Rządowy projekt dużej nowelizacji kodeksu postępowania karnego z 28 czerwca 2025 r. wkrótce trafi do Sejmu. Odwraca on reformy byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Związek Zawodowy Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP jest przeciwny temu projektowi. Dlaczego?
ikona lupy />
dr Paweł Opitek, prokurator Prokuratury Regionalnej w Krakowie oraz dyrektor Biura Prawnego Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Bo to zły projekt. Oparcie reformy na idei powrotu do tego, co już było, to iluzoryczna przesłanka tworzenia dobrego prawa. Powrót do wcześniejszych rozwiązań nie musi być czymś złym, pod warunkiem że jest uzasadniony merytorycznie.

A nie jest?

Wystarczy przeczytać uzasadnienie projektu. Często głównym poparciem dla nowelizacji jest stwierdzenie, że poprzednia władza naruszyła „zasady demokratycznego państwa prawa”. Takie pojęcie ma tak ogólnikowy charakter, że wszystko można w ten sposób uzasadnić. Z drugiej strony brakuje merytorycznych argumentów dla zmiany: analizy prawno-porównawczej zakwestionowanych regulacji, pokazania, także statystycznie, jak funkcjonowały one w praktyce, badań aktowych itd. W ostatnich latach k.p.k. był wielokrotnie nowelizowany i jeśli wracać do rozwiązań sprzed 2015 r., to tylko dlatego, że zmienione przepisy działały niewłaściwie. Projektodawca tego nie wykazał.

Jakiś przykład?

Przepis art. 266 par. 1a k.p.k. stanowi, że przedmiot poręczenia majątkowego musi faktycznie należeć do osoby poręczającej, a prokurator może to badać. Chodzi o to, żeby poręczenie nie było np. płacone przez zorganizowane grupy przestępcze w zamian za milczenie podejrzanego. Projektowana zmiana polega na skasowaniu regulacji uzależniającej przyjęcie poręczenia od wykazania źródła pochodzenia środków finansowych, co uzasadnia się „powrotem do wersji art. 266 k.p.k. obowiązującej do dnia 21 czerwca 2021 r.”. Moim zdaniem to niewłaściwa zmiana, a jej uzasadnienie – mizerne. Przy okazji niejedyny raz zresztą w uzasadnieniu do projektu, dyskredytuje się pracę prokuratorów, jakoby manipulowali oni źródłami pochodzenia poręczenia i wymuszali na sądach stosowanie tymczasowego aresztowania.

Projekt to nie tylko powrót do poprzednich rozwiązań. Wdraża też unijne dyrektywy.

Co samo w sobie jest naturalne; jako państwo członkowskie Unii Europejskiej jesteśmy do tego zobowiązani. Problem w tym, że zabrakło refleksji i autorzy projektu idą na rympał, wdrażając rozwiązania maksymalistyczne, których dyrektywy wcale obligatoryjnie nie wymagają.

Które rozwiązania pana zdaniem to pójście na rympał?

Na przykład projektowany art. 147 par. 2a k.p.k. przewiduje obowiązek nagrywania każdego przesłuchania podejrzanego, który nie ukończył 18 lat. Dzisiaj takie nagrywanie ma fakultatywny charakter, gdyż względy kryminologiczne, kryminalistyczna taktyka przesłuchania lub dobro dziecka, które popełniło przestępstwo, niekiedy sprzeciwiają się nagrywaniu jego wyjaśnień. Projektodawca idzie więc na rympał chcąc nakazać nagrywanie każdego przesłuchania, co stoi także w sprzeczności z Dyrektywą w sprawie gwarancji procesowych dla dzieci, stanowiącą, że nagrywanie nie może być obowiązkowe, ale proporcjonalne do sytuacji oraz uwzględniać „najlepszy interes dziecka”.

Projektodawca w pewien sposób zaciemnia rzeczywistość, budując narrację, że to, co proponuje, to bezwzględna konieczność spełnienia standardów unijnych, podczas gdy owe standardy dają państwom członkowskim pewien luz decyzyjny i Polska, w aspekcie k.p.k., w przeważającej mierze już je spełniła.

Sprawa przesłuchania małoletnich to nie jedyny przykład takiej ustawodawczej nadgorliwości; projekt wprowadza także szczególne obowiązki zapewnienia podejrzanemu pomocy prawnej, chociaż już dziś podejrzany ma zagwarantowany swobodny kontakt z obrońcą: może zadzwonić do swojego adwokata lub znaleźć na wolnym rynku obrońcę ad hoc, często to rodzina ustanawia obrońcę jeszcze przed przesłuchaniem. To rozwiązanie działa w praktyce i pozwala realizować prawo do obrony. Tymczasem projekt nowelizacji k.p.k. zakłada, że to prokurator będzie musiał udostępnić podejrzanemu listę dyżurujących obrońców z urzędu, czekać co najmniej trzy godziny na przybycie obrońcy, następnie przeznaczyć kolejną godzinę na rozmowę obrońcy z podejrzanym itd.

Ale to przecież wzmacnia prawo do obrony – czy to źle?

Otóż prawo dostępu do obrońcy, o którym mowa w Dyrektywie 2013/48/UE, wcale nie rodzi po stronie prokuratora tylu obowiązków, jakie przewiduje nowelizacja. Potwierdza to motyw 27 Dyrektywy, głoszący, że „nie należy wymagać od państw członkowskich aktywnego zapewniania, aby podejrzani lub oskarżeni, którzy nie zostali pozbawieni wolności, korzystali z pomocy adwokata, jeżeli sami nie zapewnili sobie takiej pomocy”.

Druga kwestia ma charakter praktyczny: każdy prokurator wie doskonale, że w sprawach „aresztowych” przerwanie czynności na co najmniej łącznie cztery godziny w związku z czynnościami obrończymi demolowałoby cały bieg postępowania, kiedy w ciągu 48 godzin od zatrzymania trzeba złożyć stosowny wniosek do sądu. Dochodzi do tego wiele spraw organizacyjnych w działaniu prokuratury, gdyż wprowadzenie proponowanych zmian zwiększyłoby obciążenie logistyczne i czasowe pracy całego personelu jednostki, np. wydłużyło pracę sekretariatów. Podsumuję ten wątek w taki sposób: nakazanie prokuratorom, niczym sędziom piłkarskim, odmierzania z zegarkiem w ręku czasu na przybycie obrońcy, jego rozmowy z podejrzanym, wielogodzinne przetrzymywanie podejrzanych na korytarzach prokuratur, a może w policyjnych samochodach, w oczekiwaniu na przybycie obrońcy itd. – to wszystko są złe rozwiązania.

Projekt zakłada też ograniczenie stosowania tymczasowego aresztowania. To też się panu nie podoba?

Nie chodzi o to, czy coś mi się podoba, czy nie, ale o to, żeby przepisy służyły w skutecznej walce z przestępczością. Projekt nie wychodzi naprzeciw takiemu postulatowi. Chciałbym też rozprawić się z fałszywym twierdzeniem, że to prokuratorzy nadużywają tymczasowego aresztowania. To tak samo, jakby powiedzieć, że prokuratorzy uniewinniają lub skazują oskarżonych. W przedmiocie wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania orzeka sąd. W mojej opinii, a bazuję na doświadczeniach prokuratorów liniowych, gdyż przez całe życie zawodowe pełniłem prokuratorską służbę tylko i wyłącznie na pierwszej linii walki z przestępczością, to z dużą roztropnością występuje się do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie. Dla prokuratora jest to ostateczność, gdy inaczej nie sposób zabezpieczyć prawidłowego toku śledztwa.

Powracając do nowelizacji, to proponuje ona zmianę art. 259 par. 3 k.p.k. w ten sposób, że tymczasowe aresztowanie będzie można stosować tylko w przypadku przestępstw zagrożonych karą pozbawienia wolności przekraczającą 2 lata; obecnie jest to kara przekraczająca rok. To oznacza automatyczną rezygnację z możliwości aresztowania np. hakerów czy sprawców korumpujących seksualnie dzieci przez internet, w czasach gdy cyberprzestępczość stanowi najpoważniejsze wyzwanie dla społeczeństwa.

Chce się stępić przesłankę tymczasowego aresztowania w postaci surowej kary grożącej podejrzanemu, zakładając, że tymczasowe aresztowanie będzie możliwe dopiero przy przestępstwach zagrożonych karą pozbawienia wolności, których górna granica wynosi co najmniej 10 lat (obecnie jest to 8 lat). Nie będzie zatem można np. aresztować pseudokibiców biorących udział w bójce z wykorzystaniem noży czy maczet. Zapytam retorycznie: czy pobłażanie takim przestępcom, to przywracanie demokratycznego państwa prawa?

