Nagły skok liczby potwierdzonych infekcji koronawirusem może wynikać z późniejszym terminem zgłaszania się osób zakażonych do lekarza, co jest związane z minionymi świątecznymi dniami - powiedział PAP w środę wirusolog prof. Włodzimierz Gut.
W środę resort zdrowia podał, że badania potwierdziły 24 239 nowych zakażeń koronawirusem, najwięcej na Mazowszu – 5084. Zmarły 463 osoby z COVID-19. To najwyższe wyniki w tej fali pandemii.
W ocenie wirusologa prof. Włodzimierza Guta taka liczba zakażeń może być efektem przesunięcia - przez wolne listopadowe dni zakażone osoby opóźniały zgłoszenie się do lekarza. "Nagły skok oznacza, że część ludzi dopiero poszła do lekarza, ale to sprzyja zgonom" - wskazał. Przestrzegł, że im później zakażony zgłosi się, tym więcej osób zakaża, bo zgłoszenie wiąże się z izolacją. Jednocześnie zakażeni bardziej ryzykują swoim zdrowiem.
W ocenie prof. Guta, jeśli w Polsce będą przestrzegane obostrzenia, to jest szansa, że do grudnia fala zakażeń zacznie opadać.
Pytany o to, czy nie jest to czas na wdrożenie kolejnych obostrzeń stwierdził, że są one decyzją polityczną. "Mówiąc uczciwie, jest to pewien wybór społeczeństwa, które po prostu nie chce się szczepić. Połowa się zaszczepiła, połowa nie chce" - powiedział.
Przyznał, że jest kilka różnych wyjść z tej sytuacji. "Albo można zastosować metodę Macrona - chcesz się napić kawy, to się zaszczep, bo nie wejdziesz do kawiarni albo metoda włoska - chcesz iść do pracy, to się zaszczep, inaczej będziesz na bezpłatnym urlopie" - powiedział ekspert, nawiązując do restrykcyjnego podejścia do szczepień w krajach zachodniej Europy.
"Jeśli jednak społeczeństwo nie chce się zaszczepić, to w końcu osiągnięta zostanie zbiorowa odporność. Tylko koszty będą wysokie" - ostrzegł prof. Gut.
Stwierdził, że wiele osób jest przekonanych nawet na łożu śmierci, że covidu nie ma albo że przechorowanie jest lepsze od szczepienia. "Jakie metody można zastosować do tych ludzi?" - spytał. Zwrócił jednocześnie uwagę na sytuację w Bułgarii i na Ukrainie, gdzie poziom wyszczepienia jest bardzo niski, a liczba zakażeń i zgonów zdecydowanie wyższa niż np. w Polsce.