Warto szczepić się również na grypę sezonową. To jest rok, w którym ta zwykła grypa, także niebezpieczna, atakuje – zaznaczył w poniedziałek w Lublinie minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Według piątkowych danych, 87 proc. szkół w Polsce pracuje w trybie stacjonarnym.

"Przed momentem poddałem się szczepieniu przeciwko grypie, to też jest bardzo ważna sprawa. W zeszłym roku nie mieliśmy takich problemów, bo byliśmy w izolacji już o tej porze. Natomiast to jest rok, w którym ta zwykła grypa, również niebezpieczna, atakuje. Szczepionki są dostępne, zachęcamy do szczepienia" – pokreślił w poniedziałek minister Czarnek podczas briefingu prasowego w szpitalu klinicznym nr 1 w Lublinie.

"Nie wiem, czy ten przykład szczepienia przeciw grypie sezonowej do kogoś trafi, ale ja to robię dla siebie. Jeśli miałby do kogoś trafić, to pokazuję, że warto również szczepić się na grypę sezonową" – dodał minister.

Jak zaznaczył, przeciw COVID-19 jest już sam zaszczepiony podwójną dawką i oczekuje, aż minie 6 miesięcy, żeby poddać się szczepieniu dawką przypominającą. Zachęcił do tego również innych, zwracając uwagę, że daje to ochronę na kolejne miesiące.

"Jestem na Lubelszczyźnie, gdzie liczba zakażeń jest bardzo duża. Co prawda w liczbach bezwzględnych nie jesteśmy liderem, na szczęście dynamika wzrostu wyhamowuje - co jest dobrym prognostykiem - natomiast jest to bardzo duża liczba zakażeń, dlatego apelujemy do wszystkich: szczepmy się. Trzecią dawkę również się szczepmy" – podkreślił Czarnek.

Minister nawiązał również do przypadków śmierci pacjentów niezaszczepionych, którzy mieli fałszywe paszporty covidowe. "Takie sytuacje powinny wszystkim dawać do myślenia. To są rzeczy, które działają nie tylko na szkodę całego społeczeństwa, ale przede wszystkim na szkodę tego samego człowieka, który udawał, że jest zaszczepiony. Takie sytuacje są w Lublinie, na Lubelszczyźnie i w całej Polsce" – wskazał.

Minister edukacji i nauki przekazał też, że dane o zaszczepionych nauczycielach i uczniach mocno się już nie zmieniają. Wskazał, że wśród nauczycieli jest to bardzo wysoki procent, natomiast wśród uczniów, którzy mogą poddać się szczepieniom - wynosi on ok. 50 proc.

Zapytany o to, w jaki sposób można jeszcze zachęcić nauczycieli czy uczniów do szczepień przeciwko COVID-19, odpowiedział, że w jego przekonaniu "należy zmienić sposób informowania społeczeństwa". "Mnie mniej interesuje, ile osób jest dziennie zakażonych, bo i tak przytłaczająca większość z nich przechodzi to bezobjawowo. Mnie bardziej interesuje, ile ludzi trafia do szpitali i ile ludzi umiera. A z tego jeszcze bardziej mnie interesuje, ilu spośród hospitalizowanych jest niezaszczepionych oraz ilu umiera niezaszczepionych i zaszczepionych. Takie uwypuklone informacje dawałyby więcej do myślenia tym, którzy jeszcze nie zrozumieli swojego trudnego położenia nie będąc zaszczepionymi" – powiedział w Lublinie Przemysław Czarnek.

Odniósł się również do nauki stacjonarnej podczas epidemii w tym roku szkolnym. "System, który dzisiaj funkcjonuje w szkołach, jest systemem optymalnym" – ocenił Czarnek. Poinformował, że według piątkowych danych 87 proc. szkół w Polsce pracuje w trybie stacjonarnym, a 120 na 22 tys. szkół w trybie zdalnym w całości. Natomiast w 3 tys. placówek pojedyncze klasy są na kilkudniowym pobycie w domu z uwagi na kontakt z osobą zakażoną.

"Uważam, że ten system jest najlepszy. Jako minister edukacji i nauki twierdzę, że ponowne przechodzenie na jakikolwiek systemowy tryb zdalny w szkołach jest niemożliwe z punktu widzenia spustoszenia, które wywołało wśród dzieci przebywanie w domach na nauce zdalnej w drugiej i trzeciej fali. To, co było koniecznością, dzisiaj koniecznością nie jest” – stwierdził.

Podczas briefingu prasowego odniósł się również do trwającego programu badań wad wzroku u uczniów edukacji wczesnoszkolnej pod hasłem „Dobrze widzieć”, który stanowi jeden z czterech programów w ramach Narodowego Programu Wsparcia Uczniów po Pandemii. Program realizuje obecnie zespół ekspertów z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie pod kierownictwem prof. Roberta Rejdaka.

"Ten program pilotażowy pokazuje już, że problem jest ogromny i trzeba będzie go rozszerzyć na całą Polskę w przyszłym roku. Otóż, połowa przebadanych dzieci dostała skierowanie do kliniki okulistycznej, tzn., że połowa przebadanych dzieci ma potężny problem z krótkowzrocznością. Krótkowzroczność jest dzisiaj epidemią. Zostawienie tego problemu bez reakcji medycznej jest pozwoleniem na potęgowanie tych problemów w najbliższej przyszłości i później w życiu dorosłym" - zwrócił uwagę Czarnek.

Kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie prof. Robert Rejdak dodał, że do tej pory zostało zbadanych 400 z 1000 dzieci. "Na tym etapie możemy powiedzieć, że dane są zatrważające, ponieważ na podstawie szacunków zakładaliśmy, że 20-30 proc. dzieci zostanie kierowanych do kliniki, a w tej chwili, to jest na poziomie 50 proc." – podał prof. Rejdak.

W ramach programu zostaną przeprowadzone nieinwazyjne badania okulistyczne, m.in. ocena obrazu oka na postawie zdjęć cyfrowych. Ich wyniki będą przetwarzane z wykorzystaniem technologii sztucznej inteligencji. Wyniki przeprowadzonych badań posłużą do wypracowania wniosków dotyczących występowania krótkowzroczności oraz innych wad wzroku wśród uczniów objętych edukacją wczesnoszkolną.