Polska spółka córka Ryanaira w liście do premiera skarży się na specjalne traktowanie LOT-u, który mimo zakazu regularnie lata do USA. Na podobnych zasadach chciałaby kursować do Hiszpanii.
– Chcemy równego traktowania wszystkich uczestników rynku – mówi Michał Kaczmarzyk, szef linii Buzz, spółki córki Ryanaira, która realizuje operacje lotnicze w Polsce, Czechach, Bułgarii, na Węgrzech i na Litwie. W piśmie do premiera Mateusza Morawieckiego tani przewoźnik skarży się na specjalne traktowanie LOT-u. Państwowa firma mimo oficjalnego zakazu lotów do USA wydanego przez rząd, realizuje regularne rejsy do Nowego Jorku i Chicago. W ostatnim czasie odbywają się one kilka razy w tygodniu.
Buzz chce się po pierwsze dowiedzieć, na jakich zasadach LOT dostaje zgody na te rejsy. Dodatkowo tani przewoźnik domaga się, by dzięki podobnemu mechanizmowi rząd udzielił mu pozwolenia na wykonywanie połączeń do dwóch innych „zakazanych” krajów – do Hiszpanii i na Maltę.
Oba państwa w środę trafiły na listę terytoriów, do których nie można latać z Polski. Rząd tłumaczył nowe restrykcje zwiększającą się tam liczbą zakażeń koronawirusem. Część przewoźników i touroperatorów walczyła jeszcze, by zakazy nie objęły wysp hiszpańskich, gdzie zachorowań jest mniej. Bezskutecznie. Rząd zgodził się na loty czarterowe do krajów objętych zakazem, ale pod warunkiem, że połączenia zostały wynajęte przed 2 września.
Z dopłatami czy bez
LOT tłumaczy, że rejsy do Stanów Zjednoczonych mają status specjalnych i są realizowane za zgodą Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Na jakiej podstawie? W kolejnych wersjach rozporządzenia o zakazach lotów pojawia się furtka mówiąca, że premier może się zgodzić na takie przeloty. Narodowy przewoźnik zaznacza, że za Atlantyk mogą polecieć obywatele amerykańscy i stali rezydenci USA. W drugą stronę z rejsów mogą skorzystać Polacy.
System zakazu lotów jest rzadko stosowany w Europie
Krajowa linia nie odpowiedziała nam na pytanie, czy kancelaria premiera dopłaca do lotów za ocean. Takie sugestie pojawiły się ze strony Ryanaira.
To już nie pierwsze zarzuty o wspieranie LOT-u przez rząd w czasie pandemii. Przewoźnicy – głównie Ryanair i Wizz Air – narzekali, że po wprowadzonym w połowie marca całkowitym zakazie lotów międzynarodowych, tylko nasz narodowy przewoźnik mógł zająć się sprowadzaniem do Polski rodaków, którzy zostali za granicą. Chodzi o trwającą kilka tygodni akcję „Lot do domu”. Wtedy LOT przyznawał, że uzyskiwał dopłaty do rejsów ze strony rządu.
Teraz z kolei państwowa firma dostała zgody na loty specjalne z Hiszpanii. Dzięki nim Polacy, którzy po rozszerzeniu zakazu rejsów utknęli na Półwyspie Iberyjskim, będą mogli wrócić do kraju.
Trudno cokolwiek zaplanować
Według tanich przewoźników wybrany przez Polskę system zakazu lotów jest rzadko stosowany w Europie. Linie krytykują zwłaszcza to, że czarna lista zakazanych krajów ogłaszana jest przez rząd w ostatniej chwili, zwykle na kilka godzin przed wejściem w życie zmian.
Na północy kontynentu, np. w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Norwegii, zdecydowano się wprowadzić kwarantannę dla przyjeżdżających z krajów ze zwiększoną liczbą zachorowań. Coraz więcej krajów zaczyna zaś wymagać przed wpuszczeniem na swoje terytorium negatywnych wyników testów na COVID-19.
Linie lotnicze liczą, że Komisja Europejska wprowadzi ścisłe wytyczne co do wprowadzanych obostrzeń. Niemcy kierujące teraz pracami UE właśnie zapowiedziały, że chciałyby uregulować tę kwestię. Będą to jednak tylko zalecenia w sprawie stosowania wspólnych kryteriów.
Bruksela chciałaby za to bezwzględnie zakazać dyskryminacji ze względu na narodowość. O to są oskarżane Węgry, które od początku września zakazały wjazdu cudzoziemców, z wyjątkiem Polaków, Czechów i Słowaków.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR przyznaje, że teraz panuje chaos w kwestii zasad przemieszczania się po Europie. – Różne kraje stosują różne wskaźniki przy wprowadzaniu obostrzeń. Dla lotnictwa to ogromny problem, bo trudno cokolwiek zaplanować – zarówno przewoźnikom, jak i podróżnym. Wydaje się, że trzeba usystematyzować zasady restrykcji. Powinna nad tym próbować zapanować Komisja Europejska – zaznacza Furgalski.
Branża lotnicza spodziewa się jednak, że najbliższe miesiące będą dla niej fatalne. Michał Kaczmarzyk przewiduje, że jeśli KE rzeczywiście wyda jakieś konkretne rekomendacje w ciągu dwóch tygodni, to będzie można jakoś planować siatkę zimową. – Branża liczy, że jeśli zgodnie z obietnicami w grudniu pojawią się konkretne informacje o rychłym opracowaniu szczepionki na COVID-19, to znowu wróci popyt na podróże i w efekcie w przyszłym roku będzie można liczyć na odbicie – zaznacza.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Przewoźników Powietrznych szacuje, że na powrót do poziomów ruchu lotniczego sprzed pandemii poczekamy do 2024 r.
Poślizg z logo
W przypadku linii Buzz mocno przesuwa się akcja promująca nazwę tego przewoźnika. Linia formalnie działa od zeszłego roku (wcześniej przez rok jako Ryanair Sun), ale nowa marka jest wciąż mało rozpoznawalna. Ma się to zmienić po tym, jak samoloty spółki córki Ryanaira zaczną latać w nowych barwach. Pierwsze takie maszyny miały się pojawić już w pierwszej połowie tego roku. Do poślizgu przyczyniły się kłopoty z powrotem do latania boeingów 737 MAX. Po dwóch wypadkach wciąż uziemione są wszystkie maszyny tego typu na świecie. To właśnie zamówione przez taniego przewoźnika „maxy” miały być pomalowane na nowo. Teraz Boeing liczy, że do końca roku zyska wszystkie zgody na wznowienie lotów przez te samoloty. W efekcie nowe „maxy” w malowaniu linii Buzz pojawiłyby się na wiosnę.