Część firm, m.in. Polregio, podnosi dziś ceny biletów. To już drugi skok kosztów przejazdów w nieco ponad pół roku.
Część firm, m.in. Polregio, podnosi dziś ceny biletów. To już drugi skok kosztów przejazdów w nieco ponad pół roku.
Oprócz Polregio, czyli największej spółki przewozowej w Polsce, ceny za przejazd podnoszą dziś Koleje Dolnośląskie i Koleje Wielkopolskie. We wszystkich przypadkach skok będzie wyraźny – rzędu 15 proc. Przykładowo za normalny bilet w strefie do 5 km u każdego z tych przewoźników zamiast 4,90 zł trzeba będzie zapłacić 5,60 zł. Przejazd na dystansie od 21 km do 25 km zdrożeje z 9,60 zł do 11 zł, a od 48 km do 53 km z 16,50 zł do 19 zł. O ok. 15 proc. wzrosną także ceny biletów okresowych. Za bilet miesięczny imienny na popularnym dystansie od 21 km do 25 km trzeba będzie zapłacić 256 zł zamiast 222 zł.
Przewoźnicy podwyżki tłumaczą m.in. inflacją. – W porównaniu z ubiegłym rokiem ceny towarów i usług w czerwcu i lipcu wzrosły aż o 15,5 proc. Sytuacja co miesiąc ulega zmianie, obserwujemy stale rosnące koszty – energii, obsługi taboru czy jego bieżącego serwisowania. Aby móc świadczyć usługi i poszerzać siatkę połączeń w regionie, musimy podjąć konkretne kroki związane ze zmianą cennika – komentuje Bartłomiej Rodak, rzecznik Kolei Dolnośląskich. Dodaje, że dla branży kolejowej szczególnie dotkliwy jest wzrost kosztów energii: oleju napędowego czy prądu. Tu ceny idą w górę wyraźnie powyżej inflacji konsumenckiej.
W Polregio zaznaczają, że wysokość cen biletów została ustalona w ścisłym uzgodnieniu z marszałkami województw. Spółka podkreśla, że w poszczególnych regionach koszty przejazdów mogą się nieco różnić. Przykładowo w województwach pomorskim i kujawsko-pomorskim ceny biletów kupowanych w aplikacjach mobilnych wrastają nie o 15 proc., tylko o 7,5 proc.
W poprzednich tygodniach ceny podnosili inni przewoźnicy regionalni, w połowie maja Koleje Śląskie, a 1 lipca Łódzka Kolej Aglomeracyjna i Koleje Mazowieckie. Ta ostatnia spółka szacowała, że w stosunku do założeń koszty energii wzrosły o 27 proc. – Jeszcze bardziej, od 51 proc. do 168 proc. wzrosły ceny materiałów używanych przy serwisowaniu składów – mówił Dariusz Grajda z zarządu Kolei Mazowieckich.
To przewoźnik, który ma teraz najdroższe bilety spośród spółek regionalnych. Utrzymuje niższą opłatę (4,20 zł) tylko na najkrótszym dystansie – do 5 km. Bilet na odległość od 6 km do 10 km kosztuje 7,50 zł, a od 11 km do 15 km – 8,80 zł. To o ok. 20 proc. więcej niż w Pol regio. Na Mazowszu najwyższe są też ceny biletów okresowych. Za miesięczny na podróż na dystansie od 21 km do 30 km trzeba zapłacić 284 zł.
W przypadku przewoźników regionalnych wprowadzana latem podwyżka będzie kolejnym wzrostem cen biletów w ciągu ośmiu miesięcy roku. Poprzednio koszty przejazdów (od kilku do kilkunastu procent) rosły w połowie grudnia, wraz z wejściem w życie nowego rozkładu jazdy.
PKP Intercity, czyli nasz narodowy przewoźnik dalekobieżny, ostatnią podwyżkę biletów (o kilkanaście procent) wprowadził 13 stycznia. Rzeczniczka spółki Katarzyna Grzduk powiedziała DGP, że spółka nie planuje kolejnych podwyżek w najbliższym czasie.
Karol Trammer, ekspert kolejowy, wydawca dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn”, uważa, że w części przypadków podwyżki to pójście na łatwiznę. – U niektórych przewoźników brakuje bardziej przemyślanej polityki taryfowej. Na przykład Koleje Mazowieckie nie widzą innych rozwiązań niż podwyżki. Tymczasem na liniach, na których jest mniej podróżnych, powinno się wprowadzać znacznie bardziej atrakcyjne ceny. Są przykłady z województwa zachodniopomorskiego, gdzie obniżka cen spowodowała zwiększenie przychodów, bo przyciągnęła dużą liczbę pasażerów – mówi.
Wskazuje, że na Mazowszu ceny biletów są dostosowane do wynagrodzeń w aglomeracji warszawskiej, a na pozostałym obszarze województwa stopa życiowa jest znacznie niższa. Dodatkowo w aglomeracji warszawskiej mamy dofinansowany przez stolicę wspólny bilet, który pozwala pasażerom znacznie obniżyć koszty podróży pociągami. Poza tym obszarem koszty są nieakceptowalnie wysokie – uważa Trammer.
Dodaje, że przewoźnicy regionalni powinni myśleć o przyciąganiu pasażerów w porach mniejszego ruchu. Podróżni, którzy nie muszą jechać w szczycie, tańszymi biletami powinni być zachęcani do podróży w innych godzinach.
Od maja tzw. taryfę dynamiczną wprowadziła spółka PKP Intercity. Oferuje tańsze bilety na mniej popularne połączenia, np. poza weekendami. Jednak latem o te tańsze bilety jest bardzo trudno. Promocje praktycznie zniknęły też z tras prowadzących do kurortów.
Karol Trammer przyznaje też, że również w Polsce powinno się wprowadzić rozwiązania ze wsparciem rządu wzorem Niemiec, gdzie latem można kupić bardzo tani miesięczny bilet za 9 euro na kolej i komunikację miejską w miastach, czy Czech, gdzie także pojawiła się bardzo atrakcyjna oferta wakacyjna. Rozwiązanie niemieckie wiąże się z dużą pomocą państwa dla regionalnych przewoźników. – U nas brakuje podobnej polityki rządu, która kształtowałaby pewne zachowania i przerzucała podróżnych z dróg na tory. W obliczu problemów z wysokimi cenami paliw przydałoby się wreszcie także wprowadzić zerowy VAT na bilety kolejowe. To byłoby istotne wsparcie. O tym mówi się od trzech lat i wciąż nie można tej sprawy doprowadzić do końca – wytyka ekspert.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama