Komentarz tygodnia
W konkursach na kierownicze stanowiska nie powinno się faworyzować urzędników mianowanych. Każdy na równych prawach powinien mieć możliwość przystępowania do naboru. Tak uważa szefowa służby cywilnej. Nikt – może poza dyrektorem Krajowej Szkoły Administracji Publicznej – nie chce rozważyć wprowadzenia do przepisów rozwiązania, które dawałoby urzędnikom mianowanym pierwszeństwo przy ubieganiu się o stanowiska kierownicze. Jak pisaliśmy w poniedziałek, obecnie mianowanie bardzo rzadko wiąże się dla nich z awansem. Domyślam się, dlaczego: szefowie urzędów, którzy sami nie zawsze mają status mianowanych, boją się konkurencji osób dobrze wykształconych i wykwalifikowanych, znających języki i mających ambicje.
Wszyscy dobrze pamiętamy, jak po ustąpieniu Sławomira Brodzińskiego ze stanowiska szefa służby cywilnej funkcję tę miał objąć partyjny kolega. Plan spalił na panewce dopiero wtedy, gdy prawnicy w kancelarii premiera doczytali się w ustawie o służbie cywilnej, że musi to być urzędnik mianowany. Szczytem bezczelności byłoby w takiej sytuacji nowelizowanie na gwałt przepisów tylko po to, by dać posadę koledze.
Widać więc, jak taki przepis może utrudnić życie rządzącym. Dlatego marne są szanse na rozszerzenie go tak, aby przy obsadzaniu wszystkich kierowniczych stanowisk w urzędach pierwszeństwo zatrudnienia mieli absolwenci KSAP, a także pracownicy służby cywilnej, którzy zdali trudny egamin i zmieścili się w niewielkim limicie najlepszych z najlepszych. Zablokowałoby to bowiem obsadzanie stanowisk osobami często bez kwalifikacji, ale za to sympatyzującymi z ministrem czy wojewodą. Jedynie obywatelom takie rozwiązanie wyszłoby na dobre, bo wydziałami i departamentami zarządzaliby urzędnicy mianowani, których kompetencje są potwierdzone.
Rządzący muszą wybrać, czy na wzór amerykański oficjalnie obsadzają stanowiska swoimi, którzy po przegranych wyborach odchodzą razem z nimi, czy też realizujemy postanowienia art. 153 konstytucji. A przypomnę, że zgodnie z nim w celu zapewnienia zawodowego, rzetelnego, bezstronnego i politycznie neutralnego wykonywania zadań państwa, w urzędach administracji rządowej działa korpus służby cywilnej. Coraz częściej mam wrażenie, że rząd już dawno wybrał styl amerykańskiej administracji, tylko zapomniał zmienić konstytucję.