanie zakażeń bakteriami lekoopornymi o szczególnej zjadliwości w Polsce, co jest ewenementem w UE. Rok temu rozpoczęły się nawet prace nad zmianami metod zapobiegania zakażeniom i chorobom zakaźnym wywołanym przez różne bakterie antybiotykooporne. Rozporządzenie, którego opracowaniem zajął się resort zdrowia, miało pozwolić na bardziej precyzyjny nadzór w szpitalach (m.in. poprzez wzrost wykonywania badań mikrobiologicznych oraz realizację zadań Państwowej Inspekcji Sanitarnej w zakresie nadzoru sanitarno-epidemiologicznego).
Według autorów projektu wprowadzenie rozporządzenia wpłynie na poprawę przepływu istotnych informacji w obrębie szpitala, jak również zwiększy efektywność nadzoru epidemiologicznego nad szpitalami, a w konsekwencji przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa pacjentów i personelu pracującego w tych placówkach. I przyznają, że potrzebne jest stworzenie krajowej strategii zmierzającej do obniżenia ryzyka zakażeń związanych z opieką zdrowotną.
Profesor dr hab. med. Waleria Hryniewicz uważa jednak, że tylko wzmocnienie działań i prowadzenie ich na poziomie regionu przyniesie wymierne i szybkie korzyści. Dlatego według niej w rozporządzeniu powinien znaleźć się zapis dotyczący wprowadzania systemu monitorowania lekooporności w Polsce przez system generowania danych na poziomie każdego województwa. Miałby on być koordynowany przez wojewódzkie stacje sanepidu przy współpracy konsultantów wojewódzkich właściwych specjalności oraz Krajowy Ośrodek Referencyjny ds. Lekowrażliwości Drobnoustrojów.
NIK wskazał w swoim ostatnim raporcie, że Polacy narażeni są na antybiotyki również nieświadomie. Przyjmując je przy okazji jedzenia mięsa. Tym samym ostateczne ich spożycie może być wyższe. NIK zauważa, że w woj. lubuskim stosuje je aż 70 proc. hodowców zwierząt. W hodowlach indyków i kurcząt rzeźnych odsetek ten przekracza 80 proc.
Problem ten dotyczy jednak nie tylko Polski, ale całego świata. Dlatego na wrześniowym spotkaniu przedstawiciele 193 krajów członkowskich ONZ podpisali deklarację, w której zobowiązali się do walki z antybiotykoopornością.