W sprawie nowych propozycji dotyczących uprawnień covidowych dla pracodawców więcej jest pytań niż odpowiedzi.
W sprawie nowych propozycji dotyczących uprawnień covidowych dla pracodawców więcej jest pytań niż odpowiedzi.
– O wszystkim dowiadujemy się na konferencji. Tymczasem miejscem takich ustaleń powinna być Rada Dialogu Społecznego – mówi DGP Łukasz Mycka z OPZZ. Przekonuje, że stanowisko związku się nie zmieniło – wgląd w wyniki testu to nadal wgląd w stan zdrowia pracownika. – Nie dostaliśmy tych pomysłów do konsultacji. Najpierw projekt rządowy, potem poselski, najpierw szczepienia, teraz testy. Kolejne wrzutki. Bądźmy poważni! – wtóruje Marek Lewandowski z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
Ale zdaniem Cezarego Kaźmierczaka, prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, zrobienie testu przed przyjściem do pracy pokaże faktyczny stan zdrowia pracownika, bo przecież osoby zaszczepione też mogą chorować. – Choć diabeł tkwi w szczegółach. Pojawia się bowiem pytanie, o jakim teście mowa – zaznacza. Przedstawiciele rządu podczas konferencji wspomnieli, że test PCR i antygenowy są traktowane na równi. Eksperci zwracają jednak uwagę, że ten drugi daje mniej pewny wynik. Powinien być wykonany w określonym czasie od zachorowania, by był wiarygodny. – Nie wyobrażam sobie, że rząd sfinansuje testy PCR. Poza tym na ich wynik czeka się dłużej. A chodzi o to, by było prosto i szybko – dodaje Kaźmierczak.
– Dlaczego pracodawca może sprawdzać wynik testu na COVID-19, a nie może sprawdzać certyfikatu szczepienia? Dlaczego obowiązek szczepień dla wybranych grup zawodowych będzie dopiero od marca? – na te pytania, zdaniem Marka Kowalskiego, przewodniczącego Federacji Przedsiębiorców Polskich, wciąż brakuje odpowiedzi.
Ale to niejedyne zmiany, jakie szykują się dla przedsiębiorców. Od 15 grudnia zostanie po raz kolejny obniżony limit gości w restauracjach, hotelach czy kinach: z 50 do 30 proc. Powyżej limitu będą wpuszczane tylko osoby z paszportem covidowym. – Projekt niszczy gospodarkę i przedsiębiorczość. Od 15 grudnia będą zamknięte kolejne sektory, co jest niezrozumiałe z punktu widzenia epidemiologicznego – ocenia Marek Kowalski.
– Testowanie i tak jest lepsze niż brak jakichkolwiek możliwości działania. Ale co w związku z tym? – pyta z kolei Emil Muciński z Business Centre Club. Zwraca uwagę, że do tych pomysłów również sami pracodawcy podchodzą ostrożnie. – Ci, którzy zatrudniają więcej osób, widzą potrzebę posiadania twardych narzędzi w stylu: nie masz aktualnego testu, przechodzisz na zdalne, idziesz na urlop itp. Ale w mniejszych firmach, gdzie są skromniejsze zespoły, mają obawy, by nie zaszkodzić w ten sposób ciągłości pracy. Wszędzie jednak słychać zarzuty, że nadal jest to przerzucanie odpowiedzialności za pandemię z rządzących na pracodawców – podsumowuje.
Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga Adwokaci i Radcowie Prawni, widzi potencjalnie duże pole do działania dla sądów pracy. Wymienia wątpliwości: kto i gdzie ma technicznie testy przeprowadzać? Czy na czas robienia testu firma ma dawać ludziom wolne? Co w sytuacji, gdy pracodawca spotka się z odmową? Czy ma możliwość zwolnienia dyscyplinarnego? Wynik dodatni oznacza skierowanie pracownika do domu. A ujemny? Ma dawać uprawienie do kierowania na inne stanowiska? Jak długo ma być aktualny? – Jestem ciekaw odpowiedzi, bo na razie mam wrażenie pospolitego ruszenia. Tak, jakby nikt nie spodziewał się nadejścia czwartej fali – mówi.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama