W blasku fleszy 31 lipca Waldemar Żurek, nowy minister sprawiedliwości, podsumował pierwszy tydzień sprawowania urzędu. Zdradził również, w jaki sposób planuje rozwiązać problem neosędziów wydających wyroki. Zasugerował, że być może do ich drzwi zapukają prokuratorzy z żądaniem zapłaty odszkodowania regresowego.
Niektórzy prawnicy ostro krytykują pomysł regresu. Ich zdaniem takie rozwiązanie nie tylko nie rozwiąże problemów wymiaru sprawiedliwości, ale wręcz je pogłębi.
Pomysł na impas
– Istnieje coś takiego jak prawo regresu – przypomniał minister Waldemar Żurek podczas czwartkowej konferencji prasowej. Tłumaczył, że jeśli ktoś generuje szkodę, ponosi za to odpowiedzialność, a skoro między jego działaniem a skutkiem istnieje adekwatny związek przyczynowy, to można od niego żądać zwrotu odszkodowania. Chodzi o środki wypłacane przez Skarb Państwa obywatelom w związku z tym, że w ich sprawach orzekali neosędziowie. Obywatele ci składają skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, a obecny rząd zawiera z nimi ugody. Do tej pory kosztowało to budżet państwa około miliona euro, a w ETPCz czeka jeszcze ok. 800 podobnych spraw.
Zdaniem ministra sprawiedliwości należy rozważyć, czy Skarb Państwa, a więc podatnicy, nie mogą za pośrednictwem prokuratury dochodzić regresu od neosędziego, który mimo orzecznictwa europejskich trybunałów nadal orzeka.
– To są kwestie, które można analizować – zaznaczył Waldemar Żurek, dodając, że żadne wiążące decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły.
Dla Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” propozycja MS to nic nowego.
– To jest jeden z 20 postulatów, jakie w kwietniu br. „Iustitia” przekazała ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości, Adamowi Bodnarowi. Postulowaliśmy wówczas wnoszenie powództw o odszkodowanie za umyślne szkody wyrządzane przez neosędziów, ale tylko tych, którzy orzekają w Sądzie Najwyższym – tłumaczy sędzia Bartłomiej Przymusiński, prezes „Iustitii”.
Precyzuje, że ma na myśli osoby, które wydają orzeczenia, mając pełną świadomość, że za każde takie orzeczenie Skarb Państwa będzie musiał wypłacić obywatelowi odszkodowanie przyznawane przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
– W przypadku neosędziów orzekających w SN mamy więc do czynienia z sytuacją kwalifikowaną polegającą na umyślnym przyczynianiu się do powstania szkody po stronie SP. Chodzi o przypadki wydawania orzeczeń po tym, jak ETPC w pilotażowym wyroku, jaki zapadł w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce, przesądził, że neosędziowie w SN są problemem systemowym – podkreśla sędzia.
Przyznaje jednak, że w przypadku neosędziów w sądach powszechnych póki co nie ma tak jednoznacznych orzeczeń europejskich trybunałów. Dlatego też postulat stowarzyszenia o wytaczaniu powództw regresowych tej grupy nie obejmował.
Piękna katastrofa
W trakcie konferencji czwartkowej nowy minister mówił ogólnie o neosędziach i ani słowem nie wspomniał, że regres obejmie jedynie tych z SN. A to dla niektórych prawników jest nie do przyjęcia. Dla nich to problem nie winy konkretnych osób, ale problem systemowy.
– Regres co do zasady jest w prawie dopuszczalny. Pytanie jednak, czy można go zastosować w tej konkretnej sytuacji – to byłby przypadek bez precedensu. Trudno znaleźć w polskim prawie przykład, w którym od funkcjonariusza państwowego żąda się odszkodowania nie za przekroczenie uprawnień czy niedopełnienie obowiązków, lecz za sam fakt podjęcia czynności – niezależnie od tego, czy była ona merytorycznie dobra, czy zła – zauważa mec. Stefan Jacyno, adwokat i wspólnik w kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Według niego dopiero pierwsze rozstrzygnięcie w tego typu sprawie, która przeszłaby przez wszystkie instancje sądowe, mogłoby przynieść jednoznaczne rozstrzygnięcie co do dopuszczalności takiego regresu. Nie ma on też wątpliwości, że nie chodzi tu o indywidualną winę konkretnych osób, lecz o problem systemowy. Ta sytuacja – jak zaznacza – dobitnie pokazuje, jak wielkie szkody wyrządziło łamanie konstytucji, co jednoznacznie stwierdził Europejski Trybunał Praw Człowieka.
