Stan epidemii wprowadzono 20 marca na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia. Daje on możliwość tworzenia specjalnych stref (zero, buforowych), aby zamykać ogniska zakażeń występujących na danym obszarze i ograniczać ryzyko rozprzestrzeniania się choroby. Władze w stanie epidemii wprowadzić mogą określone zakazy, nakazy i środki kontroli, m.in. ograniczenie sposobu przemieszczania się, zgromadzeń, używania określonych przedmiotów lub produktów spożywczych.
Stan epidemii pozwala również na zmianę działania określonych instytucji lub zakładów pracy i na wprowadzenie – w określonym czasie – nakazu ewakuacji czy udostępniania nieruchomości, lokali, terenów, dostarczania pojazdów, aby przeciwdziałać epidemii. W razie konieczności wprowadzić też można reglamentację produktów, zobowiązać osoby do poddania się badaniom lekarskim lub obowiązkowym szczepieniom ochronnym, zaś te podejrzewane o zakażenie lub chore skierować na kwarantannę, co wiąże się z zakazem opuszczania przez nie miejsca, w którym ją odbywają.
Szef resortu zdrowia ma prawo też zlecić wydanie z magazynów Agencji Rezerw Materiałowych określonych leków, wyrobów i środków medycznych, gdyby były problemy z ich pozyskaniem i delegować do pracy na danym obszarze personel medyczny, by walczyć z epidemią.
Minister Szumowski, pytany o warunki, jakie miałyby być spełnione, by znieść stan epidemii w naszym kraju, stwierdził, że przez kolejne tygodnie musiałoby nie dochodzić do kolejnych, nowych zachorowań. Jednocześnie podkreśli, że ten stan daje możliwość szybkiej reakcji na ewentualne zagrożenia związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.
"Stan epidemii daje możliwość szybkiej reakcji na sytuację epidemiologiczną. To jest nadal potrzebne. Jak nie będziemy mieć zachorowań w pewnych województwach lub w całym kraju przez kolejne dni, być może tygodnie, wtedy będzie można zdjąć stan epidemii. Taka decyzja jednak musi być poprzedzona wnikliwą analizą. Należy pamiętać, że noszenie maseczek, zachowywanie dystansu społecznego opiera się właśnie na rozporządzeniu" – powiedział.
Dodał, że w mediach pojawiają się informacje, że sądy podważają legalność tych nakazów, ale wprowadzono je po to, aby chronić zdrowie ludzi.
"Oczywiście ustawa epidemiczna mówi o sposobie przemieszczania się, a nie o samym fakcie posiadania maseczki, ale to są zalecenia, które mają służyć ochronie ludzi. W związku z tym, niezależnie od tego, jaką mają one siłę, umocowanie w systemie prawnym, uważam, że każdy rozsądny człowiek powinien się do nich zastosować" – podkreślił minister.
Pytany o największe wyzwanie, które teraz przed nim stoi, oznajmił, że jest to powrót systemu ochrony polityki zdrowotnej do normalnego funkcjonowania.
"Znieśliśmy większość ograniczeń, a pacjenci niestety nadal mają obawy, by przyjść do przychodni czy do specjalisty na badanie diagnostyczne. Zachęcamy i apelujemy, aby korzystać z umówionych badań i wizyt, żebyśmy za rok, dwa czy trzy nie mieli zwiększonej zapadalności na inne zagrażające zdrowiu, a nawet życiu ludzkiemu choroby, jak choroby układu krążenia czy nowotwory. Musimy na nowo zacząć korzystać z bieżących porad u specjalistów" – podkreślił.