Nie do zaakceptowania jest propozycja dotycząca art. 258 par. 1 pkt 1 k.p.k. Obecnie areszt można stosować wobec podejrzanego, który nie ma w kraju stałego miejsca pobytu. W projekcie proponuje się, aby nadać temu przepisowi brzmienie: „nie ma on /tj. podejrzany/ stałego miejsca pobytu w kraju ani w innym państwie członkowskim Unii Europejskiej”. I teraz wyobraźmy sobie, że prokurator ma zweryfikować w ciągu kilku godzin, czy osoba doprowadzona rzeczywiście, jak zadeklarowała, mieszka na Sardynii lub Azorach. Jak wobec takiego podejrzanego stosować wolnościowe środki zapobiegawcze, aby mieszkając na drugim krańcu Europy stawiał się na dozór policji; czy ma sens zatrzymywać mu paszport? Po wejściu nowelizacji w życie byłyby to problemy nie do rozwiązania w praktyce działania organów ścigania, dekomponują metodykę prowadzenia śledztwa.

Kontrowersje wzbudza także zmiana definicji podejrzanego. Czy słusznie?

Przyznam, że pozostaje dla mnie zagadką, dlaczego zdecydowano się promować coś tak nieprzewidywalnego i niebezpiecznego dla stosowania prawa, jak nowa treść art. 71 par. 1 k.p.k. Do tej pory, nawet w siermiężnych czasach PRL-u, istniała wyraźna granica, kiedy osoba stawała się podejrzanym i jest to moment wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów. W nowym rozwiązaniu podejrzanym byłaby osoba, co do której zebrane dowody uprawdopodobniły popełnienie przestępstwa i wobec której podjęto czynność procesową ukierunkowaną na jej ściganie, przy czym nie wiadomo do końca, co należy uznać za taką czynność: przeszukanie mieszkania, podsłuchy, a może wystarczy sprawdzenie osoby w bazach danych policji? Nowe brzmienie art. 71 par. 1 k.p.k. naruszałoby zasady gwarancyjne prawa karnego, czyniło je spekulatywnym i zbyt uznaniowym w zakresie stwierdzenia, że ktoś jest lub nie jest podejrzanym. Stałoby to w kontrze z dorobkiem gwarancyjnym prawa karnego opartego na założeniu, że tylko należycie umotywowana, umiejscowiona w czasie i podpisana przez uprawniony organ decyzja procesowa może decydować o tym, że dana osoba uzyskuje status podejrzanego.

Słuchając pana, można dojść do wniosku, że ten projekt nowelizacji k.p.k. jest całkowicie chybiony i powinien trafić do kosza. Czy są w nim jednak jakieś rozwiązania, które zasługują na pochwałę?

Być może niektóre propozycje są dobre lub chociaż neutralne; myślę np. o składzie i właściwości sądu, czy większej poufności kontaktów podejrzanego z obrońcą, ale to są zaledwie didaskalia w porównaniu do głównego kierunku proponowanych zmian.

Uważam, że środowisko prokuratorskie i co ważniejsze – obywatele chcą zmian realnie poprawiających funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Myślę np. o likwidacji skostniałego nadzoru służbowego w prokuraturze, wzmocnieniu instytucji konsensualnego zakończenia postępowania. Warto także zastanowić się nad ograniczeniem zasady legalizmu na rzecz efektywności ścigania. Tymczasem w projekcie zaproponowano rozwiązania realizujące pewne credo ideologiczne, za pomocą których chce się polepszyć pozycję podejrzanych kosztem interesu ogólnospołecznego w postaci efektywnego ścigania przestępstw.

Czyli, krótko mówiąc, pana zdaniem projekt nie ma niczego wspólnego z powrotem do demokratycznego państwa prawa?

Pocieszne są takie określenia, jak „powrót do demokratycznego państwa prawa” w sytuacji, gdy prokuratorzy, ale też pozostali funkcjonariusze odpowiedzialni za bezpieczeństwo obywateli, chcą stosować przepisy po prostu dobre, efektywne, a tymczasem pod wzniosłymi hasłami próbuje się wprowadzić zgoła coś odmiennego. Nie ma na to zgody związku. ©℗

Rozmawiała Renata Krupa-Dąbrowska