– To nie jednostkowe błędy konkretnych sędziów, ale system, który ich ukształtował, jest źródłem problemu. Odpowiedzialność konstytucyjną powinni ponosić ci, którzy ten system stworzyli – przede wszystkim prezydent, który – zamiast stać na straży konstytucji – legitymizował działania nowej Krajowej Rady Sądownictwa – dodaje mec. Jacyno.
Kula śnieżna
Inni prawnicy zauważają, że skoro nowy minister zapowiada dochodzenie odszkodowań regresowych, to uznaje, że sędziowie dopuścili się co najmniej deliktów, a być może nawet przestępstw. Tymczasem sam nie podejmuje konkretnych działań zmierzających do ich odsunięcia, ograniczając się jedynie do zapowiedzi.
– Jeśli minister już teraz zna skalę problemu, to dlaczego pozwala, by osoby rzekomo nieuprawnione nadal orzekały? W każdej sprawie, w każdym sądzie zapadają kolejne wyroki wydane przez neosędziów. – zastanawia się mec. Andrzej Zorski, adwokat i wspólnik w PZ Adwokaci. Pyta również, dlaczego Waldemar Żurek, skoro twierdzi, że neosędziowie nie mają prawa orzekać, nie usuwa ich nazwisk z systemu losowania spraw?
– Przecież losowanie nadzoruje Ministerstwo Sprawiedliwości. To państwo przydziela im sprawy, a potem twierdzi, że nie mają prawa ich prowadzić. To jawna sprzeczność – dodaje adwokat.
Prawnicy przypominają, że pięć lat temu, jeszcze za kadencji Małgorzaty Gersdorf, trzy izby Sądu Najwyższego podjęły uchwałę, zgodnie z którą sama obecność neosędziego w składzie sądu powszechnego nie oznacza automatycznej nieważności postępowania (uchwała z 23 stycznia 2020 r., sygn. akt BSA I-4110-1/20). Konieczne jest przeprowadzenie tzw. testu niezawisłości. Dopiero gdy sposób powołania lub powiązania polityczne konkretnego sędziego wpływają na daną sprawę, można mówić o braku bezstronności.
– Oczywiście, są osoby, które nigdy nie powinny zostać sędziami – ale to margines. Nawet raport poprzedniego ministra wskazywał, że takich przypadków jest niewiele w stosunku do ogólnej liczby neosędziów. Ci, którzy się dopuścili nadużyć, powinni ponieść odpowiedzialność, również dyscyplinarną. Pozostali – jeśli przechodzą test niezawisłości – powinni mieć prawo dalej orzekać – twierdzi mec. Zorski.
Uważa on, że jeśli chodzi o samych sędziów, ogromna większość, ok. 95 proc. – zasłużyła na awans dzięki doświadczeniu i długoletniej pracy. Nie mieli innej ścieżki niż przed nową KRS. Dlaczego mieliby z niej rezygnować?
– Po wypowiedziach ministra można odnieść wrażenie, że 70 proc. sędziów – czyli wszyscy powołani lub awansowani po 2018 r. – powinno natychmiast złożyć togi i nie pojawić się w pracy. To absurd. Takie podejście nie tylko obniża morale, ale grozi dalszym paraliżem już przeciążonego systemu sądowego – nie ma wątpliwości mec. Andrzej Zorski.
Dodaje, że zostaje jeszcze kwestia obywateli. Po deklaracjach ministra nie sposób wykluczyć, że pojawią się masowe wnioski o odszkodowania. To z pewnością wpłynie negatywnie na pracę sądów.
– Tym bardziej że, jak informują media, Skarb Państwa zawiera ugody z osobami skarżącymi Polskę do ETPC jeszcze przed zapadnięciem wyroku. Państwo dobrowolnie wypłaca im odszkodowania, a następnie planuje dochodzić regresu od sędziów. Nie wiadomo więc nawet, czy przegrałoby te sprawy – a mimo to chce żądać zwrotu wypłaconych środków. To tylko pogłębia spiralę problemów – kwituje prawnik. ©℗