Praworządni i bezstronni. Obiektywni i uczciwi. Stawiający dobro wspólnoty ponad partykularne interesy partii i własne. O kim mowa? O radnych, którzy sprawując mandat w imieniu mieszkańców, powinni mieć takie cechy. Powinni, bo u nas rzeczywistość najczęściej nie idzie w parze z normami etycznymi, nawet wówczas gdy wynikają one z przepisów. I choć nie dotyczy to wszystkich rajców, to jednak ci, którzy faktycznie są społecznikami z powołania, stanowią raczej wyjątek.
Praworządni i bezstronni. Obiektywni i uczciwi. Stawiający dobro wspólnoty ponad partykularne interesy partii i własne. O kim mowa? O radnych, którzy sprawując mandat w imieniu mieszkańców, powinni mieć takie cechy. Powinni, bo u nas rzeczywistość najczęściej nie idzie w parze z normami etycznymi, nawet wówczas gdy wynikają one z przepisów. I choć nie dotyczy to wszystkich rajców, to jednak ci, którzy faktycznie są społecznikami z powołania, stanowią raczej wyjątek.
Zresztą co tu dużo mówić. Wystarczy przyjrzeć się badaniom fundacji Batorego, które publikowaliśmy w ubiegłym tygodniu. Wynika z nich, że aż 36 proc. przebadanych radnych wszystkich szczebli podejmuje różnego rodzaju aktywność zarobkową w sferze publicznej – od pełnoetatowego zatrudnienia po umowy o dzieło czy zlecenia (dotyczy to 30 proc. radnych gminnych, 57 proc. radnych powiatowych i 55 proc. radnych wojewódzkich). To oznacza, że ponad jedna trzecia z nich dorabia np. w jednostkach podległych organowi wykonawczemu samorządu – w szkołach, szpitalach, ośrodkach pomocy społecznej czy instytucjach finansowanych ze środków publicznych. Ile razy dochodziło do konfliktu interesów? Zapewne często. I nie łudźmy się, że ktoś dla dobra ogółu potrafił zaryzykować utratę pracy. Jestem jednak przeciwna profesjonalizacji radnych, którzy wykonywaliby swój mandat zawodowo. Bo jakoś nie zauważyłam, aby profesjonalizacja posłów wpłynęła na ich bezinteresowność. Tak samo będzie i w przypadku radnych. Tym bardziej że oni także, szczególnie w dużych miastach, są wybierani z list partyjnych. I my się na to godzimy, oddając na nich swój głos. Nic nie się zmieni dopóki będziemy się godzić na to, że zwycięzca może więcej, a z władzą – nawet tą lokalną – lepiej nie walczyć.
Polscy radni nie muszą jakoś szczególnie dbać o swój wizerunek także z innego powodu. Otóż z czasem wybaczamy im mniejsze i większe potknięcia. Rzecz w ogóle nie do pomyślenia w Europie Zachodniej czy USA. Tam raz stracone zaufanie społeczne jest nie do odzyskania. U nas tego typu sytuacje są bagatelizowane.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama