Z taką narracją będziemy mieli do czynienia w ciągu najbliższych trzech tygodni, które dzielą nas od wyborów samorządowych, z punktu widzenia Polski lokalnej zdecydowanie najważniejszych. W nich bowiem wybiera się władze, które podejmują decyzje wpływające na życie każdego z nas na co dzień. A nie jakichś tam posłów i senatorów, z którymi w ogóle nie ma kontaktu, bo zamknięci w Sejmie wychodzą do ludzi raz na cztery lata.
Nie dziwi, że lokalni włodarze staną na głowie, by zapewnić sobie reelekcję, czyli utrzymanie wpływów własnych i obsadzonych na synekurach znajomych. Zrobią to także, wypraszając przedwyborcze otwarcia dróg, zwłaszcza tych najważniejszych – autostrad i tras ekspresowych. Obyśmy tylko nie pożałowali, jadąc tymi arteriami, że otwierano je w tempie kształtowanym przez kalendarz wyborczy.