Jestem lekarzem i wiem, że lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni są od samego początku na sto procent zaangażowani w walkę – odniósł się do wypowiedzi wicepremiera Jacka Sasina o braku zaangażowania części personelu medycznego w walkę z epidemią wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.

Wicepremier Sasin we wtorek Programie Pierwszym Polskiego Radia stwierdził, że szpitale dysponują odpowiednią liczbą łóżek, respiratorów i innych środków medycznych, ale "niestety występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego". "Oczywiście bardzo wielu lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce" – mówił Sasin.

Poproszony o komentarz do tej wypowiedzi w Polskim Radiu 24 wiceminister Kraska powiedział w czwartek, że jest lekarzem i wie, że lekarze od samego początku w stu procentach zaangażowani są w walkę z epidemią.

"Tak samo jak pielęgniarki i ratownicy medyczni" – uściślił. Podziękował też za ich zaangażowanie.

Reklama

"Jest okazja do podziękowania wszystkim medykom za ich ciężką pracę. Nie tylko jest to praca fizyczna, ale bardzo duża odpowiedzialność psychiczna, ale także narażanie siebie i swoich bliskich, bo pracujemy w ciężkich warunkach. Jesteśmy narażeni na tę infekcję. Jesteśmy ludźmi, tak samo możemy zachorować. Ta infekcja może przebiegać w różny sposób. Wiemy, ilu medyków już zachorowało. Niestety też część moich koleżanek i kolegów z tego powodu zmarło, więc wszystkie ręce na pokład. Wiem, że służba zdrowia stanie na wysokości zadania. Jesteśmy do tego mocno przygotowani i zdesperowani, by pomagać Polkom" – powiedział wiceminister.

Reklama

Zaznaczył, że prognozy, jeśli chodzi o rozwój epidemii, nie są optymistyczne, ale jej przebieg zależy od naszych zachowań. Mówił też o tym, że sytuacja w poszczególnych województwach różni się, jeśli chodzi o infrastrukturę szpitalną, ale sytuacja jest taka, że respiratorów ubywa, bo "przybywa osób, które wymagają terapii respiratorowej". Dane ze środy 14 października pokazały wykorzystanie ponad 6 tys. łóżek covidowych i 467 respiratorów, podczas gdy 14 września hospitalizowanych było 1972 chorych, a 87 ze wspomaganych oddechem.

Wiceminister zauważył, że problemem nie jest sam sprzęt, bo pulę łóżek można zwiększać z obecnych ponad 13,5 tys. przeznaczonych dla pacjentów z wirusem SARS-COV-2, ale braki kadrowe.

"To ważne, by koncentrować łóżka respiratorowe, gdzie ten personel jest" – dodał. Przypomniał też, że dopuszczono, by młodzi lekarze na piątym roku specjalizacji – rezydenci – mogli pomagać na oddziałach intensywnej terapii, a wojewodowie na bieżąco uruchamiają nowe oddziały zakaźne i szpitale.

"Musimy pamiętać, że chorujemy też na inne choroby, to trzeba rozsądnie rozważać. Kładziemy nacisk, by pacjenci trafiali tam, gdzie to łóżko jest. W tej chwili przy wojewodach działają koordynatorzy" – mówił.

Wiceminister pytany był o to, gdzie najczęściej dochodzi do zakażeń. "To są miejsca, w których się spotykamy, to sklepy, restauracje, te miejsca, gdzie ten kontakt jest bliski" – powiedział. Zaapelował, by ograniczyć spotkania i pozostać w domu, nie wychodzić, jeśli nie jest to konieczne.

Wiceminister pytany był też o to, czy m.in. Warszawa i Kraków znajdą się na aktualizowanej w czwartek liście strefy czerwonej.

"Zdecydowanie większość dużych miast, gdzie jest duże zagęszczenie na mkw. w tej strefie czerwonej się znajdzie. To już nie żółta, ale czerwona lampka do tego, byśmy jednak podeszli do tego bardzo poważnie" – ostrzegł.

Obecnie na liście czerwonej są 32 powiaty i 6 miast na prawach powiatów. Są to: Grudziądz, Sopot, Piotrków Trybunalski, Suwałki, Kielce i Koszalin.